Obraz pożądania (2019)

Reż. Giuseppe Capotondi

Data premiery: 30 października 2020

Maciej Dowgiel

Imię Belzebub to w dosłownym tłumaczeniu Władca much i właśnie pod postacią tego natrętnego owada objawiał się arcydemon w różnych mistycznych przekazach. Całe roje much spotkać można przy gnijącym mięsie i odchodach oraz tam, gdzie szerzy się zło i zepsucie, gdzie moc nad ludzką duszą zdobywa szatański generalissimus. Muchy symbolizują także kruchość i ulotność życia. Dlatego właśnie pojawiają się w różnych tekstach kultury, odnoszących się do motywu vanitas.

Istotne znaczenie mają także w Obrazie pożądania, świetnym thrillerze Giuseppe Capotondi’ego. Ich rola jest znacząca, gdyż akcentują pojawienie się w fabule samego Belzebuba, który dzięki natarczywemu brzęczeniu podpowiada bohaterowi prawdziwie szatańskie pomysły. Motyw muchy zachęca zatem do mistycznego odczytania tego dzieła. Zresztą, w jednej z opowieści snutych w filmie przez zmyślnego krytyka sztuki pojawia się wątek malarza, który w obozie koncentracyjnym w Buchenwaldzie tworzył portrety nazistów, wplatając w ich treść motyw muchy. Za to zresztą został stracony, gdy jeden ze strażników, skończywszy w młodości kurs historii sztuki, rozpoznał podstęp artysty. To właśnie martwe muchy otrzymuje też w ostatnim liście od malarza Jerome’a Debney’a (w tej roli Donald Sutherland) krytyk sztuki James Figueras (genialny Claes Bang). Są one spadkiem, przestrogą, a może zemstą dokonaną post mortem? Muchy w końcu wstępują wręcz w ciało Figuerasa. Dostają się tam przez nos, czyli otworem, przez który uchodzi z człowieka dusza. Trudno zatem się dziwić, że po tym będzie on zdolny do czynów niegodnych człowieka. Kradnie, fałszuje, podpala, a w końcu zabija, by stać się bogiem wśród ludzi, władcą dusz świata wielkiej sztuki.

Mam nadzieję, że historią much w sztuce i Obrazie pożądania nieco Was zaintrygowałem. Jednak moim zdaniem, choćby po to, by móc bawić się symboliką i odkrywać dodatkowe znaczenia, warto wybrać się do kina. Przekonałem Was? Mam nadzieję. Zacytuję więc głównego bohatera filmu: „Taka jest moc krytyka. Dlatego musicie uważać na takich jak ja”.

Kto z Was, koledzy i koleżanki filmoznawcy, choć raz nie napisał recenzji, a może nawet analizy filmu, którego wcześniej nie widział, niech pierwszy rzuci kamieniem. Kto z was, krytycy i krytyczki malarstwa, nie stworzył opisu lub interpretacji, które nie miały nic wspólnego z samym dziełem, ale z jakiegoś powodu pasowały wam do koncepcji? Kto z was, doktorzy i profesorowie, nigdy nie naciągnął teorii, by pasowała do dysertacji? Kamieniem na pewno pierwszy rzuciłby główny bohater filmu Obraz pożądania James Figueras. Bynajmniej nie dlatego, że nigdy nie napisał historii obrazu, którego nie było albo zgodnie z aktualnymi potrzebami rynku sztuki nie dostosował swej recenzji „pod publikę”. Zrobiłby to, ponieważ jest cynikiem doskonałym. Tworzy nową historię sztuki, wymyślając coraz to nowe kłamstwa tylko po to, aby publiczność, przed którą występuje, kochała go za elokwencję. Jednak to, co robi, nie czyni zeń topowego krytyka docenionego przez największe galerie i muzea. Marzy o wspaniałej karierze. Szansę na spełnienie daje mu pewna niemoralna propozycja, którą bez wahania postanawia przyjąć.

