Pavarotti (2019)

Reż. Ron Howard

Data premiery: 2 sierpnia 2019

Grzegorz Nadgrodkiewicz

Ilekroć na ekranach kin pojawia się film biograficzny utrzymany w konwencji dokumentalnej, tyle razy można mieć obawy, że twórcy niechętnie wyjdą poza klasyczną i – co tu dużo mówić – dość już wyeksploatowaną metodę konstruowania narracji z przeplatających się materiałów archiwalnych i zrealizowanych na potrzeby danej produkcji ujęć „gadających głów”. Czy w tym gatunku filmowym można się jeszcze spodziewać jakichś niespodzianek? Zeszłoroczna premiera dokumentalnego biopicu McQueen o znanym projektancie mody, w reżyserii Iana Bonhôte’a i Petera Ettedgui, dowodzi, że nawet tę lekko już zużytą formułę da się z powodzeniem odświeżyć. Również Anca Damian, realizując przejmujący fabularyzowany dokument Droga na drugą stronę (2011), pokazała, że faktualność materiału wyjściowego wcale nie musi nakładać ograniczeń na artystyczne sposoby wyrazu, a przemieszanie konwencji wysmakowanego filmu animowanego z twórczym przetworzeniem fotografii może prowadzić do kapitalnych efektów.

W kontekście choćby tych dwóch przywołanych przykładów Pavarotti Rona Howarda (zdobywcy Oscara i reżysera Pięknego umysłu [2001], jak na plakacie promującym film skrupulatnie zaznacza dystrybutor) nie jawi się jako produkcja wybitnie oryginalna, choć zawodu entuzjastom tego gatunku raczej nie sprawi. Howard zdaje relację z kolei życia i błyskotliwej kariery Luciana Pavarottiego w porządku chronologicznym. Poznajemy szczegóły z jego dzieciństwa, początki fascynacji popularnymi ariami operowymi, które po amatorsku wykonywał jego ojciec, zażyłą relację z matką, która odkryła jego talent śpiewaczy i swymi pochwałami dała mu bodaj najważniejszy impuls do porzucenia wyuczonego zawodu nauczyciela. Od momentu pierwszych występów operowych Pavarotti wszedł na ścieżkę błyskawicznie rozwijającej się kariery artystycznej. Występy na najważniejszych scenach operowych, role w najznamienitszym repertuarze klasycznym, sesje nagraniowe, trasy koncertowe (zwłaszcza ciesząca się gigantyczną popularnością współpraca z Plácidem Domingo i José Carrerasem w serii koncertów „Trzej tenorzy”), wreszcie bogata aktywność filantropijna, a w jej ramach między innymi wieloletnia organizacja projektu „Pavarotti i przyjaciele” w rodzinnej Modenie – wszystkie te elementy przypomniane przez Howarda składają się w filmie na wizerunek śpiewaka z Modeny jako artysty największego formatu, tytana pracy i perfekcjonisty. Zarazem jednak Pavarotti, zgodnie z relacjami świadków – jego żon, córek, przyjaciół i współpracowników – jawi się tu jako osoba o wielkim sercu, ceniąca tradycyjne wartości rodzinne (mimo zdrad małżeńskich, których się dopuszczał), przywiązana do swego rodzinnego miasta, potrafiąca swą bezpretensjonalnością i otwartością zjednywać współpracowników do największych przedsięwzięć artystycznych.

