Krew Boga (2018)
Reż. Bartosz Konopka
Data premiery: 14 czerwca 2019
Grzegorz Nadgrodkiewicz
W eksplikacji reżyserskiej do wchodzącej właśnie na ekrany kin Krwi Boga Bartosz Konopka wyjaśnia: „Ten film jest bardziej pytaniem o ponadczasową kondycję człowieka niż historyczną narracją. Dlatego nie określamy, gdzie i kiedy dzieje się akcja, mieszamy obyczaje, kostiumy, zależności. Uciekamy od konkretu. Szukamy rytuałów i mechanizmów wspólnych dla wielu kultur, dla różnych ludzi”. Tak w istocie jest, nawet wbrew deklaracji dystrybutora filmu, który na swojej stronie internetowej gatunkowo kwalifikuje tę produkcję jako dramat historyczny. Nie o to jednak chodzi reżyserowi, by odmalować wiarygodny obraz którejś ze średniowiecznych akcji chrystianizacyjnych, ale by ukazać pewien w sumie hipotetyczny pejzaż i na jego tle pozwolić wybrzmieć wielkim pytaniom o czystość idei ewangelizacyjnej. Od razu trzeba przyznać, że nie są to pytania tego formatu, który naznaczał teologiczny wymiar dzieł choćby Bergmana czy Tarkowskiego. Jednak mimo to artystyczna wizja Konopki ma sporą siłę oddziaływania, nawet jeśli odnosi się delikatne wrażenie, że miejscami płaszczyzna czysto narracyjna filmu bywa zdominowana mistrzowską, zasługującą na najwyższe uznanie pracą operatorską (nagroda za zdjęcia dla Jacka Podgórskiego na ubiegłorocznym Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni).
Schemat fabularny filmu jest prosty. Na nieprzyjazną wyspę, zamieszkaną przez tajemnicze pogańskie plemię, przybywa rycerz Willibrord (brawurowa, dobra rola Krzysztofa Pieczyńskiego) z zadaniem nawrócenia tubylców na chrześcijaństwo. Jego misja musi przynieść skutek – w przeciwnym razie również zmierzający na wyspę król krwawo rozprawi się z poganami niechętnymi przyjęciu chrztu. Niespodziewanym sprzymierzeńcem Willibrorda okazuje się przebywający już na wyspie młody chłopak, Bezimienny, także chrześcijanin. Wspólnie będą musieli stawić czoło wyspiarzom, lokalnemu szamanowi i mrocznemu duchowi pogańskiego bóstwa. Prawem konfliktu fabularnego drogi Bezimiennego i Willibrorda w pewnym momencie się rozejdą, a w przestrzeni ich niezgody wybrzmią – nomen omen milcząco – pytania o średniowieczną politykę chrystianizowania orężem, ryzyko zatracenia przesłania biblijnego w dążeniu do ekspansji religijnej, moc wybaczenia czy umiejętność okiełznania własnej próżności wobec idei niesienia prawdy o jedynym Bogu.
Warto podkreślić, że pytania te Konopka stawia z elegancją i rozważnie, nawet wziąwszy pod uwagę niosącą je ikoniczną dosłowność filmu (lekko poetyzujący realizm, ekspresyjnie ukazywane pogańskie rytuały, ocierające się o perwersję czy nawet mające lekko diaboliczny rys, ale też sceny przemocy i walk). Reżyser w żaden sposób nie jest tu doktrynerem. Przeciwnie – jako osoba wierząca (co przyznaje w eksplikacji do filmu) daje wyraz swej postawie kogoś wciąż poszukującego, w pewien sposób zatroskanego o kondycję współczesnego świata nękanego kryzysem wiary (na film można bowiem spojrzeć również jako na swego rodzaju parabolę). Misjonarska postawa Willibrorda, prawie do końca nieprzejednanego w swych sądach i czynach, oraz kontestacyjny akt Bezimiennego, będący punktem zwrotnym filmu, wyznaczają obszar interpretacji i wniosków, który musi zapełnić sam widz. Szersze recenzenckie „egzegezy” wydają się tu raczej zbędne, zwłaszcza że – jak już wspomniałem – pytania stawiane przez Konopkę nie są w kinie nowe.
