Kamienie na szaniec
Paweł Kosiński (analiza historyczna), Jadwiga Mostowska (analiza filmoznawcza)
Paweł Kosiński
Warszawa z kamieni na szaniec
Okupacja niemiecka Warszawy trwała od końca września 1939 do połowy stycznia 1945 r. Stolica Polski została wówczas zdegradowana do rangi miasta prowincjonalnego. Na mocy dekretu kanclerza Hitlera o administracji okupowanych ziem polskich niewcielonych do Rzeszy, od 12 X 1939 r. była stolicą nowo utworzonego dystryktu. W myśli zbrodniczych planów niemieckich przygotowanych przez inżyniera architekta Friedricha Pabsta (Die neue deutsche Stadt Warschau), a potwierdzonych przez samego Reichsfuhrera Himmlera (rozkaz z 16 II 1943 r.), hitlerowska Warschau miała być przede wszystkim wielkim węzłem komunikacyjnym zamieszkiwanym po lewej stronie Wisły przez ok. 100 tys. elitę Niemców, a po prawej stronie rzeki przez ok. 50 tys. skoszarowanych służących Polaków. W 1940 r. okupanci podzielili Warszawę na dzielnicę niemiecką, polską i żydowską (poza tym segregacja rasowa dotyczyła komunikacji miejskiej, sklepów, lokali gastronomicznych i rozrywkowych oraz parków), zaczęli zmieniać nazewnictwo ulic, wprowadzili nakaz dwujęzycznych napisów i przystąpili do usuwania polskich pomników. Wielkie zniszczenia nastąpiły po likwidacji getta w 1943 r. i klęsce powstania w 1944 r.
Lata wojny były czasem bezwzględnego wyzysku gospodarczego miasta oraz fizycznego wyniszczania, a także politycznej i kulturalnej dyskryminacji jego „nieniemieckiej” ludności. Wszystkie większe zakłady przemysłowe zostały skonfiskowane i znalazły się pod zarządem Wehrmachtu albo powierników cywilnych. Bezwzględną eksploatację siły roboczej prowadził niemiecki Urząd Pracy (wprowadzenie przymusu pracy, wywózki na roboty). Przedłużanie czasu pracy, zamrożenie płac, niedostateczne przydziały kartkowe i drożyzna artykułów pierwszej potrzeby dostępnych na wolnym rynku doprowadziły do drastycznego spadku stopy życiowej pracowników najemnych. Obraz nędzy dopełniały braki opału oraz ograniczenie dostaw prądu i gazu. Brutalizacja życia skutkowała rozrostem zjawisk patologicznych (donosicielstwa, szmalcownictwa, prostytucji, złodziejstwa). Niemcy zamknęli wszystkie niezawodowe szkoły wyższe i średnie oraz instytucje naukowe i muzealne, a ich majątek przejęli. Zakazali działalności politycznej i społecznej oraz kulturalnej, oświatowej i sportowej. Ich „rzeczoznawcy” regularnie grabili najcenniejsze dobra polskiej kultury konfiskując je zarówno w zbiorach publicznych, jak i prywatnych. Niezależne środki komunikacji społecznej okupanci zastąpili środkami masowego przekazu, które zostały podporządkowane celom hitlerowskiej propagandy. Ograniczeniu dostępu do informacji służyła konfiskata radioodbiorników, instalacja głośników ulicznych (szczekaczki), zezwolenie na druk tylko niewielu ściśle cenzurowanych polskich gazet (sztandarowym przykładem jest tu „Nowy Kurier Warszawski” zwany przez warszawiaków „Kurwarem”).
Mimo wszystko Warszawa była głównym ośrodkiem Polskiego Państwa Podziemnego. W niej koncentrowały się centralne agendy polskich władz politycznych i wojskowych. Dzięki Tajnej Organizacji Nauczycielskiej kwitło tajne nauczanie obejmujące wszystkie stopnie edukacji (m.in. było prawie 9 tys. studentów). Organizacje podziemne wszelkich odcieni politycznych masowo wydawały tajną prasę (w latach 1939–1945 wydano 1500 tytułów, z tego 20 ukazało się nieprzerwanie). W szerokim obiegu były fałszywe dokumenty umożliwiające legalne życie konspiratorom. W mieście wyczuwało się bojkot volksdeutschów i osób utrzymujących kontakty z Niemcami, wyraźnie piętnowana była lektura prasy gadzinowej, chodzenie do kin i uprawianie hazardu w niemieckich kasynach. Mnożyły się akcje sabotażowe (w dziedzinie propagandy i gospodarki), dywersyjne i odwetowe, z likwidacją najbardziej niebezpiecznych lub zwyrodniałych współpracowników aparatu okupacyjnego włącznie (ukoronowaniem tych akcji był zamach na dowódcę SS i policji SS-Brigadefuhrera i gen. mjr. policji Franza Kutscherę, 1 II 1944 r.).
