Tajemnica śmierci Louisa Le Prince’a
Tadeusz Szczepański
16 września 1890 roku o 14.37 do pociągu na trasie Dijon-Paryż wsiadł pasażer o nazwisku Louis Aimé Augustin Le Prince z wykupionym biletem do Paryża, ale do celu nigdy nie dotarł. Ostatnim, który go widział na platformie pociągu opuszczającego dworzec w Dijon, był jego młodszy brat Albert. Louis zaginął bez śladu. Skrupulatne śledztwo przeprowadzone przez policję francuską, Scotland Yard (zaginiony był mieszkańcem Leeds w Anglii) i rodzinę nie przyniosło żadnego rezultatu. Co więcej, mimo podobno bardzo dokładnego przeszukania pociągu, a także okolic torów wzdłuż całej jego trasy, nie znaleziono ani ciała, ani bagażu zaginionego – dosłownie niczego, co mogłoby podsunąć jakąkolwiek przesłankę związaną z okolicznościami jego prawdopodobnej śmierci. Monsieur Le Prince po prostu się ulotnił. Jego zgon oficjalnie potwierdzono po siedmiu latach, w 1897 roku. Wprawdzie przeszło sto lat później, bo dopiero w 2003 roku, w archiwach paryskiej policji znaleziono fotografię jakiegoś topielca, datowaną na rok 1890, który był podobny do Le Prince’a, ale ten fakt bynajmniej nie rozwiązał tajemnicy jego zniknięcia i nie przestaje ona do dzisiaj zastanawiać historyków filmu.
Kim był ów zaginiony pasażer i dlaczego enigma jego losu składa się na białą plamę początków historii kinematografii? Pisali o nim głównie Francuzi – m.in. Georges Sadoul, Jean Mitry, Léo Sauvage, Jacques Deslandes, Jean-Jacques Aulas i Jacques Pfend – a także Anglosasi (np. Christopher Rawlence, autor bogato udokumentowanej książki o Le Prince’ie i dokumentu The Missing Reel). Z polskich historyków filmu wspomina o nim jedynie Jerzy Płażewski w swojej popularnej Historii filmu dla każdego. Rzec można, że tajemnicza śmierć Le Prince’a przesłoniła jego istotne zasługi dla zarejestrowania historycznie pierwszego ruchomego obrazu filmowego. Trudno bowiem zaprzeczyć, że trwająca zaledwie dwie sekundy scenka pt. Roundhay Garden Scene (dostępna na YouTube), którą Le Prince utrwalił 14 października 1888 roku na przedmieściu Leeds w Anglii, w posiadłości swoich teściów, wyprzedziła podobne próby jego ówczesnych konkurentów, przede wszystkim Williama K.L. Dicksona i Williama Heise pt. Monkeyshines, nakręcone pod patronatem Thomasa Edisona przeszło rok później, prawdopodobnie w listopadzie 1889 roku. Scenka miała rodzinny charakter, ponieważ widać na niej fragment spaceru po ogrodzie syna Le Prince’a, Adolphe’a, jego teściowej i szwagra, a także przyjaciółki domu. Po niej nastąpiły kolejne, nakręcone w tym samym 1888 roku: Traffic Crossing Leeds Bridge i Accordion Player.
Urodzony w 1841 roku w Metz w rodzinie oficera Louis Le Prince już w dzieciństwie zainteresował się warsztatowymi zagadnieniami fotografii, ponieważ jego ojciec przyjaźnił się z jej pionierem Louis Daguerre’em, który w swojej pracowni wtajemniczał chłopca w arkana chemii, rozbudzając jego zaciekawienie tą dziedziną do tego stopnia, że po studiowaniu malarstwa w Paryżu ukończył on chemię na uniwersytecie w Lipsku. Na studiach zaprzyjaźnił się z Anglikiem Johnem Whitleyem, który w 1868 roku zaproponował mu pracę w rodzinnej odlewni w Leeds, gdzie Le Prince wkrótce się osiedlił i ożenił z siostrą przyjaciela o imieniu Elizabeth, utalentowaną artystką. W 1874 roku małżonkowie założyli tam szkołę sztuki stosowanej, The Leeds Technical School, i zdobyli renomę dzięki opracowaniu technologii utrwalania kolorowych portretów fotograficznych na metalach i porcelanie. W 1876 roku Le Prince wstąpił do tamtejszej loży masońskiej.
W 1881 roku wyjechał do Stanów Zjednoczonych jako przedstawiciel firmy Whitley Partners, a kiedy jej interesy podupadły, zorganizował w Nowym Jorku własny zakład dekoratorski. Niestety, działalność ta nie przynosiła pożądanych zysków, ale dzięki niej w 1885 roku poznał rodaka, Théodore Poilpota, przybyłego z Francji, gdzie z wielkim powodzeniem był zajmował się tworzeniem wielkich kolistych panoram o tematyce batalistycznej, i miał nadzieję podbić tą spektakularną atrakcją Nowy Świat. Zachwycony artystycznymi talentami i kreacyjną energią Le Prince’a, Poilpot powierzył mu kierownictwo swojego przedsięwzięcia. Le Prince wzbogacił walory widowiskowe panoramy poprzez dopełnienie pierwszego planu sugestywnymi reliefami optycznymi, zainspirowanymi dioramami Daguerre’a, który do tego celu wykorzystywał latarnie czarnoksięskie. Innowacja ta cieszyła się wielkim powodzeniem, ale Le Prince, żarliwy perfekcjonista, nie ustawał w wysiłkach, aby osiągnąć możliwie najbardziej realistycznych efektów. A tym, które tworzył, brakowało ruchu. I wtedy zawładnęło nim tylko jedno marzenie: odtworzyć żywy obraz.
