Śmierć prezydenta (1977).
Obraz Polaków
w filmie Jerzego Kawalerowicza

Miłosz Hrycek

Rys historyczny

Śmierć pierwszego prezydenta wybranego przez Zgromadzenie Narodowe jest jednym z najdramatyczniejszych wydarzeń w całej historii Polski. Obraz Jerzego Kawalerowicza to niemal jego dokumentalny zapis, który z niezwykłą precyzją wpisuje się w nurt filmów historycznych. Gabriel Narutowicz po wyborze 9 grudnia 1922 r. sprawował swoją funkcję tylko przez tydzień. Film opowiada historię tego okresu, przedstawiając kilkanaście ostatnich dni życia profesora Narutowicza. Został on wybrany na prezydenta wbrew prognozom, pokonując kandydata narodowej prawicy — Maurycego Zamoyskiego. Zwycięstwo Narutowicza wywołało skrajną reakcję ulicy. Nasiliły się manifestacje prawicy i narodowców, które apogeum osiągnęły w trakcie jazdy prezydenta elekta na zaprzysiężenie do sejmu. Konsekwencją takiego zachowania był czyn Eligiusza Niewiadomskiego, malarza, krytyka, sympatyka polskiej prawicy, który trzema strzałami pozbawił życia prezydenta Gabriela Narutowicza.

Prawda ekranu

Dzieło Jerzego Kawalerowicza stało się zapisem o uniwersalnym przesłaniu, które cechuje zegarmistrzowska dbałość o szczegóły. Realizm historyczny widoczny w każdym kadrze filmu tego reżysera był czymś jakościowo odmiennym od realizmu występującego w dziełach realizowanych w tym czasie przez innych polskich i zagranicznych twórców. Podobne obrazy kręciło w Polsce niewielu — Andrzej Trzos-Rastawiecki czy Bohdan Poręba. Kawalerowicz myślał o podjęciu tematu zabójstwa Narutowicza już w latach 60., jednak w gomułkowskich realiach było to niemożliwe. Ponownie powrócił do niego na początku lat 70.

Tematyka poruszana w filmie nie była wygodna. W opinii wielu Polaków byliśmy przez wieki krajem tolerancyjnym, bez królobójców, chętnie przyjmującym pod swój dach ofiary prześladowań religijnych, wypominającym innym takie czyny. Śmierć prezydenta pokazywała zupełnie inny obraz społeczeństwa polskiego — ludzi podzielonych, skłóconych, zacietrzewionych, Polaków wpływowych, którzy łatwo ulegali podżegaczom podpalającym własną ojczyznę. Widzowi nieznającemu polskich realiów mogło wydawać się, że Kawalerowicz pokazywał nas w sposób niekorzystny, ale niepokoje społeczne były przecież charakterystyczne dla wielu państw europejskich w tym okresie. Po 1968 r. możliwe stało się podjęcie tematu do tej pory zakazanego, dotyczącego okresu międzywojennego z jego sukcesami, ale i porażkami. Film Kawalerowicza jest zapisem nieomal kronikarskim i to, jak ujął problem Jan Rek: „czyniło tę narrację prawdziwą i nadawało jej walor prawdopodobieństwa. Formuła kroniki w danym momencie okazywała się najlepszym, czyli najbardziej wiarygodnym sposobem relacjonowania o tamtym fragmencie przeszłości”[1].

Kawalerowicz wraz Bolesławem Michałkiem przygotował scenariusz, poprzedzony wnikliwymi analizami i przygotowaniami do pierwszego klapsa. Powstało dzieło o olbrzymim rozmachu, z finałową sceną pogrzebu Gabriela Narutowicza, która do tej pory robi ogromne wrażenie. Etap realizacji filmu poprzedziła jednak żmudna praca zawodowego historyka: przeglądanie stenogramów z sejmowych obrad, analiza wspomnień i pamiętników polityków tego okresu, kwerenda dzienników i czasopism.

Lesław Bajer po ukazaniu się filmu na ekranach w magazynie „Kino” pisał, że: „Śmierć prezydenta nie jest łatwą próbą posłużenia się kostiumem dla wygody i asekuracji w podjęciu problemów moralnych, ideowych największego formatu. Przeciwnie, to film głęboko osadzony w realiach, nawet z pietyzmem do tych realiów się odnoszący”[2]. Owe realia wraz z grą aktorską stanowią najmocniejszą stronę dzieła Jerzego Kawalerowicza.

