Praca nauczyciela polonisty
z wykorzystaniem technologii informacyjnej

Barbara Strzelecka

nauczycielka języka polskiego i wiedzy o kulturze w XII LO w Łodzi

Badania socjologiczno-demograficzne wskazują, że absolwenci polskich szkół zmieniają w trakcie swojego życia profil zawodowy do pięciu razy. Dowodzą one, że na rynku pracy potrzebni są ludzie otwarci, elastyczni, zdolni do zmiany nie tylko zawodu, ale także kraju czy miasta zamieszkania, mobilni, nadążający za nowoczesnymi trendami. A my nadal uczymy w szkole polskiego, historii, matematyki, geografii, biologii, fizyki itp. jako odrębnych przedmiotów, wprowadzamy kolejną reformę szkolnictwa, która jest krokiem w przeszłość, zamiast budować system szkolnictwa odpowiadający współczesnym czasom i ich potrzebom. Kiedy świat otwiera się na nowoczesną humanistykę i filozofię jako przedmioty interdyscyplinarne, my redukujemy godziny polskiego na rzecz matematyki, banalizujemy rolę wykształcenia humanistycznego.

Niektórzy twierdzą, że szkoła musi być nieco archaiczna, bo ma uczyć tradycji, podstaw, świadomości korzeni, wreszcie wartości, a te są niezmienne od lat. Inni uważają, że szkoła ma kształcić w kierunku prognozowanych zmian świata, a zatem ma je wyprzedzać. Tak, jakby nie można było w nowoczesnym szkolnictwie znaleźć miejsca także wiedzy o tradycji i wartościach…

Istotę problemu, jakim jest kształt nowoczesnego szkolnictwa, stanowi więc zarówno system organizacyjny (jakie typy szkół?), jak i siatka godzinowa przedmiotów, zakres kształcenia przedmiotowego, spójność z nowoczesną wizją świata, ale przede wszystkim znalezienie drogi do uczniów, którzy dziś w ogromnej większości odrzucają szkołę. Czy odrzucają ją bardziej niż kiedyś? Zawsze istniały wagary? Zawsze istniał podział na prymusów i łobuziaków (niechcąco Gombrowiczowska aluzja)? Ależ oczywiście, tyle że nigdy dotąd szkoła nie musiała konkurować z tak atrakcyjnym dla ucznia światem, a jednocześnie tak dostępnym, tak liberalnym i tak pełnym obietnic. Obietnic, że nie musi się uczyć.

Pytanie, jak mówić do ucznia, żeby słuchał, też nie jest nowe (S. Bortnowski: „Nauczycielu, nie nudź!”). Na dodatek niektórzy dziennikarze ogłosili triumfalnie koniec epoki kredy. Co jest więc największym wyzwaniem współczesnej edukacji? Zastosować tablety w pierwszej klasie? Dostarczyć podręczniki w formacie cyfrowym? A może jednak zbudować u uczniów mechanizm przyciągania do szkoły, angażowania do zadań i ćwiczeń intelektualnych, w taki sposób, żeby podejmowali tę aktywność spontanicznie i ochoczo?

Polem, na którym szkoła przegrywa z zabawą, są gry online. Przy nich uczeń może przesiedzieć całą noc. Ach, stworzyć szkołę na miarę GRY! To jest prawdziwe wyzwanie. Teoria grywalizacji zakłada motywowanie uczestników zabawy do uzyskania etapu końcowego rozgrywki poprzez system nagród i bonusów. W grze chodzi o skierowanie aktywności uczestników na określony cel. Bajecznie proste zadanie: zaprojektować taki zestaw zadań i ćwiczeń, które uczeń chciałaby rozwiązać, bo byłyby to rozrywkowe, łatwe, nienudne i jeszcze dawałoby jakieś określone korzyści. W praktyce edukacja (a nawet e-edukacja) nadal jednak jest procesem żmudnym.

