Powtórka z Dassina
Tadeusz Szczepański
Jules Dassin należy do tych reżyserów, których nazwiska wprawdzie znalazły stosowne miejsce w filmowych encyklopediach i leksykonach, ale pudełka z ich filmami leżą pokryte grubą warstwą kurzu w magazynach filmotek. I od lat nikt po nie nie sięga. Zapomnieli o nich wydawcy filmowej klasyki, próżno ich też szukać w programach telewizyjnych. Taki już jest los pierwszorzędnych reżyserów drugorzędnych, którzy mieli swoje pięć minut w historii kinematografii, po czym ustąpili miejsca młodszym, lepiej wyczuwającym ducha czasu i potrzeby widowni. I kiedy dziś natrafimy na tytuł Mroki miasta (Night and the City, 1992), to ze świecą w ręku należałoby szukać widza, który skojarzy ten film z jego pierwowzorem, czyli Nocą i miastem Julesa Dassina z 1950 roku.
Biografia Dassina jest dość typowa dla lewicującego odłamu filmowców amerykańskich, którzy zaczynali swoją karierę na początku lat czterdziestych, ale dziesięć lat później, kiedy znajdowali się w pełni sił twórczych, na ich drodze pojawił się cień McCarthy’ego, przewodniczącego senackiej Komisji do Badania Działalności Antyamerykańskiej. Organ ten ze szczególną podejrzliwością odnosił się do środowiska Hollywoodu, znanego z liberalnych nastrojów i sympatii. Najbardziej spektakularną ofiarą nagonki senatora McCarthy’ego stał się Charlie Chaplin, który został zmuszony do opuszczenia Stanów i osiedlenia się w Europie, ale podobny los spotkał m.in. Josepha Loseya i właśnie Julesa Dassina.
Zanim to nastąpiło, Dassin zrealizował w USA cykl filmów, które zwróciły uwagę ostrością paradokumentalnego spojrzenia na drażliwe problemy amerykańskiego społeczeństwa, dosadnym, chwilami brutalnym realizmem i romantyczną charakterystyką bohaterów, wyrastających ponad przeciętność. Już same tytuły Dassinowskiej tetralogii wyraźnie sugerują tematyczne zainteresowania jej autora. Brutalna siła (Brute Force, 1947) o patologicznych stosunkach w amerykańskim więziennictwie, Nagie miasto (Naked City, 1948) ukazujące wstrząsające kontrasty bogactwa i nędzy w nowojorskiej metropolii, Złodziejski trakt (Thieves’ Highway, 1949) o działalności mafii na owocowo-warzywniczym rynku oraz właśnie Noc i miasto (Night and the City, 1950) – wszystkie te filmy tworzyły szokującą fotografię odwrotnej strony amerykańskiej mitologii dobrobytu i sukcesu, co przysporzyło reżyserowi wielu kłopotów z cenzurą. Krytyka dopatrywała się w nich kontynuacji poetyki film noir, ale ambicje Dassina wykraczały poza reguły kryminalnego gatunku w stronę dokumentalnej, demaskatorskiej obserwacji tła społecznego i wnikliwego psychologizmu. Dominującym rysem charakteru filmowego pisma Dassina było jego zamiłowanie do ostrych, częstokroć makabrycznych efektów. Swoje credo artystyczne tak sformułował w jednym z wywiadów: „Interesuje mnie wszystko, co gwałtowne. Wszystko, co brutalne skłania mnie do poszukiwań. Gwałtowność jest moją zintensyfikowaną cechą. Zawsze podziwiam ludzi, w których tkwi siła”.
Namiętna krytyka stosunków społecznych w USA sprawiła, że w swoim czasie jego amerykańskie filmy miały zakaz eksportu na naszą stronę „żelaznej kurtyny”. Uchylono go dopiero w 1966 roku wobec dwóch filmów – Złodziejskiego traktu oraz Miasta i nocy – i to pod warunkiem, że będą wyświetlane wyłącznie w ograniczonej sieci dyskusyjnych klubów filmowych. Dassin był jednak u nas znany i popularny już wcześniej dzięki filmom późniejszym niż dwa wymienione, zrealizowanym w okresie europejskiej emigracji, takim jak Rififi (Du rififi chez les hommes, 1955), Ten, który musi umrzeć (Celui qui doit mourir, 1957) czy Nigdy w niedzielę (Pote tin kyriaki, 1960).
Powróćmy jednak do filmu Noc i miasto. W filmografii Dassina stoi on na pograniczu amerykańskiego i europejskiego rozdziału jego twórczości, ponieważ został zrealizowany w Londynie, ale jego atmosfera, sposób narracji, a także obsada jednoznacznie sytuują go w obrębie kina amerykańskiego. Wybór Londynu jako miejsca akcji łączył się z tarapatami, w jakie popadł Dassin, stając w obronie Alberta Maltza, scenarzysty Nagiego miasta, jednego z hollywoodzkiej black list senatora McCarthy’ego.
Noc i miasto to historia agenta nocnego klubu, mitomana i nieudacznika, który marzy o zarobieniu wielkich pieniędzy w skorumpowanym świecie zawodowego wrestlingu. Pragnie za pożyczone pieniądze zorganizować walkę w celu wylansowania gwiazdy zapasów, ale jego wysiłki spełzają na niczym, doprowadzając natomiast do śmierci starego mistrza tego sportu. Osaczony i zaszczuty, w sytuacji bez wyjścia, prowokuje własną śmierć w nurtach Tamizy.