Cały prezentowany materiał Howard uporządkował w trzech aktach, mających przypominać strukturę opery, i tym samym wyraźnie zaznaczył trzy najważniejsze okresy w życiu i twórczości Pavarottiego: młodość i początki kariery, jej apogeum naznaczone występami scenicznymi i trasą „Trzej tenorzy” oraz czas działalności charytatywnej związanej między innymi z koncertami „Pavarotti i przyjaciele”. Taka konstrukcja nie sprawia wrażenia schematu sztucznie nałożonego na zgromadzony materiał dokumentalny; odbiera się ją jako coś naturalnego, w pewnym sensie oddającego ideę przenikania się życia i opery – największej miłości Pavarottiego, jak sam wielokrotnie przyznawał. Ideę tę Howard wyakcentował także w inny sposób, wprowadzając do ścieżki dźwiękowej powtarzający się refren arii Nessun dorma z opery Turandot Giacoma Pucciniego, co ciekawie wskazało na podobieństwo pewnych elementów losu Pavarottiego i „lirycznego” rysu postaci Pucciniowskiego Kalafa. Jeśli według mnie pewnym zarzutem wobec filmu byłoby niemal kurczowe trzymanie się tradycyjnej konwencji dokumentu biograficznego, to niewątpliwie największą zaletą produkcji Howarda są właśnie liczne przywołania arii wykonywanych przez Pavarottiego – czy to tylko we fragmentach i w trybie „ilustracyjnym” dokumentującym kolejne etapy jego kariery, czy też w całości, momentami autentycznie wzruszającej i pozwalającej docenić urok klasycznej opery.

Na równi z walorami muzycznymi Pavarottiego postawiłbym też – jak zawsze w przypadku produkcji należących do tego gatunku – wykorzystanie materiałów dokumentalnych. Howard otrzymał nieograniczony dostęp do rodzinnego archiwum Pavarottich i skrupulatnie z tego skorzystał, prezentując nie tylko materiały dotychczas niepublikowane (w tym przejmujące prywatne nagrania wideo z ostatnich miesięcy życia artysty, kiedy już zmagał się z chorobą i przebywał w szpitalu, zrealizowane przez jego drugą żonę), ale także ciekawie dobrane fragmenty telewizyjnych wywiadów z artystą czy found footage z jego podróży po świecie. Tego rodzaju archiwalia zawsze podnoszą wartość produkcji, zwłaszcza gdy są kreatywnie wplecione w całość dokumentu. Reżyser zdecydował się na wykorzystanie między innymi techniki repollero, która montażem, najazdami i odjazdami kamery czy przenikaniami pozwala ożywić, niejako zaanimować fotografie bądź statyczne kadry, dając im nowe życie w obrębie narracji. Dzięki temu „cytowane” zdjęcia czy fotosy stają się w opowiadanej historii czymś więcej niż tylko nieruchomymi planszami, które dopowiadają kontekst historyczny.

Co ciekawe, tę dość usztywnioną konwencję dokumentalną reżyser starał się też przełamać innymi chwytami, jak choćby tymi pozwalającymi przybliżyć właściwe Pavarottiemu pogodne usposobienie i poczucie humoru – cechy chyba najczęściej przywoływane w relacjach jego bliskich i przyjaciół. Dla przykładu warto tu zwrócić uwagę na jedną ze wstawek humorystycznych, gdy ujęcie gdakającej kury żartobliwie komentuje zajście podczas trasy koncertowej, kiedy to współpracownicy artysty, dla spełnienia jakiejś jego zachcianki, deklarowali nawet gotowość wydojenia kury. Na podobnej zasadzie, dając wyobrażenie o ufności Pavarottiego wobec ludzi, reżyser zestawił jego słowa i wypowiedź pracownika PolyGramu – gdy wydając jedną z płyt, artysta naruszył zasadę wyłączności. Delikatnie przywoływany do porządku przez prawnika firmy fonograficznej, naiwnie, ale szczerze tłumaczył się tym, że przecież „Życie jest takie krótkie”.

