Dzieci lata (2017)

Reż. Guðrún Ragnarsdóttir

Artur Gryz

Artur: Na różne sposoby staramy się radzić sobie z tegorocznymi upałami – lody, mrożona herbata, orzeźwiające kąpiele. Dobrym rozwiązaniem tego problemu jest również spędzenie kilkudziesięciu minut w klimatyzowanej sali kinowej. Pretekstem do odwiedzenia przybytku X muzy może być, dostępna dla polskiego widza od piątku, 26 lipca, skandynawska produkcja Dzieci lata autorstwa islandzkiej reżyserki Guðrún Ragnarsdóttir.

Przedstawiona w filmie historia nie do końca jest opowieścią realistyczną. Występują w niej bowiem elementy realizmu magicznego, opowieści o duchach, a nawet, ze względu na zacieranie się związków przyczynowo-skutkowych i logicznego następstwa wydarzeń, nabiera ona cech onirycznych. Jest to zamierzone działanie, wynikające z koncepcji przyjętej przez reżyserkę filmu, która jest również autorką scenariusza. Chciała ona bowiem, opierając się na własnych przeżyciach tyczących pobytu w domu dziecka, skoncentrować się na odczuciach, emocjach i lękach najmłodszych przebywających w tego typu ośrodku. Z tego też względu nawet najbardziej przykre wydarzenia nie są przedstawiane naturalistycznie: w sposób brutalny, odpychający czy okrutny.

Choć główna bohaterka filmu, rudowłosa sześciolatka Eydis, przypomina nieco swoim wyglądem i zachowaniem (jest odważna, przedsiębiorcza i rezolutna) Fizię Pończoszankę, to historia dziewczynki i jej młodszego brata, Kariego, nie jest ciągiem zabawnych przygód rozgrywających się w letnich plenerach Islandii. Dzieci lata opowiadają o dużych problemach małych bohaterów i choć jest to film o dzieciach, nie jest raczej tytułem przeznaczonym dla najmłodszych z nich.

Nie bez kozery jednak poniższy tekst zamieszczony został w dziale Seans rodzinny. Czas ucieka i ci z Państwa, którzy omówiony również w tej zakładce film Hop, z roku 2011, obejrzeli w dniu jego premiery ze swoimi kilkuletnimi pociechami, dziś mierzyć się muszą zapewne z burzą hormonów szalejącą w ciałach już nastoletnich dzieci. To zaś oznacza, że w nie tak odległej perspektywie, jak to się zwykle dorosłym wydaje, nastolatki staną się dorosłymi… ojcami i matkami. Może warto więc już teraz, wspólnie, obejrzeć film, którego główni bohaterowie, w sposób dramatyczny, tęsknią za swoimi rodzicami – przede wszystkim zaś za mamą.

W filmie Guðrún Ragnarsdóttir postać matki, choć tak istotna dla Eydis i Kariego, pojawia się na ekranie dość rzadko. Więcej o znaczeniu matek w życiu wszystkich małoletnich mieszkańców domu dziecka mówią nam ich słowa i czyny. „Czy mogłabym wysłać mamie list?”, „Kiedy przyjedzie mama?”, „Czy wiedzą panie, kiedy odwiedzi mnie moja mama?”. Te i podobne zdania wypowiadane są przez dzieci przebywające w Arnartangi wielokrotnie. W jednej ze scen inna bohaterka filmu biegnie w euforii w stronę zbliżającej się do niej kobiety w przekonaniu, że to tak długo wyczekiwana matka przychodzi ją odebrać. Gdy okazuje się, że jest to mama innej z mieszkanek domu, wywołuje to u dziewczynki rozpacz pomieszaną z zazdrością.

Jak ważną rolę w życiu dziecka pełni matka, doskonale wiedzą pracownice domu dziecka. Chcąc wymusić odpowiednie zachowania u podopiecznych, wmawiają im, że odwiedziny matek zależne są od ich dobrego zachowania. Pięcioletni Kari jest tak przekonany o istnieniu takiej relacji, że z goryczą wypomina siostrze jej krnąbrne zachowanie, które może doprowadzić do przedłużenia rozłąki z rodzicielką.