Bardzo rozbudowane służby porządkowe (Policja Bezpieczeństwa – Sipo, Policja Porządkowa – Orpo i ich agendy) dla wymuszenia posłuchu ludności nie ograniczały się do egzekwowania godziny policyjnej, lecz stale w coraz większym zakresie stosowały krwawy terror: łapanki na roboty, aresztowania i uwięzienia połączone z torturami podczas przesłuchań, zsyłki do obozów koncentracyjnych, egzekucje tajne i publiczne. Ponad pięć lat niemieckiego panowania pozbawiło życia setki tysięcy mieszkańców Warszawy (w tym niemal wszystkich Żydów). Straty demograficzne Warszawy w latach wojny i okupacji można przedstawić jedynie w przybliżeniu, gdyż brak jest odpowiednich materiałów statystycznych (akta Wydziału Statystycznego i Ewidencji Ludności Zarządu Miejskiego uległy całkowitemu zniszczeniu). Dodatkowym utrudnieniem w ich oszacowaniu są głębokie przemiany liczby, rozmieszczenia i struktury ludności Warszawy w latach wojny i okupacji. Przyjmuje się, że w okrutny sposób w stolicy zginęło ok. 700 tys. ludzi. Do tej liczby należy dodać ok. 180 tys. zgonów spowodowanych nadzwyczaj ciężkimi warunkami życia w czasie okupacji (niedożywienie i spadek odporności na choroby oraz wysoki współczynnik umieralności niemowląt). W odniesieniu do zagadnienia strat demograficznych Warszawy szczególną wymowę ma porównanie liczby mieszkańców miasta na początku września 1939 r. – ok. 1250 tys. i w połowie stycznia 1945 r. – ok. 160 tys. ludzi. Ukoronowaniem polityki okupacyjnej było wydanie przez najwyższe władze Rzeszy rozkazu kompletnego zniszczenia miasta po upadku powstania warszawskiego, co próbowano skrupulatnie wykonać do ostatnich chwil panowania niemieckiego.
W takich warunkach historycznych w dorosłość wchodzili koledzy z jednej klasy o profilu matematyczno-fizycznym w liceum przy Państwowym Gimnazjum im. Stefana Batorego w Warszawie: Aleksy Dawidowski (ur. 3 XI 1920 r. w Drohobyczu, od 1930 r. w Warszawie), Jan Bytnar (ur. 6 V 1921 r. w Kolbuszowej, od 1931 r. w Warszawie) i Tadeusz Zawadzki (ur. 24 I 1921 r. w Warszawie) zdali egzamin dojrzałości w maju 1939 r. Wszyscy pochodzili z patriotycznych rodzin inteligenckich. Wszyscy po rozpoczęciu nauki w szkole Batorego wstąpili do 23. Warszawskiej Drużyny Harcerzy im. Bolesława Chrobrego, od koloru chust zwanej „Pomarańczarnią”. Wszyscy poważnie traktowali swoje obowiązki szkolne i harcerskie. Wszyscy na granicy wieku młodzieńczego i męskiego, po napaści Niemiec na Polskę, bez wahania przystąpili do zdawania życiowego egzaminu z wierności ideałom. Wszyscy zdali go celująco – oddali życie za przyjaźń i z miłości ojczyzny.
Pierwsza próba wzięcia udziału w walce z wrogiem zakończyła się dla Dawidowskiego, Bytnara i Zawadzkiego niepowodzeniem. Po wyjściu ze stolicy 7 IX 1939 r. wraz z harcerskim batalionem marszowym Chorągwi Warszawskiej na radiowy apel płk. dypl. Romana Umiastowskiego, szefa propagandy w Sztabie Naczelnego Wodza przez miesiąc błąkali się po wschodniej Polsce. Charakter, usposobienie i pasje sprawiły, że nie załamali się katastrofą wrześniową. Wkrótce po powrocie do Warszawy w październiku 1939 r. przystąpili do pierwszego PLAN-u (Polska Ludowa Akcja Niepodległościowa), tajnej organizacji działającej na przełomie 1939 i 1940 r., skupiającej środowisko czasopisma „Orka na Ugorze”, grupę KIMB (Krąg Instruktorów im. Mieczysława Bema) oraz harcerzy z 23. WDH. Tam rozpoczęła się ich przygoda z małym sabotażem. Początkowo była to propaganda uliczna – na obwieszczeniu gubernatora dr. Hansa Franka o utworzeniu Generalnego Gubernatorstwa (26 X 1939 r.) naklejali karteczki ze słowami: „Marszałek Piłsudski powiedziałby: a my was wszyscy w d… mamy”. Niebawem poszerzona o obrzydzanie warszawiakom udziału w publicznych zabawach – na początku grudnia 1939 r. rozpylili w luksusowym lokalu gastronomiczno-rozrywkowym „Adria” przy ul. Moniuszki 10 gaz wywołujący wymioty.
Wszyscy trzej szczęśliwie wystąpili z PLAN-u na krótko przez rozbiciem organizacji przez Niemców. W tym czasie zmuszeni wojenną nędzą zaczęli zarabiać na utrzymanie. Wybierając różnego rodzaju prace starali się, aby były to zajęcia również w jakiś sposób pożyteczne dla społeczeństwa. Początkowo wszyscy trzej zajęli się szkleniem okien, na co po zniszczeniach z września 1939 r. było ogromne zapotrzebowanie. Potem Bytnar udzielał korepetycji, Dawidowski jeździł rikszą, a w czasie wakacji pracował jako drwal, natomiast Zawadzki zajął się wyrobem marmolady.
Mimo podjęcia pracy zarobkowej nie zarzucili zaangażowania w konspirację. Wykonywali różnego rodzaju zadania, np. kolportowali nielegalną prasę i doręczali grypsy wysyłane przez więźniów politycznych. Poza tym prowadzili akcję samokształceniową, aktywnie uczestnicząc w spotkaniach dyskusyjnych, które wymagały solidnego przygotowania (m.in. na temat kombatanctwa, konieczności pracy na charakterem, życia po wojnie, etyce walki itp.). Na wiosnę 1941 r. związali się z organizacją małego sabotażu „Wawer”, której celem było prowadzenie walki z okupantem przy pomocy środków propagandowych. Przeprowadzane wówczas akcje (wybijanie witryn fotografów wystawiających zdjęcia umundurowanych Niemców, zrywanie z budynków hitlerowskich flag, rysowanie znaków Polski walczącej, dekorowanie ulic barwami narodowymi, rozrzucanie ulotek, gazowanie kin i sklepów „Nur fur Deutsche”, niszczenie odzieży Niemców, odsłonięcie autentycznej tablicy z napisem na pomniku Kopernika) były wielką harcerską grą: festiwalem odwagi, spostrzegawczości, refleksu, sprytu i poczucia humoru, ale i twardą szkołą posłuszeństwa, rzetelności i punktualności oraz planowania.