W ten sposób Howard odmalował portret jednego z największych śpiewaków operowych w historii. Jego wizualna „argumentacja”, łącząca wątki prywatne i te dotyczące aktywności zawodowej tenora, wydaje się w tym względzie przekonująca. Z filmu wyłania się obraz – by ująć to najprościej – dobrego człowieka o wielkim sercu, wyczulonego na krzywdę innych (i mogącego ją naprawiać dzięki sławie oraz pieniądzom), a przede wszystkim niezwykle wrażliwego artystycznie, tworzącego wielką sztukę i szczęśliwego tą właśnie sztuką, ale jak to często bywa, także nękanego zwykłymi ludzkimi namiętnościami i słabościami. Reżyser nie unika wskazania również tych momentów z życia Pavarottiego, gdy wdawał się w potajemne romanse z kobietami. Chwilami można odnieść wrażenie, że ze względu na miarę jego talentu i zalety osobowościowe (na przykład dobroczynność czy dar zjednywania sobie ludzi) Howard w jakimś sensie rozgrzesza swego bohatera ze zdrad małżeńskich albo faktu, iż do pewnego stopnia zaniedbywał on wychowanie córek i pielęgnowanie ogniska domowego. Być może jednak – jak przekonuje nas reżyser – te ludzkie ułomności faktycznie trzeba widzieć jako drobiazgi, które warto usunąć w cień niepamięci, zwłaszcza gdy w relacjach córek i pierwszej żony Pavarottiego nie usłyszymy śladów żywionej urazy do ojca i męża, a szczególnie ze względu na najwyższej klasy spuściznę artystyczną (utrwaloną choćby w nagraniach koncertów, rejestracjach oper czy licznych wydawnictwach płytowych), którą tenor z Modeny pozostawił po sobie, a która w pierwszym rzędzie powinna zaświadczać o jego klasie i formacie.

Z przywoływanych w filmie wypowiedzi Pavarottiego chyba najbardziej wyraziste są te, które dotyczą jego stosunku do opery jako sztuki dla wszystkich. Parokrotnie w filmie słyszymy jego słowa o niechęci wobec stawiania granic między tak zwaną sztuką wysoką a niską. Pragnienie zatarcia tego rozróżnienia widoczne było także w dużej aktywności popularyzatorskiej tenora, który arie operowe wykonywał na całym świecie, od Chin po Amerykę (także tę środkowa, pozametropolitalną), a w koncertach „Pavarotti i przyjaciele” na scenie wykonywał repertuar operowy i popularny (w tym rockowy) z takimi artystami jak choćby Celine Dion, Liza Minnelli, Elton John, Bono, Sting, Eric Clapton czy zespół Queen. Ten właśnie aspekt popularyzatorski warto uczynić punktem wyjścia rozmowy o filmie z młodymi widzami. Nie od rzeczy byłyby tu pytania o miejsce i znaczenie opery w ich edukacji artystycznej: czy jest to dla nich sztuka elitarna i hermetyczna? na ile jest ona atrakcyjna dla młodych odbiorców i czy może konkurować z ich „współczesnymi” fascynacjami muzycznymi? do jakiego stopnia jest dla nich wiarygodna, gdy idzie o takie ponadczasowe tematy bądź toposy, jak miłość, zdrada, zabójstwo czy przebaczenie. Być może film Rona Howarda – o ile nie zainspiruje dyskusji wiążącej się bezpośrednio z omawianą tu formułą dokumentalną, jej dzisiejszą nośnością i postacią samego Pavarottiego – stanie się impulsem do zainteresowania młodych widzów tym klasycznym gatunkiem muzycznym.

tytuł: Pavarotti
rodzaj/gatunek: dokumentalny, biograficzny
reżyseria: Ron Howard
scenariusz: Mark Monroe, Cassidy Hartmann
zdjęcia: Michael Dwyer, Axel Baumann, Michael Wood, Patrizio Saccò
muzyka: Matter Music (Ric Markmann, Danny Pinnella, Christopher Wagner)
obsada: Andrea Griminelli, Nicoletta Mantovani, Plácido Domingo, Angela Gheorghiu, Lorenza Pavarotti, Giuliana Pavarotti, Cristina Pavarotti, Bono
produkcja: Wielka Brytania, USA
rok prod.: 2019
dystrybutor w Polsce: Best Film
czas trwania: 110 min
odbiorca/etap edukacji: od lat 13/podstawowa (7-8), ponadpodstawowa, wyższa

Wróć do wyszukiwania