Obok skoncentrowania na pracy historycznej Kawalerowicz olbrzymią wagę przykładał do obsady. Studiując fotografie tego okresu, starał się dobrać najodpowiedniejszych i najlepszych aktorów, którzy swoją fizycznością nie odbiegali od historycznych pierwowzorów. Niektórzy z nich zagrali tylko epizody, ale każda z tych postaci została „dopieszczona” artystycznie i historycznie. Autorskie kino Kawalerowicza charakteryzowało się pogłębioną refleksją historiozoficzną, obserwacją zmagań i przemian głównych bohaterów, w zestawieniu z perfekcją realizacyjną i wyjątkową wrażliwością artystyczną.

Alicja Helman, analizując dorobek reżysera, pisała o tym, że: „Nosicielem dramatu w filmach Kawalerowicza jest zazwyczaj właśnie ta strukturalna i psychologiczna opozycja między parą protagonistów — przeciwników, wrogów bądź niefortunnych bohaterów. Układ ten widoczny jest także w Śmierci prezydenta, w specyficznej relacji ofiary (prezydenta Narutowicza) i zabójcy (Niewiadomskiego), którzy przecież nie spotkali się przed tragicznym momentem zbrodni”[3].

Sceny sejmowe realizowano w halach łódzkiej Wytwórni Filmów Fabularnych, w których wybudowano wszystkie sale sejmu z ich wyposażeniem. Olbrzymim przedsięwzięciem były sceny z kilkuset statystami, zwłaszcza z aktorami wcielającymi się w role posłów i ministrów, a także scena największa — pogrzebu Narutowicza, z kilkoma tysiącami ludzi, którą drugi reżyser Andrzej Reiter uznał za jedną z największych scen w ówczesnym kinie. Kręcenie finałowej sceny sparaliżowało centrum stolicy na wiele dni. Inscenizowany kondukt pogrzebowy ciągnął się od Alei Ujazdowskich przez Nowy Świat aż do warszawskiej katedry. Reiter określił tę scenę jako najtrudniejszy moment podczas pracy nad filmem[4].

W Szwajcarii kręcona była sekwencja pogrzebu żony przyszłego prezydenta i ostatnie dni jego pobytu w tym kraju. Reszta, poza scenami w pomieszczeniach, filmowana była w Warszawie, w historycznych wnętrzach i plenerach — w Łazienkach, Belwederze, Galerii Zachęta, na Krakowskim Przedmieściu.

Film został dobrze przyjęty przez krytykę. Był też doceniony za granicami Polski. Podkreślano, że opowieść broniła się wiarygodnością historyczną, prawdopodobieństwem następujących po sobie zdarzeń. Zwłaszcza druga część filmu przypomina kronikę z chronologicznie ułożonymi wydarzeniami. Oddajmy jeszcze raz głos Janowi Rekowi, który pisał: „Wrażenie prawdy na ekranie jest rezultatem odpowiedniego ukształtowania materiału, takiego ukształtowania, które w danym okresie historycznym trafia w oczekiwania widowni i krytyki”[5]. Według badacza Śmierć prezydenta trafiła w oczekiwania w sposób wiarygodny i przekonujący[6]. Oparcie o schemat kroniki, rekonstruowanie faktów i styl dokumentu historycznego mają utwierdzić widza w przekonaniu, że tak właśnie było naprawdę. Ów ślad pozostawiony przez film w naszej pamięci jest pewnym stygmatem. Od tego momentu Narutowicz będzie miał twarz Mrożewskiego, Niewiadomski — Walczewskiego, a Rataj — Zaliwskiego. Zresztą ten ostatni powróci jeszcze do „swojej” roli Rataja w nieudanym Zamachu stanu w reżyserii Ryszarda Filipskiego — kolejnej „kronikarskiej” produkcji w stylu dokumentu historycznego.