W jesieni 1942 r. przeszli od małego sabotażu do wielkiej dywersji. Ta zmiana była logiczną konsekwencją wcześniejszego rozwoju młodych bohaterów w myśl dalekosiężnej koncepcji „wychowania przez walkę” – programu Szarych Szeregów sformułowanego 22 VI 1941 r. Na rozkaz Kwatery Głównej Szarych Szeregów z 3 XI 1942 r. wraz innymi członkami czterech hufców warszawskich Grup Szturmowych sformowali Oddział Specjalny „Jerzy” Kierownictwa Dywersji Komendy Głównej Armii Krajowej. Zawadzki został w nim zastępcą dowódcy por. Ryszarda Białousa ps. „Jerzy”, Bytnar objął dowodzenie jednego z plutonów „SAD” (od słów „sabotaż” i „dywersja”), Dawidowski został dowódcą 1. drużyny („SAD–100″) i zastępcą Bytnara. Od tej pory jako harcerze należący do GS mieli w ramach etapu „Dziś” prowadzić działania dywersyjne, „Jutro” odbywać kursy wojskowe (szkolenie podchorążych – kryptonim „Agrykola” i niższych dowódców – kryptonim „Sonda”), „Pojutrze” kontynuować naukę na tajnych kompletach szkół wyższych oraz uczestniczyć w akcji samokształceniowej.
Patriotyzm, honor i odwaga młodych bohaterów wzmocnione podwójnym przyrzeczeniem: „Mam szczerą wolę całym życiem pełnić służbę Bogu i Polsce, nieść chętną pomoc bliźnim, być posłusznym prawu harcerskiemu” (sprzed wojny) oraz „Ślubuję na Twoje ręce pełnić służbę w Szarych Szeregach, tajemnic organizacyjnych dochować, do rozkazów służbowych się dostosować, nie cofnąć się przed ofiarą życia” (z okresu okupacji) zobowiązywały ich do największych poświęceń. Zawadzki, Bytnar i Dawidowski na etapie „Dziś” od początku 1943 r. wzięli udział w wielu różnych, bardzo niebezpiecznych akcjach bojowych. Przy tym Bytnar 18 I 1943 r. przy ul. Emilii Plater zastrzelił niemieckiego urzędnika Ernsta Marona, Zawadzki 16 I 1943 r. przy ul. Walecznych 26 dowodził wykonaniem wyroku śmierci na zdrajcy Ludwiku Herbercie, Bytnar przy ewakuacji magazynu materiałów wybuchowych 2 II 1943 r. przy ul. Brackiej 23 został ranny w udo podczas starcia z patrolem policji granatowej.
Godzina prawdziwej próby wybiła o 4:30 nad ranem 23 III 1943 r. To wtedy Gestapo aresztowało Bytnara w jego rodzinnym mieszkaniu. Ostre śledztwo połączone z bestialskimi torturami rozpoczęło się zaraz po przywiezieniu do więzienia Policji Bezpieczeństwa na Pawiaku i było kontynuowane w jej siedzibie przy al. J.Ch. Szucha. Zdruzgotani koledzy z GS postanowili go jak najszybciej odbić. Do działania byli przygotowani już tego samego dnia (akcja „Meksyk I”). Zmuszeni do czekania na formalną zgodę dowództwa do akcji („Meksyk II”) mogli przystąpić dopiero 26 marca. Bytnar wraz z 20 innymi osobami został brawurowo uwolniony pod Arsenałem (zbiegu ulic: Bielańskiej, Długiej i Nalewek), kiedy był przewożony z Szucha na Pawiak. Mimo to zakatowany zmarł 30 marca. Tego samego dnia zmarł też ranny w akcji Dawidowski. Dowodzący grupą „Atak” Zawadzki otrzymał w 3 maja Krzyż Walecznych.
Dzięki informacjom przekazanym przez Bytnara i Henryka Ostrowskiego ps. „Heniek” żołnierze AK zorientowali się w przebiegu śledztwa i roli jaką odegrali w nim SS-Oberscharfuhrer Herbert Schulz i SS-Rottenfuhrer Ewald Lange. Nie tylko dla pomsty zmaltretowanego kolegi, ale i ze względu na wiedzę Schultza i Langego o harcerskiej konspiracji wydano decyzję o ich likwidacji. Zawadzki i Sławomir Bittner ps. „Maciek” zastrzelili Schulza 6 V 1943 r. na ulicy Polnej, w pobliżu skrzyżowania z ul. Mokotowską. Ppor. Andrzej Góral ps. „Tomasz” (według innego źródła Jerzy Zapadko ps. „Mirski” i Kazimierz Kardaś ps. „Orkan”) wykonał wyrok na Langem 22 maja na rogu ul. Wiejskiej i pl. Trzech Krzyży.
