Nie jestem czarownicą (2017)
Reż. Rungano Nyoni
Data premiery: 20 kwietnia 2018
Jadwiga Mostowska
Jak rozpoznać czarownicę? Czy czarownicą trzeba się urodzić, czy można się nią stać? Czy zatem jest to wrodzona predylekcja, czy raczej kwestia wyboru? Jak udowodnić, że ktoś para się magią? I czy jakiekolwiek dowody oraz racjonalne argumenty mają dla kogokolwiek jakieś znaczenie, gdy chodzi o… czary? Już same te pytania wydają się nonsensowne, a co dopiero próba odpowiedzi na nie. Nie potrafiłaby jej udzielić również mała osierocona Shula, bohaterka filmu Nie jestem czarownicą walijskiej reżyserki o zambijskich korzeniach Rungano Nyoni, która dowiaduje się, że jest wiedźmą, gdy pewnego dnia zostaje posądzona o czary przez mieszkańców jednej z wiosek. Nie potrzeba wielu dowodów, wystarczą słowa, czyjś sen i absurdalny pseudorytuał przeprowadzony przez lokalnego czarownika, by bezbronna wobec oskarżeń dziewczynka została zesłana do obozu czarownic, w którym kilkadziesiąt kobiet (starych i młodych) żyje w odosobnieniu, służąc jako turystyczna „atrakcja” i darmowa siła robocza. Przywiązane białymi wstęgami do słupów (by nie mogły odlecieć!), „czarownice” tworzą specyficzną społeczność wykluczonych, wypchniętych na margines lokalnej społeczności. Zgodnie z wierzeniami, jeśli któraś wybierze wolność i przetnie przypiętą białą szarfę, zostanie zmieniona w kozę. Nad całym tym „przedsięwzięciem” pieczę sprawuje pan Banda – z Ministerstwa Turystyki i Tradycyjnych Wierzeń, który czerpie polityczne i materialne zyski z owych usankcjonowanych kulturowo, społecznie oraz państwowo przesądów.
Pozornie Shula ma wybór, po przybyciu do wioski czarownic musi zdecydować, czy zaakceptuje przypisaną jej rolę i będzie żyć jak inne zesłane tu kobiety ze wstążką przypiętą do pleców, czy też zostanie „kozą” (a w istocie wyrzutkiem bez jakiejkolwiek szansy na przetrwanie). W praktyce jednak żadnej alternatywy nie ma i pozbawione opieki dziecko, jeśli chce przeżyć, jest zmuszone poddać się narzuconym regułom. Wkrótce stanie się ważnym elementem tej legitymizowanej społecznie i politycznie machiny rytuału oraz przesądu, nie tylko jako turystyczna czy medialna atrakcja, ale także jako skuteczna w swych poczynaniach wiedźma, potrafiąca wskazywać winnych rozmaitych przestępstw i wykroczeń (tym razem to słowo Czarownicy Shuli będzie przesądzać o czyjejś winie bądź niewinności).
Wyróżniony BAFTĄ za najlepszy debiut film Nyoni łączy pierwiastki realistyczne z fantastycznymi, humor z powagą i melancholią. Nie jestem czarownicą to opowieść o autentycznych zjawiskach oraz praktykach. Także współcześnie (w Afryce i nie tylko) mają miejsce oskarżenia o czary, funkcjonujące jako wygodne narzędzie społecznej kontroli (a niekiedy zapewne także osobistej zemsty), zaś rozmaite „obozy dla wiedźm”, tudzież inne podobne przejawy „folkloru” i religijnej bądź świeckiej „tradycji”, stanowią popularne atrakcje w wielu biednych zakątkach świata, gdzie podekscytowani turyści mogą doświadczyć tego, co „pierwotne” i „magiczne” oraz zrobić sobie obowiązkowe selfie z „dzikimi” tubylcami. Choć pokazuje, piętnuje, a także wyśmiewa te zjawiska (ostrze satyry jest przy tym wymierzone zarówno w autochtonów, jak i w przybyszy), film Nie jestem czarownicą to nie kino realistyczne przynależne do nurtu dzieł społecznie zaangażowanych. Są w nim również momenty, które przywodzą na myśl oniryczną baśń (duża w tym zasługa obrazu – wielu wysmakowanych, metaforycznych kadrów i zjawiskowo pięknych ujęć); są też surrealistyczne sceny, w których nowoczesność wkracza w przestrzeń starych rytuałów (niczym natrętny dzwonek telefonu komórkowego), a popkultura i świat kreowany przez białego człowieka przenika się z lokalną tradycją (znakomita scena, w której czarownica ma przepowiedzieć, kiedy spadnie deszcz czy też ta, w której wiedźmy zaopatrują się w peruki „stylizowane” na ikony kultury popularnej –Madonnę, Rihannę, Beyoncé, Niki Minaj czy Kim Kardashian – niektóre także przecież czarnoskóre).