Centralny Gabinet Edukacji Filmowej zaproponował mi podzielenie się swoimi doświadczeniami nauczyciela-praktyka, który wykorzystuje nowoczesne technologie, media, środki audiowizualne. Nie ma dla mnie nic przyjemniejszego, gdyż ostatnie 10-15 lat poświęciłam właśnie poznawaniu możliwości edukacyjnych internetowych technologii.

Zaczęło się od wortalu polskiwdwunastce.

Zawiedziona kolejnymi wydawnictwami wprowadzającymi akurat nie te teksty literackie do analizy, które moim zdaniem pozwalają jakiś temat zrealizować najlepiej, postanowiłam stworzyć na własny użytek zawodowy coś w rodzaju „podręcznika”, który zawierałby przede wszystkim antologię tekstów, ale także jakieś zagadnienia utrwalone i zapisane, bo na lekcji zawsze na powtórki jest za mało czasu.

Tak powstał projekt zrealizowany przy technicznym współudziale mojego ucznia, wtedy drugiej klasy, zdolnego matematyka, genialnego informatyka, którym kierowała samodzielna pasja, a przy okazji wrażliwego czytelnika (na lekcjach pod ławką czytał Manna). Nie mogłam mieć lepszego partnera do tego projektu. Widział jego sens, doceniał rolę i gotów był poświęcić dziesiątki godzin pracy w domu nad wydumaną przeze mnie stroną WWW. Powstał portal, który rozrastał się i zmieniał w czasie. Jego intencją było integrowanie wiedzy humanistycznej. Miał zakładki dotyczące literatury, języka, filozofii, wiedzy o kulturze (zanim taki przedmiot wprowadzono do szkół), antologię tekstów, dział Czytelnia, do którego początkowo recenzje pisałam ja, a później uczniowie. Założenie projektu było takie, że ja inicjuję, a oni dopisują, poszerzają, uzupełniają.

Początkowo wszyscy zachłysnęliśmy się pomysłem. Księga gości pękała w szwach i zamieniła się w dzisiejsze forum internetowe. Każdy odwiedzający chciał zostawić pozytywną opinię o projekcie. To były czasy romantyczne w internecie.

Od razu do portalu dołączyłam blog (belferbloguje). Wtedy jeszcze nikt nie blogował (albo niewielu). Blog nauczycielski miał być wprawką felietonową: krótkie zabawne historyjki z życia szkoły, widziane okiem belfra. Z czasem nabrał akcentów osobistych, aż z powodów osobistych został ocenzurowany. Nie ma nic bardziej destrukcyjnego niż autocenzura.

Blog był tym, co przyciągało dyskutantów. Były wpisy, które zyskały do 100 postów: głębokich, zaangażowanych, intelektualnie ambitnych — o świecie, o szkole, o tradycji, o historii, o wartościach… Pisali głównie absolwenci, do nich dołączali co odważniejsi w wyrażaniu sądów uczniowie. Ale nie tylko oni, bo także tacy, którzy się słowem nie odzywali na lekcjach. I jak to bywa z forum: stworzyliśmy więź, pomimo różnicy poglądów, zyskaliśmy świadomość jakiejś wspólnoty. Łączyła nas Dwunastka i to, co tam przeżyliśmy. Czego chcieć więcej?

Doświadczenia z portalem edukacyjnym zaowocowały kolejnym moim zainteresowaniem — edukacją online. Dzięki zaprzyjaźnionemu informatykowi uzyskałam platformę e-learningową Moodle.

 

Zbudowałam na niej kilka kursów tematycznych dla moich uczniów. Tak rozpoczął się mój Blended learning, czyli nauczanie mieszane: zajęcia lekcyjne uzupełniane lub uatrakcyjniane przez treści online.