Zawadzki przed śmiercią wziął udział jeszcze w kilku potyczkach. Przy okazji akcji odbicia więźniów pod Celestynowem w nocy z 19/20 V 1943 r. zdał egzamin oficerski i wkrótce potem otrzymał promocję na ppor. Po ukończeniu specjalnego kursu dostał 15 sierpnia upragniony stopień harcmistrza. Był też przypadkowo aresztowany i przez pewien czas więziony w wychowawczym obozie pracy policji bezpieczeństwa przy ul. Gęsiej („Gęsiówce”). Uczestnicząc w akcji „Taśma” jako obserwator – poległ w ataku na strażnicę Grenzschutzu w Sieczychach w nocy z 20/21 sierpnia.
Rok 1943, kiedy rozegrały się kulminacyjne wydarzenia opowieści Kamińskiego, był przełomowym rokiem II wojny światowej. Wehrmacht bezpowrotnie utracił inicjatywę strategiczną i stało się jasne, że ostatecznie zostanie pokonany. Na początku roku 6 Armia skapitulowała pod Stalingradem (2 lutego poddali się ostatni żołnierze dowodzeni przez gen. płk. Karla Streckera). Wiosną Niemcy i Włosi ponieśli klęskę w Afryce (12 maja skapitulował gen broni Hans Cramer, a 13 maja marszałek Giovanni Messe). W lecie Wehrmacht przegrał wielką bitwę pancerną na Łuku Kurskim (23 sierpnia ostatecznie załamał się ostatni kontratak jednostek niemieckich). W tym czasie Amerykanie i Brytyjczycy otworzyli drugi front we Włoszech (10 lipca rozpoczęła się inwazja Sycylii, a 3 września Półwyspu Apenińskiego). Militarne sukcesy aliantów ożywiły nadzieje na nieodległe zakończenie działań zbrojnych na europejskim teatrze wojny, ale i spowodowały wzrost niepewności związanej z rolą, jaką w Europie Wschodniej i Środkowej miał odegrać Związek Radziecki. Do narodów Międzymorza nieubłaganie docierała świadomość, że Sowieci dźwigający główny ciężar wojny lądowej przynajmniej na pewien czas zajmą ten region.
Z partykularnej polskiej perspektywy rok 1943 obfitował w wiele innych istotnych wydarzeń, które rozegrały się nie tylko w okupowanych kraju. W zimie Ludowy Komisariat Spraw Zagranicznych ZSRR przesłał polskiej ambasadzie w Moskwie notę o zaprzestaniu uznawania za obywateli polskich osób narodowości polskiej zamieszkałych na tzw. Zachodniej Białorusi, Ukrainie i Okręgu Wileńskim, czyli na wschód od linii rozgraniczającej strefy z interesów Związku Radzieckiego i Rzeszy Niemieckiej, wyznaczonej 28 września 1939 r. (16 stycznia). Rzezią mieszkańców wsi Parośle (pow. sarneński) na Wołyniu, dokonaną przez pierwszą sotnię Ukraińskiej Powstańczej Armii, dowodzoną przez Hrihorija Perehiniaka (ps. Dowbeszka-Korobka) rozpoczęła się ukraińska „antypolska akcja” (9 lutego). Gestapo aresztowało w Warszawie Jana Piekałkiewicza, Delegata Rządu na Kraj (19 lutego), który zakatowany w śledztwie na Szucha zmarł cztery miesiąc później. W Warszawie Polska Partia Robotnicza opublikowała pierwszy dokument programowy kwestionujący prerogatywy rządu RP (1 marzec).
Na wiosnę podczas przemówienia wygłoszonego w Londynie gen. Sikorski zapowiedział, że Polacy będą niestrudzenie walczyć przeciw zamiarom ograniczenia suwerenności i terytorium Rzeczypospolitej (30 marca). Wkrótce potem jasny stał się los oficerów Wojska Polskiego, w jesieni 1939 r. wziętych do niewoli przez Armię Czerwoną. Niemcy ogłosili wszem i wobec (11 kwietnia), że odkryli w Katyniu doły śmierci, kryjące szczątki polskich oficerów wymordowanych wiosną 1940 r. przez NKWD. Wybuchło i upadło powstanie w getcie warszawskim (19 kwietnia–16 maja). Doszło do ponownego zerwania przez ZSRR stosunków dyplomatycznych z RP (26 kwietnia). Zgodnie z uchwałą Państwowego Komitetu Obrony ZSRR rozpoczęto formowanie w Sielcach nad Oką 1 Dywizji Piechoty im. T. Kościuszki, pod dowództwem Zygmunta Berlinga, awansowanego przez Stalina do stopnia gen. bryg. (8 maja). Na zjeździe w Moskwie ogłoszono deklarację ideową Związku Patriotów Polskich, w której jednoznacznie potępiono Rząd RP, jako działający na szkodę „bloku anglo-radziecko-amerykańskiego” (9 i 10 czerwca).
Latem komando Gestapo dowodzone przez SS-Untersturmfuhrera Ericha Mertena aresztowało gen. Stefana Roweckiego „Grota”, dowódcę AK (30 czerwca). Śmierć w katastrofie lotniczej pod Gibraltarem poniósł gen. Władysław Sikorski, premier rządu RP (4 lipca), a jego następcą został Stanisław Mikołajczyk (14 lipca). Krajowa Reprezentacja Polityczna skupiająca główne partie polityczne w okupowanej Polsce (tzw. Wielka Czwórka: Stronnictwo Narodowe, Polska Partia Socjalistyczna, Stronnictwo Ludowe i Stronnictwo Pracy) wydała deklarację – program Polski Walczącej. Naczelnymi postulatami tego dokumentu były: odzyskanie pełnej niezależności i suwerenności w przedwojennych granicach z poszerzeniem terytorium na północy, zabezpieczenie swobód demokratycznych obywateli, przeprowadzenie reform wewnętrznych (samorządowych i gospodarczych), budowa związku narodów Europy Środkowej, sojusz z demokracjami Zachodu oraz dobre, partnerskie stosunki z ZSRR (15 lipca).
