Król Artur: Legenda miecza (2017)
Reż. Guy Ritchie
Artur Gryz
Po raz pierwszy postać króla Artura pojawia się w piśmiennictwie w Historii Brittonum. Jest to dzieło historyczne spisane w latach 829-830, którego autorstwo przypisywane jest zwykle walijskiemu mnichowi Nenniuszowi. Co ciekawe, w opracowaniu tym, przedstawiającym dzieje Brytów i późniejszych mieszkańców Brytanii, Artur nie jest królem. Nenniusz informuje, że Artur walczył u boku królów brytyjskich i umiejscawia wydarzenia z jego udziałem na początku wieku VI. Z biegiem czasu postać Artura i jego towarzyszy broni obrasta legendą. Za sprawą autorów romansów dworskich, trubadurów i truwerów, tworzących w wieku XII i XII, na poły historyczna postać wodza Brytów z czasów walk przeciwko Anglom i Sasom została przekształcona w symbol średniowiecznego doskonałego władcy i rycerza.
Legendy arturiańskie pobudzały silnie wyobraźnię nie tylko ludzi średniowiecza. Od wieku XIX postać ta jest stale obecna w kulturze masowej. Jak utrzymują znawcy tematu, opowieść o królu Arturze i Rycerzach Okrągłego Stołu jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych legend kultury europejskiej. Nic więc dziwnego, że twórcy blockbusterów z Fabryki Snów postanowili przypomnieć szerokiej publiczności kinowej postać legendarnego władcy. Tym razem za produkcję wartą 175 milionów dolarów odpowiada brytyjski reżyser Guy Ritchie.
Z wielu względów kolejne przeniesienie przygód króla Artura na srebrny ekran nie wydaję się należeć do zadań najłatwiejszych. Przede wszystkim, cykl legend arturiańskich to niezwykle bogata skarbnica motywów i wątków. Można wyodrębnić wprawdzie kilka głównych linii narracyjnych (np. walka Uthera Pendragona o zjednoczenie Brytanii, jego związek z Igerną i narodziny Artura; dojście Artura do władzy i jego rządy w „złotym okresie” Camelotu; romans Lancelota i żony Artura – Ginewry; walka z Mordredem i śmierć Artura; poszukiwanie Świętego Grala), ale splecione z nimi są całe cykle dotyczące losów innych postaci, takich jak: Merlin, Tristan i Izolda, czy Percival. Z tego względu autorzy mieli szansę zawrzeć w dwugodzinnym filmie jedynie niewielki fragment legendy o królu Arturze. Ostatecznie Guy Ritchie zdecydował się przedstawić nam na ekranie historię walki młodego Artura z okrutnym wujem i uzyskania przez niego godności władcy.
Następnym problemem związanym z ekranizacją legendy o królu Arturze jest brak jednej, kanonicznej wersji opowieści. Co więcej, poszczególne linie narracyjne, związane z królem Arturem i Rycerzami Okrągłego Stołu, występują w różnych, niekiedy znacznie od siebie odbiegających, wersjach. Historie tyczące różnych bohaterów legend arturiańskich zawierają często informacje wzajemnie się wykluczające. Jeżeli więc chce się opowiedzieć o królu Arturze spójną historię, nieuniknionym jest dokonywanie pewnych modyfikacji i zmian w tradycyjnym przekazie. Oznacza to zaś, że twórcy spotkają się z krytyką ze strony „tradycjonalistów”, którzy przyzwyczajeni są do pewnych rozwiązań fabularnych czy też sposobu przedstawiania poszczególnych postaci.
Autorzy filmu musieli również zastanowić się, jak przełożyć na język współczesnego, wysokobudżetowego filmu średniowieczną opowieść w sposób, który będzie zrozumiały dla szerokiej, często młodzieżowej, publiczności i jak przedstawić interesująco i „świeżo” postać, na temat której powstało już blisko 150 filmów fabularnych i seriali.
No i wreszcie, last but not least, historia króla Artura musiała zostać opowiedziana w taki sposób, aby zainwestowane w superprodukcję pieniądze miały szansę przynajmniej się zwrócić. Wysokobudżetowe produkcje made in Hollywood rządzą się przecież nieubłaganymi prawami ekonomii.
Czy Guy Ritchie podołał zadaniu? Każdy może ocenić sam, udając się na projekcję filmu Król Artur: Legenda miecza. Miłośnicy X Muzy, pamiętający dwie części kinowych przygód Sherlocka Holmesa (Sherlock Holmes z roku 2009 i Sherlock Holmes: Gra cieni z 2011) lub niektóre wcześniejsze dokonania Brytyjczyka (Przekręt z roku 2000, Revolver z 2005, Rock’N’Rolla z 2008), już przed seansem mogą mieć pewne wyobrażenie o tym, czego po filmie mogą się spodziewać. Charakterystyczny dla filmów Ritchiego sposób narracji i montażu, pełen retro- i futurospekcji, spowalnianych kadrów oraz scen „kręconych z ręki” został zastosowany również w Królu Arturze. Dodatkowo reżyser, który jest również współautorem scenariusza, przyprawia opowieść odrobiną wisielczego humoru i uwypukla te elementy, które pozwolą – przede wszystkim młodemu widzowi – na identyfikację z bohaterami filmu. Dzięki tym zabiegom Król Artur: Legenda miecza odbiega znacznie od wcześniejszych ekranizacji, dla twórców których najistotniejszy był zawarty w legendzie wątek miłosny (Rycerze Okrągłego Stołu z roku 1953, Rycerz króla Artura z 1995) lub epickie zmagania bohaterów z nieuniknionym przeznaczeniem (Excalibur z roku 1981, Miecz bohaterów z 1984). Król Artur: Legenda miecza przywodzi na myśl raczej powieść łotrzykowską niż podniosłe i patetyczne podania o wyczynach średniowiecznego króla i jego towarzyszy.
Bez wątpienia przygody Artura zostały przedstawione w atrakcyjny wizualnie sposób. Efekty specjalne są wysokiej próby, a Jude Law (Vortinger) i Charlie Hunnam (Artur), kreujący postacie głównych adwersarzy, przyciągają uwagę widza. Całość uzupełnia interesująca, łącząca elementy celtyckie ze współczesnymi, muzyka autorstwa Daniela Pembertona.
Król Artur: Legenda miecza może być punktem wyjścia do przeprowadzenia interesujących zajęć z zakresu języka polskiego, historii, wos czy popularyzujących wiedzę o filmie. Dotyczyć to może wprowadzenia takich pojęć (i omawiania różnic między nimi), jak: mit, legenda, baśń, bajka, fantasy (w jej różnych odmianach) i fantastyka. Można zastanowić się, jakie widzimy różnice między królem Arturem Anno Domini 2017, a średniowiecznymi przekazami literackimi i co one mówią o współczesności i współczesnych. Miłośnicy kina mogą bawić się w tropienie świadomych lub nieświadomych zapożyczeń z innych produkcji kinowych (Władca pierścieni, Gladiator, Harry Potter, Jurassic Park, Robin Hood).