Pan Jangle i świąteczna podróż (2020)
Reż. David E. Talbert
Małgorzata Bazan, Maciej Dowgiel
Gosia: Szczególnie w czasach tak szybko rozwijających się nowych technologii czytanie dzieciom baśni jest na wagę złota. W sieci można znaleźć sporo stron internetowych, na których rodzice wymieniają się doświadczeniami związanymi z lekturami własnych dzieci, proponują sobie wzajemnie kolejne pozycje, odradzają te książki, które nic nie wnoszą do życia pociech. Z drugiej jednak strony, kiedy jedziemy autobusem czy tramwajem albo siedzimy w poczekalni przed wizytą lekarską, możemy zobaczyć dzieci, którym rodzice wręczają tablet lub telefon i pozwalają „działać”. Od dawna wiadomo, że nowe technologie same w sobie nie szkodzą. Używane z rozsądkiem przez dzieci, monitorowane przez troskliwych rodziców, wspierają w rozwoju nasze latorośle. Jednak nic tak nie rozwija wyobraźni, jak czytanie baśni. I od takiej właśnie lektury zaczyna się film Davida E. Talberta pt: Pan Jangle i świąteczna podróż [film dostępny jest na kilku platformach – przyp. red.]. Otóż babcia Journey zabiera wnuki w podróż, która cofnie ich o kilkadziesiąt lat i przedstawi porywającą historię genialnego twórcy zabawek mechanicznych – Jeronicusa Jangle. Film ma wiele wspólnego z obecnymi w tekstach kultury i dobrze znanymi wizjami futurologicznymi czy fantasy. Jeronicus tworzy bowiem, prawdopodobnie na przełomie XIX i XX wieku, zabawki fruwające, mówiące, strzelające itd. Zyskuje sławę, cieszy się fortuną, ma wspaniałą, kochającą żonę i uzdolnioną, rezolutną córkę Jessicę. I jak to często w baśniach bywa, przez zły los i okrutnego złodzieja – traci wszystko. Oczywiście, można powiedzieć, że to historia o klęsce i odrodzeniu, ale ważniejsze chyba jest to, że Jeronicus podnosi się z tego upadku dzięki wnuczce Journey. O tej bohaterce warto chyba porozmawiać z dziećmi po obejrzeniu filmu, gdyż Journey jest spadkobierczynią talentu dziadka. Jest bystra, ma otwarty umysł, świetnie radzi sobie z działaniami matematycznymi, zna prawa fizyki, lubi majsterkować i nie boi się przygód. Można powiedzieć: Jak nie dziewczyna. Choć zaraz powinno się dodać: Właśnie jak dziewczyna.
Obraz Talberta świetnie wpisuje się w ten nurt kina, który czyni dziewczynki bohaterkami samodzielnymi, mądrymi i pomysłowymi, a nie sytuuje ich tylko w rolach dekoracyjnych i pomocniczych. W tym sensie film ten łamie stereotypy, zachęca dziewczynki do realizowania swoich marzeń, mówi o tym, że warto wierzyć we własne talenty i w siebie, że można, a nawet trzeba, pokonywać bariery, bo życie jest zbyt krótkie, by rezygnować z ambicji i planów. Historia Journey przyda się także chłopcom, ponieważ nauczy ich szacunku do koleżanek, pokaże, że mogą być one nie tylko świetnymi kompanami w podróżach i zabawach, ale i przewodniczkami po świecie nauki. Lekcja taka jest wartościowa dla wszystkich pociech.
Cennym tematem do rozmów z dziećmi może być także wątek poszanowania cudzej własności intelektualnej, który w świecie nas, dorosłych, nazywa się także respektowaniem praw autorskich i patentów. Gustafson jest uczniem Jeronicusa. Uczniem zazdrosnym o talent swojego mistrza, uczniem, który czuje się zaniedbany i niedoceniany. Nie rozumie, że musi przejść przez długą drogę nauki i prób, by stać się wyjątkowym wynalazcą. Dlatego idzie na skróty i kradnie swojemu mistrzowi genialny wynalazek wraz ze wszystkimi planami konstrukcji nowych zabawek. Staje się dzięki temu sławny i bogaty, przez dwadzieścia osiem lat otrzymuje nagrody, podczas gdy jego dawny pracodawca popada w biedę i spotykają go same nieszczęścia.