Opowieści Kamińskiego o Dawidowskim, Bytnarze, Zawadzkim i ich kolegach nie można postrzegać przez pryzmat martyrologii – ma ona wartość ponadczasową. Dla jej bohaterów walka nie była kresem działania. Przeważnie nie marzyli oni nawet o karierach wojskowych. Kamiński naumyślnie nie skończył swej gawędy, lecz tylko ją przerwał. Na pewien czas odłożył pióro, bo „walka trwa” sukcesywnie podejmowana przez młodszych. Zmarli żyją ciągle w pamięci: najpierw jako patroni harcerskich pododdziałów powstańczych (batalionu „Zośka”, kompanii „Rudy”, plutonu „Alek”), później w wyobraźni czytelników książki i jako patroni kolejnych drużyn harcerskich. W ten sposób mimo śmierci bohaterów we wzbudzającym nadzieje i wywołującym troski 1943 r., mimo przegranego w 1944 r. powstania warszawskiego, mimo wątpliwego zwycięstwa na wojnie w 1945 r. i mimo trwającego jeszcze wiele dziesiątek lat zniewolenia udało się przenieść do współczesności najpiękniejsze ideały służby ludziom i ojczyźnie.
Jadwiga Mostowska
Dekonstrukcja mitu
„Kamienie na szaniec” w reżyserii Roberta Glińskiego, zrealizowane w oparciu o słynną książkę Aleksandra Kamińskego o tym samy tytule, wzbudziły emocje i kontrowersje zanim jeszcze pojawiały się na ekranie (premiera filmu miała miejsce w marcu 2014 roku). Dyskusje toczące się na łamach mediów, protesty związane przedstawionym w filmie wizerunkiem harcerzy Szarych Szeregów, zarzuty dotyczące braku poprawności historycznej czy też odstępstw, jakie twórcy filmu poczynili względem powieści Kamińskiego [1], która wywarła ogromny wpływ na naszą zbiorową pamięć o wydarzeniach z 1943 roku i ich uczestnikach — wszystko o sprawiło, że sam filmowy tekst kultury znalazł się nieco w cieniu toczących się debat. Próbę odwrócenia tego stanu rzeczy, a także odniesienia się do niektórych stawianych wobec dzieła i jego twórców zarzutów, stanowiła opublikowana w 2015 roku książka „Kamienie i szaniec. Analizy, rozmowy, kontrowersje wokół filmu Roberta Glińskiego” pod redakcją Małgorzaty Jakubowskiej, w której obok rozmów z twórcami filmu znajdziemy także teksty analityczne oraz artykuły podejmujące szeroki wachlarz tematów i kontekstów związanych z powstaniem oraz możliwymi odczytaniami tego utworu [2]. W niniejszym krótkim tekście trudno byłoby zawrzeć więcej niż znalazło się w ponad dwustustronicowej monografii, którą mogą się poszczycić „Kamienie na szaniec”. Jest on zatem zaledwie próbą zwrócenia uwagi na kilka tropów, które mogą okazać się szczególnie przydatne i inspirujące w pracy z młodym widzem oraz we wspólnej z nim lekturze tego filmowego tekstu kultury.
„Przyjaźń, młodość, wolność”
„Posłuchajcie opowiadania o Alku, Rudym, Zośce i kilku innych cudownych ludziach (…). Posłuchajcie opowiadania o ludziach (…), którzy w życie wcielić potrafili dwa wspaniałe ideały: BRATERSTWO i SŁUŻBĘ” [3] — tymi słowami Aleksander Kamiński zachęca czytelników do lektury „Kamieni na szaniec”, wskazując jednocześnie, iż przedstawia im historię bohaterów, których czyny (motywowane poczuciem przynależności do grona tych, którzy winni bronić swego kraju oraz obowiązku wobec Ojczyzny), stanowią wzór godny naśladowania i upamiętnienia. Tymczasem na plakatach i w zwiastunach zapowiadających premierę „Kamieni na szaniec”, zamiast słów „braterstwo i służba” widnieją słowa „przyjaźń, młodość, wolność”. Jest to pierwszy sygnał mówiący o tym, iż zamysł twórców filmu różnił się nieco od intencji Aleksandra Kamińskiego, a także zapowiedź tego, czym będzie ta ekranowa opowieść o harcerzach Szarych Szeregów. Intencją zarówno scenarzystów „Kamieni na szaniec”, jak i Roberta Glińskiego wydaje się, inaczej niż to ma miejsce w przypadku literackiego pierwowzoru, opowiedzenie nie o osobach wyjątkowych, ponadprzeciętnych, ale o ludziach „zwykłych”, którym przyszło zmierzyć się z dramatem wojny oraz śmierci. Owa „zwyczajność” filmowych bohaterów podkreślana jest w całym pierwszym z trzech filmowych aktów, w którym widzimy sceny przedstawiające ich w środowisku rówieśniczym oraz rodzinnym. Obraz harcerzy, jaki się z nich wyłania jest o wiele mniej pomnikowy i wzniosły od tego, jaki znajdujemy w pierwszych rozdziałach książki Kamińskiego, który niemal w każdym zdaniu podkreśla walory osobiste i moralne swych