Początek filmu ma budowę dwutorową. Pojawia się narrator i poprzez wprowadzenie historyczne prezentowane są obie postaci — Gabriela Narutowicza i Eligiusza Niewiadomskiego. Kolejne kadry pozbawione są już głosu z offu. Zastępują je napisy informujące o upływie czasu i o następujących po sobie wydarzeniach. Bezpośrednia akcja filmu zamyka się między 28 listopada 1922 r., dniem inauguracji sejmu i zaprzysiężenia nowo wybranych posłów, a 16 grudnia 1922 r., dniem śmierci prezydenta w warszawskiej Zachęcie. Film kończy monumentalna scena pogrzebu prezydenta — 19 grudnia 1922 r.

Kawalerowicz i Michałek zestawiają poglądy i pozwalają obu bohaterom przedstawić je widzowi. Niewiadomski robi to w kilku scenach, w czasie składania wyjaśnień przed sądem. Narutowicz swoje credo wygłasza w rozmowie (a raczej monologu) z adiutantem. Wywody Niewiadomskiego mogą trochę burzyć chronologię zdarzeń, ale są udanym dopełnieniem tego, co nastąpi nieuchronnie — śmierci prezydenta. Z opiniami Niewiadomskiego zapoznajemy się stopniowo w czasie trwania filmu, dzięki czemu wydłuża się kształtowanie przez nas wizerunku zabójcy. Wyrok, który zapadł, musiał być tylko jeden, ale tego dowiadujemy się dopiero z końcowych napisów, a widz nabiera przeświadczenia nie tylko o nieuchronności kary, ale — przez szybkie skazanie i wykonanie wyroku — o sprawności aparatu sądowego i sprawiedliwości dziejowej. Zamachowiec ponosi zasłużoną karę. Jednak Niewiadomski, co bohater podkreśla w swoich wypowiedziach, nie występował przeciwko Narutowiczowi, ale przeciwko sytuacji panującej w Polsce. W czasie procesu przyznaje, że celem był marszałek Józef Piłsudski, ale jego osobista ochrona była ogromną przeszkodą dla zamachowca.

Jan Rek pisze, że Śmierć prezydenta pojawiła się w tym samym roku co Barwy ochronne Krzysztofa Zanussiego i Człowiek z marmuru Andrzeja Wajdy, a ich dzieła brały w żagle wiatr historii. Film Kawalerowicza został przez nie zepchnięty na pozycje wyraźnie mniej radykalne i na ich tle miał prawo uchodzić za dzieło wręcz oportunistyczne — bo miał bronić status quo. Kawalerowicz, opowiadając historię zamachowca, miał bronić systemu państwowego przed każdym, kto mógłby stać się obiektem terrorystycznego ataku[7]. Przypuszczenia te są zbyt daleko posunięte i niezgodne z tym, co powiedział w 1980 r. Małgorzacie Dipont w wywiadzie dla „Kina” sam reżyser. Kawalerowicz stwierdził, że film realizował po siedmiu latach przerwy, kiedy nie najlepiej myślał o filmie fikcji, dlatego też zwrócił się w stronę rekonstrukcji wydarzeń historycznych[8].

Jednak dzieło Kawalerowicza ma mankamenty. Reżyser, prawdopodobnie ze względu na poprawność polityczną, przedstawił zbyt jednowymiarowo prawicę — niechętną dialogowi, zamkniętą na jakiekolwiek argumenty, momentami histeryczną, rozwydrzoną i antysemicką, idealizując tym samym polską lewicę. Reżyser ukazał także Narutowicza jako ateistę, kilkakrotnie poruszając ten wątek, który miał być jedną z głównych przyczyn wrogości prawicy. Tymczasem Narutowicz podkreślał znaczenie wiary i roli, jaką odgrywało chrześcijaństwo w naszej historii. Tuż przed śmiercią, podczas spotkania z kardynałem Kakowskim miał prosić o jego błogosławieństwo. Przysięga złożona i zakończona rotą: „Tak mi dopomóż Bóg i święta Syna Jego Męka. Amen” przeczy bezwyznaniowości pierwszego prezydenta RP.

Postaci historyczne a aktorzy

Doskonałe kreacje już przeze mnie wspomnianego Marka Walczewskiego, grającego zabójcę pierwszego prezydenta, i Zdzisława Mrożewskiego potwierdziły staranność w doborze aktorów. Obaj byli podobni fizycznie do historycznych pierwowzorów. Mrożewski przekonał Kawalerowicza swoją majestatyczną prezencją. Alicja Helman, oceniając jego grę, stwierdziła, że potrafił pokazać przekonująco: „Nie tylko polityka, lecz przede wszystkim człowieka określonej formacji intelektualnej i duchowej, który zachowuje wielkość w każdej sytuacji”[9].