Mentorzy i coache rozmaitej maści namawiają, by kreować siebie, tworzyć własną legendę, by następnie sprzedać ją na rynku pracy. Wszystko to okraszają wzniosłymi ideami rodem z twórczości Paulo Coelho. Wciskając ludziom piękne slogany, pozwalają im uwierzyć we własną moc. Wie to i Figueras, i ekscentryczny marszand Joseph Cassidy (chciałoby się aż powiedzieć, że w roli samego siebie zobaczyć możemy Micka Jaggera). Jeden i drugi chce być wielką legendą. W zasadzie Cassidy już jest, a krytyk ma szansę stać się nią za jego sprawą. Musi tylko spełnić dość nietypowe żądanie: zdobyć ostatni obraz wielkiego malarza Jerome’a Debney’a. Zdając sobie sprawę, że minuty twórcy są policzone, obaj wiedzą, jak cenna to będzie rzecz. Krytyk stanie na głowie, aby wypełnić wolę kolekcjonera. Choćby sam miał to dzieło stworzyć, a następnie zrecenzować. Po drodze przydarzy się kilka innych niegodziwości, na które zresztą obaj są gotowi.

Nikt w tym filmie nie jest sobą. Bohaterowie odgrywają swe życiowe role, do których całkiem już się przyzwyczaili. Zrośli się ze swymi maskami i oswoili z nimi otoczenie. Nie pozostaje im już nic innego jak tylko w „teatrze życia codziennego” bawić się i knuć kolejne niegodziwości.

Obraz pożądania to wciągająca opowieść o sztuce, jej meandrach, historii i interpretacjach, które mają niewiele wspólnego z rzeczywistością. W prześmiewczej formie reżyser demaskuje obłudny świat kulturalnego snobizmu. Pokazuje, w jaki sposób modne i pożądane staje się to, czego chce krytyka, a właściwie elita poruszająca rękami i językami krytyki. Zaintrygowałem Was i już szykujecie się na wyjście do kina? I tu posłużę się ponownie cytatem: „Taka jest moc krytyka. Dlatego musicie uważać na takich jak ja”.

Obraz pożądania jest współczesnym moralitetem o niepohamowanym pragnieniu sławy i majątku. To grzeszne rodzeństwo zazwyczaj idzie ze sobą w parze. Wielu zaś wydaje się, że prawdziwym szczęściem jest posiadanie ich obu. Co prawda, aby przekonać się, do czego może to prowadzić, nie trzeba biec do kina, wystarczy bowiem włączyć dowolny serwis informacyjny. W Obrazie pożądania zagadnienia te zostały pokazane tyleż wyraźnie, co dość schematycznie. Do podobnych rozwiązań fabularnych przyzwyczaiło nas już kino popularne i jednocześnie artystyczne lub do niego aspirujące. Wystarczy przypomnieć Autora widmo Romana Polańskiego, Sen Kasandry Woody’ego Allena, a może nawet Amok Kasi Adamik. Mamy tu zatem do czynienia z kinem gatunkowym. Na początku jest to obyczajowa historia o krytyku sztuki, który w swych opowieściach snuje nowe analizy i interpretacje dzieł. (Nie żeby działał zgodnie z duchem postmodernistycznego powtórzenia ze zmianą.) Perfidnie i nieco cyniczne tworzy opowieści o sztuce, które dobrze sprzedają się amerykańskim turystom odwiedzającym Włochy. Podczas jednego z autorskich spotkań spotyka Berenice Hollis, kobietę o dziewczęcej urodzie (w jej rolę wcieliła się Elizabeth Debicki). Jak przystało na historię mężczyzny po przejściach i kobiety z przeszłością wywiązuje się między nimi romans oparty nie tylko na cielesnym pożądaniu, ale i diabelskiej maskaradzie uniemożliwiającej poznanie ich prawdziwych historii. Gdy przed krytykiem otwierają się drzwi do prawdziwej kariery, nie zawaha się dwukrotnie uśmiercić swej nowej partnerki, by ta nigdy nie zdradziła jego tajemnicy – sekretu pewnego dzieła sztuki, którego w zasadzie nigdy nie było.