O ile do nauczania języka polskiego mam tam kursy problemowe (np.: Paradygmat romantyczny, Pozytywizm, e-Ferdydurke, Wyspiański-Patron, Poetyka dla każdego), o tyle kurs Wiedza o kulturze w założeniu miał obejmować całość zagadnień przedmiotowych, podzielonych na działy problemowe. Każdy dział zawiera moje prezentacje lekcyjne, do których uczeń może w każdej chwili wrócić. Poza tym są tam: baza materiałów do obejrzenia (np. wideoklipy do omawianych lektur, tekstów poetyckich), przesłuchania (pliki muzyczne) czy przeczytania (tych jak najmniej) oraz zadania do wykonania i przesłania mi przez platformę. Zadania mają różną formę: graficzną, filmową, normalną krótką wypowiedź… — w zależności od tematu. Uczniowie mają możliwość rozwijania najprostszych umiejętności IT: formatowania tekstu, wstawiania obrazu, obróbki obrazu, obróbki filmowej, tworzenia własnych prac, np. kolaży, memów, prezentacji, filmów. Platforma ma swoje ograniczenia przesyłu danych, więc większe prace należy dostarczać do nauczyciela w inny sposób, na osobnym nośniku. Praca nad zadaniami uczy poszukiwania danych w sieci i ich weryfikacji (czego uczniowie na ogół nie potrafią robić; wszystko, co w internecie się pojawia, jest dla nich wiedzą objawioną, choćby to była „Nonsensopedia”). Drobiazgowo sprawdzam autorstwo prac, ucząc szacunku dla dorobku intelektualnego innych i stosowania się do prawa autorskiego w sieci. Niestety, uczniowie przychodzą do liceum ze szkół niższego szczebla z przekonaniem, że kopiowanie jest sposobem na odrabianie lekcji.

Kiedy zaczynałam pracę z platformą, uczniów bawiło indywidualizowanie swojego profilu cytatami, zdjęciami; budowali jakieś logo, jakąś swoją charakterystykę. Ale to było przed czasami Facebooka… Dziś to działanie na platformie jest już zapomniane, bo ozdabiają swoje profile gdzie indziej. W pierwszym roku pracy na platformie kwitły fora tematyczne, gdyż premiowałam co najmniej 5 postów oceną z przedmiotu. A jak już rozgorzała dyskusja, to nikt nie oglądał się na limit minimum. Dyskutowaliśmy o obyczajach, savoir-vivrze, wierze, rolach kobiet i mężczyzn (WOK) albo o bohaterstwie i wzorcu matki Polki (Paradygmat romantyczny). Dzisiaj moi uczniowie mają możliwość dyskutowania na portalach społecznościowych, esemesują, nie chce im się rozwijać wątków na platformie.

Przykładowe zadania na platformie (romantyzm):

  • Uszereguj portrety Mickiewicza chronologicznie, odtwarzając jego życiową wędrówkę (na podstawie 5 zamieszczonych ilustracji).
  • Po obejrzeniu filmiku o malarstwie romantycznym zbuduj folder zawierający 10 wybranych obrazów różnych twórców z epoki romantyzmu.
  • Zabierz głos w dyskusji na forum, odnosząc się do tezy, że współczesna masowa wyobraźnia wyrosła na spadku romantycznym.
  • Wskaż 5 cech Ślubów panieńskich, które świadczą o parodystycznej konwencji tego utworu (zadanie na podstawie filmu w reż. F. Bajona).
  • Obejrzyj, wysłuchaj (Konradowska „pieśń upiora” z realizacji telewizyjnej Dziadów, nagranie J. Kaczmarskiego Zesłanie studentów, kartony A. Grottgera).

W mojej pracy nauczyciela wiedzy o kulturze wyróżniam jeden dział problemowy poświęcony filmowi jako dziedzinie sztuki. Nie wiem, jak można było pracować na tym przedmiocie bez bazy przygotowanych materiałów i ćwiczeń online. Moje prezentacje, opatrzone linkami, stają się hipertekstem, otwartym na wiedzę dostępną w sieci (fragmenty filmowe, wykłady na ich temat, recenzje, ćwiczenia).

Nad zagadnieniami filmowymi zwykle pracujemy metodą projektu. Uczniowie dostają zagadnienia problemowe i pracują przez 3–4 tygodnie nad wystąpieniem w grupach 4-osobowych. Wystąpienie ma omawiać problem na podstawie obejrzanych filmów i ilustrować go scenami lub kadrami.