Oglądając film, nie tylko historyk zauważy podobieństwo aktorów do granych przez nich postaci historycznych. Najbardziej charakterystyczna postać Józefa Piłsudskiego, grana przez Jerzego Duszyńskiego, ukryta od lat pod obfitym wąsem i krzaczastymi brwiami, z charakterystycznym wschodnim akcentem, jest szczególnie przekonująca.

Scena otwarcia obrad nowo wybranego sejmu, w momencie składaniu przysięgi, zmusza widza do mimowolnej próby odgadywania personaliów posłów i dokonywania porównań oraz oceny doboru aktorów. Grana przez Zdzisława Mrożewskiego postać ministra i prezydenta jest znakomita. Aktor z maestrią nakreślił sylwetkę człowieka dumnego, ale niezarozumiałego, świadomego swych obowiązków wobec kraju, zdającego sobie doskonale sprawę z chorób trawiących Polskę, szukającego antidotum, które miało pomóc wyjść z tego stanu zapaści.

Przed największym wyzwaniem stanął Marek Walczewski (Eligiusz Niewiadomski). Jedyny raz pojawia się we wspólnej scenie w trakcie zamachu na życie Narutowicza. W pozostałych stoi sam przed kamerą i składa przed sądem długie wyjaśnienia, które utwierdzają utwierdzają widza w przekonaniu, że ma do czynienia z człowiekiem opętanym żądzą zabicia Narutowicza, realizującym chorobliwą wizję, która jest dla niego rodzajem powołania, a on sam narzędziem w rękach opatrzności dziejowej. Świadczą o tym słowa, które miały mówić o jego politycznej poprawności: „do winy się nie przyznaję, ale do złamania prawa, tak…”.

Kamera korzysta ze zbliżeń i widzimy Niewiadomskiego/Walczewskiego przez cały czas w takim planie. Postać grana przez Marka Walczewskiego jest przerażająca, nie ma w niej żadnego ludzkiego odruchu, jest zimna i wyrachowana, nosi znamiona szaleństwa, stoi w opozycji do jego adwersarza, jakim los uczynił trochę przypadkowo Narutowicza/Mrożewskiego. To nie on przecież miał paść ofiarą prawicowego fanatyka, ale Józef Piłsudski, o czym zgodnie z faktami mówi postać grana przez Walczewskiego. Owa historyczna i filmowa dychotomia świetnie wybrzmiewa na ekranie. Pomysł na zestawienie dwóch skrajnie różnych osobowości i charakterów stanowi mocny punkt filmu. Namiętne tyrady Niewiadomskiego zostały zestawione ze spokojem, opanowaniem i erudycją Narutowicza. Narastające napięcie i osoba przemawiającego zabójcy wprowadzają element niepokoju, oczekiwania na to, co nieuchronne, co nieodwracalne.

Umieranie Narutowicza ma znamiona dostojeństwa i moralnego zwycięstwa prezydenta, człowieka, który po przyjęciu najważniejszego stanowiska w państwie jest pewien swoich racji, ale także pogodzonego z tym, że będzie mu od tego momentu towarzyszyć ryzyko związane z zagrożeniem życia, o czym świadczą słowa skierowane do Leopolda Skulskiego przed wizytą w dniu śmierci u kardynała Aleksandra Kakowskiego.

Już na początku filmu zaznaczono, że losy bohaterów historycznych i filmowych przecięły się tylko na chwilę — w Towarzystwie Zachęty Sztuk Pięknych — i wpłynęły na losy kraju. Godną odnotowania jest kreacja Tomasza Zaliwskiego, grającego rolę Macieja Rataja. Ten aktor, pojawiający się w filmach najczęściej na drugim planie, także u Kawalerowicza otrzymał niewielką rolę, ale po raz kolejny wywiązał się wyśmienicie z powierzonego mu zadania.

W omawianym dziele uderza wielość epizodycznych ról, ale, co należy podkreślić, wyróżnił się w nich także Jerzy Sagan w roli Wincentego Witosa.