Głównym atutem filmu była postać Harry’ego Fabiana, człowieka słabego i tchórzliwego, który dzięki gorączkowej aktywności w świecie podejrzanych kombinacji pragnie za wszelką cenę nie tylko utrzymać się na powierzchni brutalnego życia, ale osiągnąć wielki sukces finansowy. Dassin potrafił bardzo wiarygodnie przedstawić środowisko ludzi zawodowego sportu, przypominające niebezpieczną dżunglę, pełną agresywnych i mściwych drapieżników, gotowych dla pieniędzy w każdej chwili skoczyć sobie do gardła. W roli Fabiana obsadził Richarda Widmarka, który obdarzył swojego losera przejmującą świadomością tragizmu własnej kondycji, tworząc jedną z najświetniejszych kreacji w swojej karierze. Na osobną uwagę zasługuje rola Gregoriusa, starego weterana zapasów, w której Dassin obsadził legendarną postać tego sportu, Polaka Zbyszka Cyganiewicza. Dassi pamiętał jego triumfy na arenie ze swojego wczesnego dzieciństwa, ale kiedy wpadł na ten pomysł, wszyscy przekonywali go, że Cyganiewicz już nie żyje. Dassin w to nie wierzył i uparcie odrzucał kolejne propozycje producentów w nadziei, że Cyganiewicza odnajdzie. I tak się stało. Siedemdziesięcioletni Stanislaus Zbyszko (bo taki pseudonim przybrał legendarny zapaśnik) pojawił się na planie i stworzył wzruszającą postać starego mistrza walk grecko-rzymskich, idealistycznego wyznawcy czystych reguł walki, który czuje się zagubiony w świecie bezwzględnej przemocy i kultu pieniądza.
Jednak bodaj najciekawszym bohaterem tego filmu było tytułowe miasto, czyli ów Londyn by night, sfotografowany kamerą Maxa Greene’a jako labirynt mrocznych, pełnych nieoczekiwanej, tajemniczej poezji zaułków, którymi przebiega rozhisteryzowany Fabian w pogoni za swoimi marzeniami o życiu wygodnym i dostatnim. Zresztą obraz tego miasta jako nadto drastyczny nie przypadł do gustu samym Anglikom i wysoką rangę temu filmowi, który uchodzi za najlepszy w dorobku Dassina, zapewniła niezawodna krytyka francuska.
Mimo upływu przeszło czterdziestu lat pamięć o filmie Dassina przetrwała w kręgu Martina Scorsese, który do filmowych archiwaliów odnosi się ze szczególnym pietyzmem. Ale, niestety, to nie on zdecydował się na przypomnienie w nowej wersji Nocy i miasta. Zadania tego podjął się Irwin Winkler, zasłużony producent kilku filmów Scorsese (m.in. Wściekły byk [Raging Bull, 1980] i Chłopcy z ferajny [Godfellas, 1990]). W 1991 roku sześciodziesięcioletni Winkler zadebiutował filmem Czarna lista Hollywood (Guilty by Suspicion), a rok później nakręcił Mroki miasta, czyli remake Nocy i miasta Julesa Dassina. Między obydwoma filmami istnieje wyraźny związek intencjonalny, jeśli zważyć polityczne kłopoty Dassina, który na „czarnej liście” znalazł się na miejscu rezerwowym.
Stało się już smętną regułą tego cyklu (z potwierdzającymi ją wyjątkami), że współczesne warianty klasycznych filmów na ogół nie sięgają oryginałom do pięt. Film Winklera jest wyraźnie dziełem producenckim, powstałym z kalkulacji obliczonej na głośne nazwiska, które mają zastąpić brak reżyserów z prawdziwego zdarzenia. Te nazwiska znamy przede wszystkim z czołówek filmów Martina Scorsese: od Roberta De Niro (w roli Fabiana) i Jessiki Lange począwszy, a na scenarzyście Richardzie Price skończywszy. Wprawdzie Price przeniósł akcję do Nowego Jorku i do środowiska bokserskiego, przywracając jej tym samym amerykański charakter (skądinąd znany z filmów Scorsese), ale to filmu nie uratowało. Remake Winklera przede wszystkim grzeszy elementarnym brakiem wiarygodnych, spójnych motywacji psychologicznych głównego bohatera, którego nieustanną obecność na ekranie De Niro musi sztukować całymi seriami gratisowych grepsów. Jego Fabian, mimo ostrzeżeń otoczenia, bez wyraźnego powodu brnie w nieszczęście. Trudno też zrozumieć, dlaczego takiemu nieudacznikowi, który na własne życzenie stacza się po równi pochyłej, towarzyszy zakochana w nim bez sensu skądinąd atrakcyjna Helen w wykonaniu Jessiki Lange. Tych elementarnych błędów dramaturgicznych i reżyserskich nie są w stanie zrekompensować dobre zdjęcia Taka Fujimoto ani rzetelnie odrobione realistyczne miejskie tło, które jest przecież chlebem powszednim kina amerykańskiego.