bohaterów oraz pozytywny wpływ rodziny i środowiska na ukształtowanie się ich godnych podziwu postaw. W filmie Glińskiego nie oglądamy herosów. Widzimy grupę młodych chłopców i dziewcząt, którzy chcieliby spędzać ze sobą czas, uczyć się, bawić, chodzić do kina. Są sympatyczni, bywają zabawni, ulegają porywom serca i namiętności dokładnie tak samo, jak każdy w ich wieku. Pełni idealizmu i zapału odznaczają się też pewną, właściwą młodym, dozą brawury. Widać to wyraźnie już w dynamicznych, opatrzonych współczesną muzyką, scenach otwierających film, w których oglądamy akcje tzw. małego sabotażu (gazowanie kina zakończone bijatyką z chłopakami z Hitlerjugend, zrywanie hitlerowskich flag, podczas którego Tadeusz Zawadzki „Zośka” śmiało staje do konfrontacji z policjantem udając, że jest uzbrojony w pistolet). Choć podejmowane przez nich działania także niosą ze sobą ryzyko, a codzienność okupowanej Warszawy każe im być świadkami wielu dramatów i śmierci, to jednak młodzi bohaterowie filmu (inaczej niż widz, znający tragiczne losy harcerzy Szarych Szeregów) wciąż jeszcze nie wiedzą, nie zdają sobie sprawy z tego, że oni również będą musieli złożyć ofiarę ze swego życia. Dopiero śmierć Pawła podczas akcji zabezpieczania majątku aresztowanej rodziny Błońskich będzie pierwszym sygnałem, zwiastunem tego, że niebawem także tych młodych ludzi dosięgnie dramat wojny. Kolejnym będzie kończące pierwszy akt filmowych „Kamieni na szaniec” aresztowanie Jana Bytnara („Rudego”). Wraz z tymi wydarzeniami nastrój filmu staje się coraz bardziej mroczny. Krótkie chwile radości, których młodzi mogli doświadczyć także pośród wojennej codzienności, znikają. W kolejnych scenach filmu oglądać będziemy cierpienie, heroiczną walkę i śmierć, ukazane w całej swej drastyczności i grozie.
W imię przyjaźni
O ile pierwsza odsłona „Kamieni na szaniec”, w której poznajemy bliżej głównych bohaterów opowieści, mogłaby być zatytułowana „młodość”, o tyle drugi, najdłuższy a zarazem kluczowy akt tej historii jest w swej istocie opowieścią o przyjaźni. Widoczne przejawy więzi łączącej młodych harcerzy odnajdujemy wprawdzie już na początku filmu, choćby w przywoływanych powyżej scenach przedstawiających akcje małego sabotażu (ich uczestnicy wzajemnie się wspierają i ratują z opresji). Niemal od pierwszych scen „Kamieni na szaniec” możemy również śledzić dynamikę przyjacielskiej relacji pary głównych bohaterów filmu — „Rudego” i „Zośki” (którą twórcy filmu dodatkowo podkreślili i wydobyli, przenosząc postać „Alka” na daleki drugi plan). Jednak siła owej przyjaźni dwójki młodych chłopaków oraz znaczenie koleżeńskiej więzi, jaka połączyła harcerzy z Szarych Szeregów, objawia się w całej swej mocy dopiero w akcie drugim. Splatają się w nim trzy wątki: przesłuchanie „Rudego” w siedzibie Gestapo, działania „Zośki” zmierzające do zorganizowania akcji odbicia przyjaciela oraz akcja pod Arsenałem (kluczowy wątek aktu drugiego i całego filmu). Torturowany przez Gestapo „Rudy” doświadcza niewyobrażalnego cierpienia, ale nie wyjawia nazwisk przyjaciół oraz przełożonych. Gdyby dał się złamać, wówczas oni także podzieliliby jego los. Tymczasem zrozpaczony „Zośka” walczy o życie przyjaciela i stara się za wszelką cenę doprowadzić do jego odbicia (nie zważając na niebezpieczeństwo, gotów jest działać nawet bez zgody zwierzchników). Werystyczne sceny przesłuchiwania przez Gestapo przeplatają się tu w równoległym montażu z pełnymi napięcia scenami przedstawiającymi działania „Zośki” i przygotowania do słynnej akcji Szarych Szeregów. Najważniejsza dla filmu scena, ukazująca przebieg akcji pod Arsenałem, jest pełna dramatyzmu, a jej dużą dynamikę i zmienny rytm uzyskano dzięki wykorzystaniu wielu różnorodnych ujęć. Zaprezentowany w filmie przebieg akcji unaocznia niewątpliwy heroizm oraz determinację chłopaków, którzy zdecydowali się narażać własne życie i stanąć do otwartej walki w imię ratowania towarzysza i przyjaciela. Z drugiej strony, każe dostrzec pewne błędy oraz niedociągnięcia wynikające z braku doświadczenia bojowego harcerzy oraz ich słabego uzbrojenia [4]. Sukces, jakim jest odbicie „Rudego”, nie przychodzi łatwo i ma swoją cenę, a radość z jego odniesienia trwa krótko, bowiem po kilku dniach Jan Bytnar umiera.