Jest rok 1886 i podobnych entuzjastów, którzy biorą udział w trwającym już od kilkunastu lat wyścigu o palmę pierwszeństwa w reprodukcji obrazu życia na ekranie, jest przynajmniej kilku. Owładnięci tym samym celem, inspirują się wzajemnie, służąc tej samej idei. Nic zatem dziwnego, że kiedy Le Prince złożył swój pierwszy patent 2 listopada 1886 roku w Biurze Patentowym w Waszyngtonie, określony jako „Metoda i aparaty do produkowania ożywionych obrazów naturalnej scenerii i życia”, to uznano, że jego wynalazek nie tylko przypomina „kinesigraph” angielskiego pioniera kinematografii Wordswortha Donisthorpe’a, opatentowany już w 1876 roku, ale także narusza prawa autorskie Julesa Mareya i Eadwearda Muybridge’a, twórców chronofotografii, która stanowiła kamień milowy na drodze do skonstruowania najpierw kinetografu Edisona, a potem kinematografu braci Lumiére. Niezrażony tymi zarzutami, Le Prince wytrwale kontynuował swoją pracę, która prowadziła przez skonstruowanie kamery najpierw z szesnastoma obiektywami, później z trzema i ostatecznie z jednym oraz z obrazem zarejestrowanym najpierw na szklanych płytach, potem papierze i w końcu na celuloidzie. Najwięcej kłopotów sprawiało mu zbudowanie projektora, który był nazbyt hałaśliwy i nie zapewniał – co przyprawiało o nieustanny ból głowy wszystkich konstruktorów tego nieodzownego aparatu – płynnej projekcji obrazu. Zapewne Le Prince usunąłby i ten mankament – udało się to dopiero siedem lat później braciom Lumiére – gdyby nie ów feralny 16 września, kiedy to wsiadł do pociągu na dworcu w Dijon i nie dojechał do Paryża, gdzie był umówiony z angielskimi przyjaciółmi, z którymi miał wrócić do Leeds. O tym, że mógł być bliski udoskonalenia projektora, miał świadczyć fakt, że podobno planował kolejny wyjazd do Nowego Jorku z zamiarem demonstracji swojego wynalazku.
Na temat jego zniknięcia, które mimo upływu stu trzydziestu lat nie przestaje fascynować jako jedna z najbardziej niezwykłych zagadek kryminalnych, pojawił się cały szereg hipotez. Autorzy obszernego studium, Jean-Jacques Aulas i Jacques Pfend, pt. „Louis Aimé Augustin Leprince, wynalazca i artysta, prekursor kina”, podjęli kolejne własne śledztwo w tej sprawie, ale okazało się, że archiwa Prefektury Policji nie posiadają „dossier Le Prince”, podobną odpowiedź na ich pytanie w tej kwestii nadesłał Scotland Yard…
Taki stan rzeczy budził najbardziej fantastyczne domysły i spekulacje. Pojawiła się supozycja o samobójstwie doskonałym Le Prince’a, zaaranżowanym z powodu fatalnego stanu jego finansów, którego do ruiny i katastrofalnego zadłużenia doprowadziły kosztowne eksperymenty techniczne, a co ukrywał przed rodziną, zwłaszcza wobec zaplanowanych nowojorskich pokazów przy jednoczesnych dalekich od rozwiązania problemów z projektorem. Innej przyczyny zniknięcia Le Prince’a dopatrywano się w jego domniemanym… homoseksualizmie, który miał sprawić, że rodzina zaaranżowała jego ewakuację, a on sam podobno zmarł osiem lat później w Chicago, ale poszukiwania jego grobu na tamtejszych cmentarzach nie przyniosły żadnego rezultatu. Nie obyło się bez podejrzeń, że w ogóle nie wsiadł do pociągu, ponieważ wcześniej zamordował go brat Albert, do którego przyjechał w celu uregulowania spraw związanych ze spadkiem po matce, a przecież Albert był tym, który go widział jako ostatni… Z kolei wdowa po zaginionym uważała, że jej męża zamordowali wysłannicy Edisona, ponieważ wynalazek Le Prince’a, który miał być demonstrowany w Nowym Jorku, stanowiłby groźną konkurencję dla kinetografu i kinetoskopu amerykańskiego wynalazcy. Wreszcie w dokumentalnym filmie Davida Wilkinsona Pierwszy film. Historia Louisa Le Prince’a z 2015 roku pojawił się sensacyjny domysł, że Le Prince został zlikwidowany przez tajne służby francuskie, które w dobie napiętych relacji ze Stanami Zjednoczonymi podejrzewały, że jest on szpiegiem na usługach amerykańskiego wywiadu.
Chyba prawdy o tajemniczym zniknięciu i śmierci Louisa Aimé Augustina Le Prince’a nigdy nie poznamy, natomiast jedno jest pewne: że ta zagadka stanowi znakomity materiał na film kryminalny, który kiedyś niechybnie powstanie.