Zarówno ze względu na bogactwo treści, jak i na ciekawą, przemyślaną formę Nie jestem czarownicą to film, który warto wykorzystać w pracy ze starszą młodzieżą. Historia małej Shuli może stać się bowiem dobrym punktem wyjścia do dyskusji o przesądach czy zabobonach, a także o tym, jak funkcjonują mechanizmy społecznego wykluczania innych, słabszych. Dobrze również podyskutować o kwestiach takich jak tradycja czy religia oraz o niebezpieczeństwach związanych z sankcjonowaniem przy pomocy funkcjonujących w danej społeczności obrzędowości i wierzeń czyjegoś wykluczenia czy poniżenia. Warto zwrócić uwagę młodzieży na to, że mechanizmy te działają znakomicie nie tylko w słabiej rozwiniętych krajach gdzieś w Afryce, ale także na naszym własnym, europejskim podwórku. Tradycja czy religia również w Polsce bywa przecież niekiedy używana jako argument, wygodny pretekst dla usprawiedliwiania przemocy (np. wobec kobiet i dzieci) czy dyskryminacji (płciowej, rasowej, religijnej). Niebezpieczne zjawisko czynienia z tradycji, wiary czy przesądu narzędzia społecznej kontroli oraz sprzężenie ich z mechanizmami funkcjonowanie państwa obserwować można w wielu zakątkach świata, także w kraju nad Wisłą.
Rozmawiając z młodzieżą o filmie Rungano Nyoni można również poruszyć temat współczesnych praktyk związanych z turystyką. Kiedyś zarezerwowana dla wąskiego grona, dziś stanowi ona ogromny przemysł, jest wyznacznikiem społecznego statusu, a coraz liczniejsi mieszkańcy zachodnich krajów (w tym również Polacy) z roku na rok chętniej wyruszają w dalekie podróże z myślą o zakosztowaniu „egzotyki”, o spotkaniu z „prawdziwą Afryką” (Azją, Ameryką Południową itd.). Biedniejsze kraje widzą w tym oczywiście swoją szansę, częstokroć przymykając oko na rozmaite formy eksploatacji, jakie towarzyszą zjawisku masowej turystyki. Owa eksploatacja dotyczy nie tylko środowiska naturalnego czy materialnych dóbr kultury (wręcz „zadeptywanych” przez rzesze turystów), ale także ludzi. Z tą eksploatacją ludzi wiąże się również zjawisko tzw. bieda-turystyki – bogaci mieszkańcy Zachodu, wyposażeni w swoje smartfony, wyruszają do biednych krajów, aby obserwować życie w slumsach, fotografować biednych i wykluczonych (oczywiście bez ich zgody), a potem pochwalić się fotografiami z takiej podróży w mediach społecznościowych, opatrując je stosownymi, pełnymi wzruszenia komentarzami i hashtagami. Warto zwrócić uwagę młodych ludzi, dla których obecność w mediach społecznościowych jest codziennością, także i na to zjawisko oraz na złożoność etycznych i moralnych problemów z nim związanych.
Nie jestem czarownicą to również obraz, który może stanowić ciekawy materiał wyjściowy do zajęć poświęconych zagadnieniom języka filmu. Warto uczynnić go punktem wyjścia choćby do rozmowy o roli muzyki w filmie. Wykorzystane w ścieżce dźwiękowej utwory (klasyczne – fragmenty dzieł Vivaldiego czy Schuberta oraz współczesne – That Certain Female Charliego Feathersa czy też American Boy wykonywany przez Estelle z towarzyszeniem Kanye Westa), jedne przynależne do warstwy diegetycznej, inne sytuujące się poza nią, poprzez swą nieadekwatność do wydarzeń rozgrywających się na ekranie stanowią swoisty kontrapunkt oraz komentarz do tego, co przekazuje obraz.
tytuł: Nie jestem czarownicą
tytuł oryginalny: I Am Not a Witch
rodzaj/gatunek: dramat
reżyseria: Rungano Nyoni
scenariusz: Rungano Nyoni
zdjęcia: David Gallego
muzyka: Matthew James Kelly
obsada: Maggie Mulubwa, Ritah Mubanga, Dyna Mufuni, Chileshe Kalimamukwento, Travers Merrill
produkcja: Francja, Wielka Brytania
rok prod.: 2017
dystrybutor w Polsce: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty
czas trwania: 93 min
odbiorca: od szkoły ponadgimnazjalnej wzwyż