W obliczu śmierci
Wraz z odejściem „Rudego” rozpoczyna się ostatnia odsłona „Kamieni na szaniec”. Jego ofiara życia i męczeńska śmierć [5] odcisnęła swe piętno na tych, którzy pozostali. Matka Janka, zakochana w Bytnarze Monia i sam „Zośka” — każde z nich inaczej reaguje na wieść o zgonie „Rudego”; inaczej też okazuje swą rozpacz. Jednak wszyscy cierpią. „Zośka” nie znajduje ukojenia ani w odwecie na katach „Rudego”, ani w uczuciu Hali, która stara się wyrwać ukochanego ze stanu, w którym się pogrążył. To, że on wciąż żyje, podczas gdy „Rudy”, „Alek” i inni zginęli, zdaje się być dla Tadeusza ciężarem trudnym do udźwignięcia. Jego reakcję na wieść o pośmiertnym odznaczeniu „Rudego” (słowa „Ku chwale Ojczyzny” brzmią w ustach „Zośki” gorzko, niemal cynicznie) można uznać nie tylko za wyraz powodowanej bólem i goryczą złości na postawę przełożonych, którzy zwlekali z wydaniem zgody na akcję odbicia Bytnara, ale także jako przejaw rodzących się w umyśle młodego mężczyzny wątpliwości dotyczących tego, czy cena, jaką przychodzi płacić za walkę o wolność, nie jest przypadkiem zbyt wysoka. W końcu on również zginie, jednak filmowa interpretacja śmierci „Rudego” jest inna od tej, jaką znamy z przekazu historycznego i z książki Kamińskiego. W filmie Glińskiego „Zośka” nie ginie od przypadkowego postrzału, a jego śmierć można odczytywać jako wyraz „autonomicznej” decyzji bohatera. W trakcie ataku na strażnicę w Sieczychach filmowy „Zośka” niespodziewanie staje oko w oko z niemieckim żołnierzem. Młody mężczyzna, który zdążył już zwątpić zarówno w sens własnego życia, jak i w sens walki nieuchronnie prowadzącej do zabijania, nie potrafi z zimną krwią zastrzelić równie młodego chłopaka, na którego twarzy maluje się zaskoczenie i lęk. Ta krótka chwila zawahania kosztuje go życie. Zachowanie „Zośki” można wyjaśnić nie tylko utratą woli życia, ale również chęcią chronienia go, opowiedzeniem się przeciwko zabijaniu. Gliński świadomie każe stanąć swemu „Zośce” twarzą w twarz z rówieśnikiem, w którym jego bohater może dostrzec kogoś takiego, jak on sam i jego koledzy z harcerstwa — młodego chłopaka, który dopiero co żegnał się z opuszczającą strażnicę dziewczyną. Ów finał każe powrócić pamięcią do ekspozycji, w której Gliński zestawił harcerzy z Szarych Szeregów z ich rówieśnikami z Hitlerjugend. Jedni i drudzy są młodzi, właśnie wchodzą w dorosłe życie, a ich dążenia czy marzenia pewnie w wielu punktach mogłyby okazać się podobne. Niestety, los sprawia, że stają naprzeciw siebie jako wrogowie.
Decydując się na takie zakończenie filmu Gliński niewątpliwie poddaje w wątpliwość bohaterski mit. Nie ucieka od niego, ale dekonstruuje go tak, jak to zresztą czynił w całym swym filmie. Istotą mitu jest wytworzenie, a następnie podtrzymanie świadomości zbiorowej, a także zbudowanie i utrwalenie społecznych więzi. Nie ma w nim zatem miejsca na pytania i wątpliwości, na kwestionowanie podjętych w imię wyższych racji wyborów czy poniesionych ofiar. To, co jest ważne, to bohaterstwo wybitnych jednostek. Śmierć jest koniecznym, a zarazem godnym pochwały poświęceniem, podczas gdy zabicie wroga to obowiązek (co czyni ów czym usprawiedliwionym). Tymczasem Gliński cały czas stawia pytania, mnoży wątpliwości [6], by na koniec pozwolić jednemu ze swych bohaterów na to, by wymknął się mitowi. Ukazując go jako osobę, która podejmuje decyzję, nie ginie od przypadkowej kuli, ale ma wpływ na swój los w pewnym sensie „upodmiotowia go”, uwalnia z trybów Historii, która w swym biegu nie zważa na jednostki i domaga się ofiar.
Człowiek wobec Historii
„Kamienie na szaniec” rozpoczyna sekwencja montażowa przedstawiająca fragmenty dokumentalnych kronik filmowych (przemówienie ministra propagandy III Rzeszy — Josepha Goebbelsa, defilada niemieckich wojsk w Alejach Ujazdowskich przyjmowana przez Hitlera, obóz Hitlerjugend) [7]. W trakcie owej sekwencji następuje również przejście do perspektywy subiektywnej: gdy na ekranie pojawia się obóz Hitlerjugend, kadr zmniejsza się, a kolejne ujęcia nie pozostawiają już wątpliwości, iż owe czarno-białe obrazy, które przed chwilą widzieliśmy, to fragment kroniki filmowej oglądanej przez publiczność w kinie. Po chwili na sali zobaczymy także jednego z głównych bohaterów filmu — „Rudego”, który właśnie rozpoczyna akcję gazowania kina. Tak oto Wielka Historia, w której przywódcy przemawiają, zwycięskie armie maszerują, a ideologia oraz dyscyplina kształtują ciała i umysły, ustępuje miejsca opowieści, którą chce nam przedstawić Gliński. Będzie to opowieść o Historii przedstawiona poprzez indywidualne ludzkie doświadczenia, przez pryzmat losów tych, którzy byli jej świadkami, uczestnikami a także przecież ofiarami. Taka właśnie perspektywa oglądu Historii każe wpisać „Kamienie na szaniec” w krąg znakomitej tradycji polskiego kina, której początki wyznaczają dokonania polskiej szkoły filmowej. „W filmach Różewicza, Wajdy, Munka, Kawalerowicza, Hasa, Kutza ukazane zostały odarte z wszelkich iluzji ludzkie tragedie i cierpienia, naznaczone przemożną presją nieludzkiej historii, często udrapowanej w szaty jedynie słusznej sprawy, koniczności dziejowej i wyższej racji historycznej” — zauważa Marek Hendrykowski, który zwraca uwagę, iż ten sposób opowiadania o Historii bliski był twórcom polskiego kina także później [8]. Robert Gliński podąża tym śladem, nie proponując nam opowieści „ku pokrzepieniu serc”.