Moralne przesłanie filmu jest proste. Nie pożądaj, bo pożądanie pozbawi cię w końcu człowieczeństwa. Historia ubarwiona jest wieloma symbolami znanymi z historii sztuki i kultury. Dobrze bawić się na nim będą widzowie, którzy są już nieco obeznani z różnymi koncepcjami interpretacyjnymi dotyczącymi tekstów kultury. Przydadzą się zatem podstawy historii sztuki, języka symboli i metodologii analitycznych związanych z biografizmem i psychoanalizą. Pomimo lekkiego tonu filmu lekcja, jaką możemy wyciągnąć z tego dzieła, jest prosta, choć starotestamentowa: Nie pożądaj żony bliźniego swego ani żadnej rzeczy, która jego jest. Jeżeli lubicie kino z przesłaniem, Obraz pożądania jest właśnie dla Was. Przekonałem Was? Jednak zgodnie ze słowami głównego bohatera filmu pamiętajcie: „Taka jest moc krytyka. Dlatego musicie uważać na takich jak ja”.

Który z opisów filmu jest prawdziwy? W żadnym z nich nie nakłamałem, ani też nie napisałem całej prawdy. Jedno jest jednak pewne: mamy tu do czynienia z inteligentnym kinem, które rozprawia się zarówno z kondycją moralną współczesnych Europejczyków, ale przede wszystkim nie pozostawia suchej nitki na tych, którzy zajmują się sztuką. To kino gatunkowe z mocnymi (i słusznymi) pretensjami do kina artystycznego. Nie tylko ze względu na swą tematykę i ciekawe rozwiązania fabularne, ale i piękną formę, w którą zostały one ubrane. Jeżeli mi wierzycie, zobaczcie koniecznie, ale nie dajcie się zwieść mocy krytyka.

Ze względu na cynizm bohaterów i odważne sceny erotyczne filmu nie możemy polecić uczniom poniżej klasy maturalnej. Ci ostatni zaś znajdą w nim wiele wątków i motywów, które z powodzeniem będą mogli wykorzystać na egzaminie dojrzałości z języka polskiego. Są nimi: żądza władzy, żądza sławy, żądza bogactwa, ludzkie maski, kłamstwo, sztuka i jej funkcje w życiu człowieka i wspomniany już wcześniej motyw vanitas. Bez wątpienia zaś Obraz pożądania powinni zobaczyć studenci wszelkich kierunków artystycznych oraz osoby, które zamierzają kiedyś zająć się krytyką, analizą i interpretacją sztuki. W końcu zaś i sami artyści, którzy nie raz załamali ręce nad kiepskimi recenzjami swych dzieł, porównując się do innych także zrecenzowanych twórców. W końcu zaś niech do kin wybiorą się marszandzi i recenzenci, choć ta ostatnia grupa być może stwierdzi, że światek sztuki w tym filmie i tak został przedstawiony z dużą pobłażliwością.

tytuł: Obraz pożądania
tytuł oryginalny: The Burnt Orange Heresy
rodzaj/gatunek: thriller
reżyseria: Giuseppe Capotondi
scenariusz: Scott B. Smith (na podstawie powieści Charlesa Willeforda)
zdjęcia: David Ungaro
muzyka:
Craig Armstrong
obsada: Mick Jagger, Claes Bang, Elizabeth Debicki
produkcja: USA
rok prod.: 2019
dystrybutor w Polsce: Best Film
czas trwania: 99 min
odbiorca/etap edukacji: od lat 16/ponadpodstawowa, wyższa

Wróć do wyszukiwania