Prawda historyczna

Akcja filmu rozpoczyna się w 1920 r. od pogrzebu żony przyszłego prezydenta. Kolejne ujęcie pokazuje Eligiusza Niewiadomskiego, składającego przed sądem wyjaśnienia pokazujące go jako człowieka przekonanego o swoich racjach, nieprzejednanego i opętanego myślą o słuszności swojego czynu. Poznajemy też postać Gabriela Narutowicza. Po wieloletnim pobycie w Szwajcarii postanawia on powrócić do ojczyzny. Nie jest to decyzja łatwa. W tym kraju spędził prawie całe dorosłe życie, tutaj wypracował swoją pozycję. Przyjazd do kraju mógł być ryzykowny, ale po śmierci małżonki była to pewna forma terapii. Zamknięcie szwajcarskich spraw miało pomóc mu w powrocie do psychicznej równowagi. Dość szybko został doceniony przez środowisko polityczne wciąż młodego kraju. We wrześniu 1919 r. na zaproszenie polskiego rządu przybył do Polski, by w czerwcu 1920 r. objąć tekę ministra robót publicznych, a następnie aż do prezydentury, sprawować funkcję ministra spraw zagranicznych najpierw w rządzie Artura Śliwińskiego, później Juliana Nowaka. To dla ojczyzny Narutowicz porzucił dobrze płatną pracę, co jego szwajcarscy współpracownicy określili mianem niezrozumiałej patriotycznej mistyki, jak się okazało przejawiającej się inaczej niż działania Niewiadomskiego, który uważał je za nadrzędne, ratujące naród polski przed katastrofą.

W wyborach w 1922 r. kandydował z list Państwowego Zjednoczenia na Kresach, ale bezskutecznie. Po nieudanych dla niego wyborach pozostał na stanowisku ministra spraw zagranicznych. Dużym zaskoczeniem było zgłoszenie jego kandydatury na prezydenta przez działaczy PSL „Wyzwolenie” i ten wątek jest dość wyraźnie zaakcentowany. Początkowo, namawiany przez Józefa Piłsudskiego, miał odmówić, jednak ostatecznie wyraził zgodę na udział w wyborach.

Wybory 9 grudnia miały burzliwy przebieg. Do samego końca trwały dyskusje, próby porozumienia między stronnictwami. Padały propozycje bardziej lub mniej abstrakcyjne. Pierwsza tura nie przyniosła rozwiązania, w drugiej odpadł kandydat socjalistyczny — Ignacy Daszyński. W kolejnych: Jan Baudouin de Courtenay — kandydat połączonych klubów mniejszości narodowych, Stanisław Wojciechowski z PSL „Piast”. Do finałowej rozgrywki wszedł Narutowicz i Maurycy Zamoyski. Większą liczbę głosów uzyskał Narutowicz — 289, wobec 227 Zamoyskiego. Wygrana dzięki głosom PSL „Piast”, lewicy i klubów mniejszości narodowych była olbrzymim zaskoczeniem dla endecji i doprowadziła do rozpętania przez nich nagonki na prezydenta elekta. Prym wiedli dziennikarze endeckich dzienników — „Gazety Warszawskiej” i wspomnianej w filmie „Gazety Porannej 2 Grosze”. Na ulice Warszawy wyszli jej mieszkańcy, którzy protestowali przeciwko wyborowi Narutowicza. Przed zaprzysiężeniem Narutowicza na ulicach Warszawy pojawiło się wojsko. Do Łazienek, miejsca zamieszkania Narutowicza, odkomenderowano dodatkowych żołnierzy. Wzmocniono też ochronę Piłsudskiego. Nastroje pokazane w filmie nie są przesadzone, pokrywają się ze wspomnieniami Aleksandry Piłsudskiej, żony marszałka, która pisała: „Wybór Narutowicza na prezydenta został przejęty z zaciekłą wrogością przez Narodową Demokrację, dlatego jedynie, że był bliskim Piłsudskiego. Zagrano na najniższych uczuciach szerokich mas: prasa prawicowa rozpętała kampanię nienawiści przeciw niemu, nazywając go Żydem. Było to świadome kłamstwo. W Warszawie zorganizowano dwunastogodzinny strajk na znak protestu. Powóz Narutowicza, kiedy jechał do sejmu na złożenie przysięgi, młodzież Narodowej Demokracji obrzuciła błotem; roznamiętniony agitacją tłum uliczny wył, wrzeszczał i wygrażał na widok nowego prezydenta. Byłam wtedy w mieście.