Wiele lat temu, gdy zaczęłam interesować się prawem autorskim, byłam na szkoleniu, na którym osoba prowadząca wykonała bardzo proste, ale też skuteczne ćwiczenie. Poprosiła mianowicie o narysowanie czegokolwiek na kartkach i niepodpisywanie swoich prac. Potem podpisała je własnym imieniem i nazwiskiem. Na koniec spytała, jak uczestnicy i uczestniczki czują się, gdy ktoś zabiera im coś, w co włożyli wysiłek. A co by było, gdyby na kartce znalazł się opis genialnego wynalazku, obraz wart miliony czy scenariusz filmu, który otrzymałby Oscara? Tak łatwe ćwiczenie uświadamia dzieciom, co czuje ktoś pozbawiony szans na wykorzystanie czegoś, co jest wytworem jego wyobraźni i intelektu. Temat jest ważny, bo właśnie w sieci nasze dzieci z dużą łatwością udostępniają cudzą własność, zupełnie nie zdając sobie sprawy z etycznego wymiaru tego zagadnienia.
Z pewnością film Pan Jangle i świąteczna podróż warto zobaczyć nie tylko w mikołajki. Ze względu na malowniczy obraz zimy, która od kilku lat do nas jakoś nie przychodzi, można poświecić mu świąteczny wieczór. Można zasiąść z pociechami pod kocem, z kubkiem kakao i przenieść się do wizualnie pięknego świata wyobraźni. Obraz ten przeznaczony jest dla dzieci od siedmiu, ośmiu lat. Nie ma innych ograniczeń.🙂
Maciek: Coraz mocniej Polska zbliża się do upragnionego niegdyś przez obywateli kapitalizmu. Niestety, coraz mocniej też można odczuć jego skutki. Chodzi o bezwzględną walkę o kapitał, w której nie bierze się jeńców. Pewnie marzenie o sprawiedliwym ustroju idealistów i filozofów ze szkoły Ayn Rand nie ma większych szans na realizację. Bliżej nam dzisiaj do sytuacji, którą u zarania hip-hopu na ziemiach polskich (1995) przedstawili muzycy z formacji Wzgórze Ya-Pa 3, retorycznie pytając w utworze Po prostu życie: „Ej, yo, Lechu, co ty zrobiłeś/ Tak życie nasze utrudniłeś/ Kapitalizm jest ustrojem takim/ Że ludziom ubogim wypruwa flaki”.
Piszę o tym, ponieważ film Pan Jangle i świąteczna podróż jest właśnie o kapitalizmie, w którym cwany Gustafson okrada uczciwego Jeronicusa, by na jego pomysłach zbić fortunę i stać się potentatem w branży zabawkarskiej. Na rynku król może być tylko jeden, więc Jeronicus popada koniec końców w biedę i zmuszony zostaje do zamknięcia swojego interesu. Na skradzionych patentach geniusza Gustafson produkuje natomiast na masową skalę zabawki dla dzieci. Oczywiście, główny bohater nie potrafi poradzić sobie z upadkiem… Popada w umysłowe odrętwienie. Traci wiarę w ludzi. Jednak… może czeladnik Gustafson nigdy nie okradłby mistrza Jeronicusa z księgi patentowej, gdyby był należycie opłacony, doceniony i traktowany jak członek rodziny? To z pewnością temat do zastanowienia.
Z analogicznymi sytuacjami dzieci będą spotykać się w swoim życiu. A może nawet już się spotykają, gdy najwyższą ocenę w klasie dostaje nie ten, kto się najlepiej przygotował, ale ten, kto dobrze ściąga i bezczelnie oszukuje. Zdaje się, że doświadczenia edukacji zdalnej mogą nam podpowiedzieć nie jeden taki przypadek. Warto o tym ze swoimi pociechami rozmawiać. Jak? Nie mam pojęcia — sami musicie wybrać drogę i zaszczepić w dzieciach wartości oraz bliski Wam, ugruntowany światopogląd.
Film Pan Jangle i świąteczna podróż warto obejrzeć z dziećmi, zanim napiszą one list do Świętego Mikołaja. Ten sympatyczny brodacz z wielkim brzuchem kojarzy się dziś bowiem bardziej z kampanią promocyjną Coca-Coli niż ze świętami rozumianymi jako przeżycie duchowe i czas spędzony wspólnie z rodziną. Mikołaj ma przynosić prezenty! Basta! Dobrze zatem, aby dzieci wiedziały, że dziś większość zabawek, o które proszą w swoich listach, pochodzi od dwóch głównych producentów, potentatów na rynku. Nie grzeszą one urodą, za to są modne, co zawdzięczają genialnemu planowi marketingowemu. Niestety, w związku z tym te prawdziwie kreatywne i przyjazne zabawki pozostają często przez dzieci niezauważone. A szkoda!