Nota biograficzna
Robert Gliński (ur. 17 kwietnia 1952 w Warszawie) — polski reżyser i scenarzysta. Profesor sztuki filmowej, absolwent Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej oraz Wydziału Reżyserii PWSFTviT w Łodzi. Od roku 2002 wykładowca, a w latach 2008–2012 rektor tejże uczelni. Zaczynał od filmu dokumentalnego. Jako twórca (reżyser i scenarzysta) pełnometrażowego filmu fabularnego zadebiutował w 1983 roku „Niedzielnymi igraszkami”. Obraz, zatrzymany przez cenzurę, na swoją premierę musiał czekać aż do 1988 roku. Do najbardziej znanych filmów fabularnych Glińskiego należą: „Łabędzi śpiew” (1988), wyróżniony nagrodą główną na 17. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, dramat biograficzny „Wszystko, co najważniejsze” (1992), uhonorowany między innymi gdyńskimi Złotymi Lwami oraz Polską Nagrodą Filmową Orzeł, obraz „Cześć Tereska” (2001), a także „Wróżby Kumaka” (2006), „Benek” (2007) i „Świnki” (2009). W 2014 roku swą premierę miał najnowszy film fabularny Glińskiego — „Kamienie na szaniec” — zrealizowany na podstawie książki Aleksandra Kamińskiego o tym samym tytule.
Pytania pomocne w dydaktyce
1. W ostatniej partii filmu pojawia się szereg nawiązań do symboliki chrześcijańskiej. Wskaż je i spróbuj zinterpretować.
2. Jak według Ciebie można zinterpretować zakończenie filmu „Kamienie na szaniec”? Jak Ty ocenisz decyzję twórców filmu, aby owo zakończenie było inne niż to znane z przekazów historycznych i z książki Aleksandra Kamińskiego?
3. W strukturze i fabule filmu Kamienie na szaniec pojawiają się pewne odstępstwa względem powieści Aleksandra Kamińskiego (wskaż te różnice). Czy Twoim zdaniem w filmie będącym adaptacją dzieła literackiego są one dopuszczalne, czy też nie? A może film jest swoistym, autonomicznym dziełem i ocenianie go pod tym kątem nie w ogóle ma sensu? Uzasadnij swoją opinię.
Bibliografia
„Kamienie i szaniec. Analizy, rozmowy, kontrowersje wokół filmu Roberta Glińskiego”, red. Małgorzata Jakubowska, Warszawa 2015.
Aleksander Kamiński, „Kamienie na szaniec”, Katowice 1995.
Materiały dołączone do DVD z filmem „Kamienie na szaniec”, wydawca Monolith Films Sp. z o.o., 2014.
Marek Hendrykowski, „Film jako źródło historyczne”, Poznań 2000.
„Słownik filozofii”, red. Jan Hartman, Kraków 2004.
Przypisy
[1] Por. np. Piotr Czartoryski-Sziler, „Sponiewierane Szare Szeregi”, „Nasz Dziennik”, 12.02.2014
http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/67923,sponiewierane-szare-szeregi.html;
Maciej Górski, „Smerfy, nie harcerze”, „Rzeczpospolita”, 6.03.2014, s. 12.
[2] Por. „Kamienie i szaniec. Analizy, rozmowy, kontrowersje wokół filmu Roberta Glińskiego”, red. Małgorzata Jakubowska, Warszawa 2015.
[3] Aleksander Kamiński, „Kamienie na szaniec”, wyd. XVIII, Warszawa 1995, s. 45.
[4] W przywoływanej już książce „Kamienie i szaniec” Robert Gliński objaśnia strukturę filmu i sposób realizacji tej kluczowej dla niego sceny. Tłumaczy również, dlaczego przebieg akcji pod Arsenałem pokazał inaczej niż to uczynił Aleksander Kamiński. Por. R. Gliński, „Arsenał długich i krótkich ujęć” [w:] „Kamienie i szaniec”, op. cit., ss. 101–122.
[5] Na pojawienie się w filmowym przedstawieniu zmarłego „Rudego” odwołań do wizerunku Chrystusa (ciało chłopaka ułożone jak na słynnym obrazie Andrei Mantegni), a także na wprowadzone w ostatniej partii filmu obrazy nawiązujące do symboliki chrześcijańskiej wskazuje m.in. w swej analizie Kamieni na szaniec Małgorzata Jakubowska. Por. M. Jakubowska, „Do tanga trzeba dwojga… Analiza neoformalna filmu” [w:] „Kamienie i szaniec”, op. cit., ss. 69–100.
[6] Jak zauważa Marek Hendrykowski, owo stawianie pytań przeszłości „Nie oznacza lekceważenia faktów, lecz ich specyficzne potraktowanie, jako materiału do refleksji”. Por. M. Hendrykowski, „Film jako źródło historyczne”, Poznań 2000, s. 46.
[7] Warto zauważyć, iż w filmie brak klasycznej czołówki. Nie pojawia się ani jego tytuł, ani nazwiska grających w nim aktorów.
[8] Marek Hendrykowski, op. cit., s. 54.