W ścisku nie mogłam się prawie ruszyć. Z jednej strony parła na mnie stara, przygłucha chłopka, która bez przerwy pytała, o co chodzi, z drugiej — gruba, wielka służąca. Ta ostatnia, z czerwoną twarzą — podrygiwała całym swym ciałem, wymachując pięściami i krzycząc: — Precz z Narutowiczem! Precz z Żydem! Gdy jej zabrakło oddechu, powiedziałam, że znam dobrze rodzinę Narutowiczów; nikt z nich nie pochodzi z Żydów. Ale to groch o ścianę. Za chwilę znowu zaczęła wrzeszczeć: — Żydzi nie będą nami rządzili! Skończyło się na tym, iż wszyscy dookoła mnie krzyczeli i przeklinali w podobny sposób. Nie miałam wątpliwości; wśród tłumu znajdowali się agitatorzy”[10].

Kawalerowicz świetnie ukazał histerię ulicy podburzanej przez część polityków. W filmie dość mocno wybrzmiewa absencja premiera Juliana Nowaka. Faktycznie, pod błahym pretekstem uniknął obowiązku towarzyszenia Narutowiczowi w drodze do sejmu. Rozpoczęte 9 grudnia demonstracje trwały do 11 grudnia, do zaprzysiężenia Narutowicza na prezydenta[11]. To wtedy znany z taktu i ukształtowany przez atmosferę pełnej tolerancji w Szwajcarii Narutowicz powiedział do Piłsudskiego: „Ma Pan rację, to nie jest Europa. Ci ludzie lepiej się czuli pod tym, kto karki im deptał i bił po pysku”[12]. To bardzo mocne słowa, które do postaci „skrojonej” przez Kawalerowicza nie pasują, ale ukazują ludzkie oblicze człowieka, którym targają silne emocje.

Kolejne dni wypełniły trudne rozmowy prowadzone w celu stworzenia rządu i wydawało się, że nastroje ulicy się wyciszają. 14 grudnia doszło w Belwederze do spotkania z Piłsudskim, który złożył oficjalnie władzę na ręce Narutowicza. Następnie prezydent powierzył ówczesnemu ministrowi pracy, Ludwikowi Darowskiemu, misję utworzenia rządu. Tym działaniem Narutowicz zostawiał sobie czas na zbudowanie stabilnego rządu, który miał uzyskać większość sejmową. Tego wątku Kawalerowicz nie ukazał. Skupił się natomiast na odtworzeniu ostatniego dnia urzędowania prezydenta Narutowicza. 16 grudnia przywitał późnojesiennym chłodem, potem się rozpogodziło. Ten dzień prezydent rozpoczął konną przejażdżką. Potem w dobry nastrój wprawiła go wizyta Leopolda Skulskiego, byłego premiera i ministra spraw wewnętrznych, z którym łączyła go przyjaźń i wspólna pasja do polowania. Następnie w filmie widzimy prezydenta podpisującego z satysfakcją akt łaski dla skazanego na śmierć, a potem wizytę u kardynała Aleksandra Kakowskiego. Zgodnie z harmonogramem dnia Narutowicz wraz ze Stanisławem Carem, szefem swojej kancelarii, pojechał na otwarcie wystawy do Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych. Obok prezydenta uczestniczyć miała w niej elita polskiego państwa — premier, ministrowie, dyplomaci. W Zachęcie rozegrał się ostatni dramat. Eligiusz Niewiadomski, wykładowca w Szkole Sztuk Pięknych Politechniki Warszawskiej, krytyk i malarz, zwolennik endecji, trzema strzałami z rewolweru pozbawił życia prezydenta Gabriela Narutowicza. Już pierwszy strzał okazał się śmiertelny. Pogrzeb Narutowicza odbył się 19 grudnia; zwłoki złożono w katedrze św. Jana w Warszawie.

Napisy końcowe filmu informują widza, że „Następnego dnia po uroczystościach pogrzebowych Zgromadzenie Narodowe dokonało wyboru nowego prezydenta Rzeczypospolitej. Już w pierwszym głosowaniu wybrany został Stanisław Wojciechowski. Eligiusz Niewiadomski został skazany dnia 30 grudnia 1922 roku na karę śmierci. Nowy Prezydent nie skorzystał z prawa łaski. Wyrok wykonano”. 31 stycznia 1923 r., na stokach Cytadeli, z okrzykiem „Ginę za Polskę, którą gubi Piłsudski!”, Niewiadomski został rozstrzelany.