Przykładowe tematy problemowe:

  • Film opowiada o naszych czasach i ich problemach.
  • Film jest elementem kultury masowej z jej wadami i zaletami.
  • Filmy zmieniają światopogląd ludzi, wpływają na sposób myślenia o świecie.
  • Montaż jest sposobem opowiadania filmowego.
  • Film operuje malarskim obrazem. Kadr jest obrazem symbolicznym.

Praca nad filmem stawia uczniów w roli ekspertów: recenzentów albo historyków kina, pozwala jednak również na wyrażenie własnych uczuć odbiorczych. Od zadań projektowych przechodzimy do kilku wykładów nauczyciela o historii kina i do pracy nad scenopisem oraz własnymi króciutkimi pracami filmowymi. W dobie telefonów komórkowych z funkcją wideonagrywania to prosta sprawa. Uczniowie uwielbiają nagrywać własne filmiki. Historyjka bazowa (Mistrz Dolanga i duch śmierci) zostaje nakręcona w różnych konwencjach: od horroru po melodramat. Uczniowie na etapie budowania kilkuujęciowego scenopisu określają, jakie ujęcia i plany wykorzystają, dodają uwagi o pracy kamery, pobierają pliki dźwiękowe do ilustracji nastroju lub tła — i taka improwizowana zabawa filmowa dostarcza wszystkim niemałej uciechy.

Proponowane ujęcie pracy nad filmem podporządkowane jest etapom:

  1. Zaangażowanie i wprowadzenie (projekty, krytyczne obejrzenie jakiejś liczby filmów — praca własna uczniów).
  2. Przyswojenie wiedzy (wykład nauczyciela, przykłady z historii kina, prezentacje, fragmenty filmowe, ćwiczenia i quiz filmowy na platformie).
  3. Tworzenie, wykorzystanie wiedzy w praktyce (budowanie scenopisu i nagrywanie filmów — praca uczniów na podstawie materiałów i zadań przygotowanych przez nauczyciela).

Jedno z zadań quizu filmowego na platformie e-learningowej Moodle:

Nowoczesna technologia sprawia, że mówienie o filmie przestaje być teoretyzowaniem. Uczniowie mogą sami zdobyć wiedzę, odtworzyć ją i przetworzyć.

Na zakończenie chciałabym się podzielić osobistą refleksją na temat sensu stosowania nowoczesnych technologii w dydaktyce. Nauczyciele języka polskiego często dystansują się do nich, zrzucając odpowiedzialność na słabą bazę informatyczną w szkole, brak dostępu do sieci czy brak czasu na kursy informatyczne. Chyba nie trzeba nikogo przekonywać, że lekcja opatrzona multimediami przyciąga uwagę ucznia bardziej niż nauczycielski monolog przed tablicą. Myślę, że dla współczesnego nauczyciela nie ma innej drogi, niż ta z wykorzystaniem sieci i bazy internetowych materiałów. Uczniowie już tam są, z nami lub bez nas. Zaprzęgnięcie technologii do służby na rzecz edukacji może dać lepsze efekty w nauczaniu (choć nie musi), ale przede wszystkim daje samemu nauczycielowi ogromny komfort pracy: stałą bazę ćwiczeń, odwołań, rozszerzeń, nawiązań, która może podlegać ciągłemu bogaceniu i urozmaicaniu. Ułożenie zadań obejmujących całość problemu (dana epoka albo treści obejmujące cały rok nauki) daje przekonanie o panowaniu nad procesem dydaktycznym, pozwala zbudować właściwą strukturę oceniania, rozplanować zadania w czasie.

Jest wszakże jeden istotny problem, na który napotyka nauczyciel chcący włączyć w swe działania e-learning: dyrektorzy szkół nadal nie traktują go jako właściwego czasu pracy nauczyciela, nie ma ustaleń ministerialnych, które włączyłyby te czynności w pensum nauczycielskie. Zatem godziny poświęcone na tworzenie, przeprowadzanie i weryfikowanie zadań online pozostają elementem pracy dodatkowej nauczyciela i wyrazem jego pasji. Nagrodą jest świadomość bycia twórcą ?.