Z całkiem sporego repertuaru filmów podejmujących temat misji chrystianizacyjnych wskazać tu można chociażby Milczenie Martina Scorsese, szczególnie jeśli chodzi o wspólny obu filmom motyw milczenia (pierwotny tytuł Krwi Boga to Niemy), ale również wizję krwawego, okrutnego starcia cywilizacji chrześcijańskiej z kulturą Innego broniącą się przed nową wiarą. Rozsądnie poprowadzona analiza porównawcza tych filmów może się okazać ciekawym wyzwaniem dla młodych widzów. Punktem wyjścia dla takiej rozmowy może stać się refleksja właśnie nad tytułami obu filmów i rozstrzygniecie na przykład takich kwestii: kto i wobec czego jest milczący w dziele Scorsesego i jak w tej mierze kształtują się odniesienia do filmu Konopki? bądź czy krew Boga w polskiej produkcji należy rozumieć wyłącznie jako tę przelaną przez Chrystusa na krzyżu czy może również przez religijnie „skolonizowanych” pogan?
Być może jednak poszukiwanie odpowiedzi na te pytania nie będzie dla młodego odbiorcy tak pasjonujące czy owocne jak rzadziej podejmowany w pracy z filmem namysł nad stroną czysto realizatorską. Jak już sygnalizowałem, na specjalne pochwały zasługuje operator Krwi Boga, pozwalający nam zatopić się w szczególnie wysmakowanej wizji artystycznej. Ziemisto-chłodna kolorystyka filmu, wybitnie przemyślana kompozycja kadrów (na przykład w scenach ukazujących plemienne rytuały i pulsującą masę ciał splecionych w religijnej/szamanicznej ekstazie), quasi-hipnotyczne jazdy kamer (mistrzowskie ujęcie wśród koron drzew, gdy w ślad za obiektywem, przez mgłę, zmierzamy ku blaskowi słońca), kadrowanie opustoszałych plaż wysadzanych kikutami drzew, kamera dryfująca po wodzie w stronę osadzonych w niej trzech krzyży, zbliżenia twarzy i „detaliczne” ujęcia rozmaitych przedmiotów – wszystko to składa się na spójny i na swój sposób wiarygodny (choć przecież pozbawiony faktycznego umocowania w danych historycznych) obraz średniowiecznego świata. Całe to „zaprzeszłe” imaginarium zyskuje swą moc także dzięki świetnym kostiumom i charakteryzacji. Więcej jeszcze – staje się ono tym „prawdziwsze” dzięki pracy dźwiękowców (kapitalne wyzyskanie trzeszcząco-syczącej specyfiki stylizowanego języka plemiennego, wzmagające poczucie odmienności i domniemanej wrogości pogan) oraz choreografów, których dobrą robotę widać nie tylko w scenach starcia zwolenników Willibrorda z pozostałą częścią plemienia, ale przede wszystkim w ujęciach przedstawiających religijny trans współplemieńców i taniec szamana. Trzeba tu zaryzykować komunał – z takim poziomem realizacyjnym wyzbywamy się kompleksów wobec podobnie wizyjnych filmów hollywoodzkich.
Jeżeli uznamy, że całokształt tak rozumianej pracy realizatorskiej jest w dobrym sensie sfunkcjonalizowany względem fabuły i zakodowanego w niej przesłania, to znaczy nie dominuje nad nią i nie staje się sztuką dla sztuki (do takiej konstatacji się skłaniam), to Krew Boga objawi się jako przemyślane dzieło autorskie o uniwersalnej wymowie, mogące rezonować nie tylko w kręgu kultury rodzimej (w swych korzeniach przecież chrześcijańskiej), ale z powodzeniem także w kinie światowym. Wątpliwość co do dobrej recepcji tego filmu dotyczy jedynie tej kwestii, czy pytania raz już w kinie zadane, a teraz postawione na nowo, choć w odmiennej, może atrakcyjniejszej formie, zabrzmią donioślej i doczekają się dobitniejszych odpowiedzi?
tytuł: Krew Boga
tytuł międzynarodowy: The Mute
rodzaj/gatunek: dramat
reżyseria: Bartosz Konopka
scenariusz: Przemysław Nowakowski, Bartosz Konopka, Anna Wydra
zdjęcia: Jacek Podgórski
muzyka: Jerzy Rogiewicz
obsada: Krzysztof Pieczyński, Karol Bernacki, Wiktoria Gorodeckaja, Jacek Koman, Olivier de Sagazan, Jan Bijvoet, Jeroen Perceval
produkcja: Polska, Belgia
rok prod.: 2018
dystrybutor w Polsce: Kino Świat
czas trwania: 100 min
odbiorca/etap edukacji: od lat 16/ponadpodstawowa, wyższa