[1] J. Rek, Kino Jerzego Kawalerowicza i jego konteksty, Łódź 2008, s. 153.

[2] L. Bajer, Realizm ascetyczny, „Kino” 1977, nr 10, s. 2.

[3] A. Helman, Mistrz psychologicznej gry, „Kino” 1997, nr 3, s. 22.

[4] Jerzy Kawalerowicz. Malarz X muzy, Łódź 2012, ss. 161–162.

[5] J. Rek, Kino Jerzego Kawalerowicza…, dz. cyt., s. 154.

[6] Tamże, s. 154.

[7] Tamże, s. 161.

[8] M. Dipont, „Spotkania na Atlantyku” czyli o filmach niezrealizowanych, „Kino” 1980, nr 10, s. 5.

[9] A. Helman, Mistrz psychologicznej…, dz. cyt., s. 22.

[10] A. Piłsudska, Wspomnienia, Warszawa 1989, s. 202.

[11] T. Nałęcz, Rządy Sejmu 1921–1926, Warszawa 1991, s. 26.

[12] J. Piłsudski, Pisma zbiorowe, Warszawa 1937, t. VI, s. 56.

Nota biograficzna:

Jerzy Kawalerowicz (1922–2007) — reżyser m.in.: Matki Joanny od Aniołów, Pociągu, Faraona, Śmierci prezydenta, Quo vadis. Po wojnie ukończył Kurs Przysposobienia Filmowego w Krakowie. Rozpoczął także studia w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Prace przy filmie rozpoczynał od asystowania reżyserom. Gromadę — pierwszy samodzielny film — zrealizował w 1951 r. W 1955 r. został kierownikiem artystycznym zespołu filmowego „Kadr”. W 1980 r. rozpoczął pracę wykładowcy w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi. Jego Faraon w 1966 r. otrzymał nominację do Oscara. Śmierć prezydenta w 1978 r. otrzymała nagrodę Srebrnego Niedźwiedzia na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Berlinie.

Pytania pomocne w dydaktyce:

  1. Czy potrafisz wskazać miejsca historyczne, w których rozgrywa się akcja filmu?
  2. Dlaczego Gabriel Narutowicz podjął decyzję o kandydowaniu na urząd prezydenta?
  3. Jakich argumentów użył Eligiusz Niewiadomski, tłumacząc sądowi powody zabójstwa prezydenta Narutowicza?
  4. Dlaczego politycy prawicy nie chcieli uznać wyboru Gabriela Narutowicza?
  5. Jakie ryzyko dla Polski niósł zamach na prezydenta Gabriela Narutowicza?

Bibliografia:

  1. L. Bajer, Realizm ascetyczny, „Kino” 1977, nr 10, ss. 2–6.
  2. M. Dipont, „Spotkania na Atlantyku” czyli o filmach niezrealizowanych, „Kino” 1980, nr 10, ss. 5–7.
  3. A. Helman, Mistrz psychologicznej gry, „Kino” 1997, nr 3, ss. 21–22.
  4. Jerzy Kawalerowicz. Malarz X muzy, Łódź 2012.
  5. T. Nałęcz, Rządy Sejmu 1921–1926, Warszawa 1991.
  6. A. Piłsudska, Wspomnienia, Warszawa 1989.
  7. J. Piłsudski, Pisma zbiorowe, t. VI, Warszawa 1937.
  8. J. Rek, Kino Jerzego Kawalerowicza i jego konteksty, Łódź 2008.
tytuł: Śmierć prezydenta
rodzaj/gatunek: obyczajowy, historyczny, polityczny
reżyseria: Jerzy Kawalerowicz
scenariusz: Jerzy Kawalerowicz, Bolesław Michałek
zdjęcia: Jerzy Łukaszewicz
muzyka: Adam Walaciński
obsada: Zdzisław Mrożewski, Marek Walczewski, Henryk Bista
produkcja: Polska
rok prod.: 1977
czas trwania: 137 min
Wróć do wyszukiwania