Oczywiście, żadna projekcja filmu nie jest koniczna, żeby widzowie zrozumieli, że matka jest niezwykle istotną osobą w życiu swoich dzieci. Choć często możemy usłyszeć zdanie: „matka jest tylko jedna”, rzadko zastanawiamy się nad jego znaczeniem i przyczynami, dla których rodzicielki są tak ważne oraz następstwami silnego powiązania każdego człowieka ze swoją mamą.

Człowiek, jako ze swej natury istota społeczna, nawiązuje relacje już od pierwszych chwil życia. Ponieważ zaś dziecko styka się najpierw zwykle z matką, to ich wzajemne relacje stanowią bazę dla ukształtowania się u malucha bardziej złożonych procesów psychicznych. Na podstawie tej pierwotnej relacji dziecko uczy się uzewnętrzniać to, co przeżywa, tworzy obraz samego siebie oraz innych osób i otaczającego je świata. Później wykształca własne sposoby wchodzenia w relacje i ich podtrzymywania oraz regulowania dzięki temu własnych emocji. Tak więc to poprzez interakcję z matką dziecko tworzy własny model zachowania, który staje się fundamentem dla sposobu tworzenia późniejszych relacji z innymi osobami z bliskiego otoczenia społecznego.

Tylko w sytuacji, gdy matka (lub inny opiekun pełniący jej funkcję) jest dla dziecka bezpiecznym punktem odniesienia, jest ono motywowane do zwiększonej aktywności i samodzielnego badania otaczającego je świata. Gdy natomiast, jest ona niedostępna, działania takie bardzo szybko ustają. Zgodnie z tym wzorcem, zaobserwowanym przez naukowców u najmłodszych, zachowują się pensjonariusze domu dziecka. Choć większą część dnia spędzają na dworze, nie przejawiają potrzeby podejmowania jakichś zorganizowanych działań. Innym następstwem nieobecności matki jest uruchomienie u dziecka systemu strachu (Eydis obgryza paznokcie u nóg, moczy się), co zmusza je do natychmiastowego poszukiwania bezpieczeństwa i opieki u najbliższej mu osoby. Nic więc dziwnego, że główni bohaterowie Dzieci lata, nie znajdując nikogo takiego pośród osób je otaczających, podejmują desperacką próbę samodzielnego odnalezienia źródła poczucia bezpieczeństwa – swojej mamy.

Styl przywiązania, w którym dziecko utożsamia matkę ze spokojem oraz bezpieczeństwem, co przejawia się poszukiwaniem z nią kontaktu i bliskości,  nazywany jest przez naukowców bezpiecznym. Choć jednak taki rodzaj przywiązania jest charakterystyczny dla większości populacji, to zgodnie z badaniami brytyjskich naukowców z roku 2014, blisko 40% dzieci nie tworzy bezpiecznej więzi z rodzicami. Ponieważ relacje, jakie we wczesnym dzieciństwie tworzą się pomiędzy matką a jej dzieckiem, mają wpływ nie tylko na późniejsze związki przyjacielskie i intymne, ale nawet na skłonność do stanów lękowych i innych chorób, ich jakość w istotny sposób może wpływać na całość stosunków międzyludzkich, a co za tym idzie dobrostan psychiczny społeczeństwa.

Niestety, chociaż naukowcy potrafili wyodrębnić i opisać etapy budowania więzi między dorosłym i dzieckiem, scharakteryzować wzorce przywiązania, a nawet dostrzec, że nieprawidłowości na najwcześniejszym etapie relacji matka-dziecko mogą wywierać negatywny wpływ na rozwój wewnętrznych mechanizmów samoregulacji podstawowych procesów fizjologicznych poprzez doprowadzenie do nieprawidłowego rozwoju systemu korowo-limbicznego[1], nie udało się im stworzyć uniwersalnej „instrukcji obsługi”, którą każdy rodzic powinien się posługiwać celem nawiązania bezpiecznej więzi ze swoim potomstwem. Oczywiście, opiekunowie mogą skorzystać z szeregu dobrych rad, ale samodzielnie i z mozołem muszą, „w czasie rzeczywistym”, przekładać je na konkretne działania podejmowane względem dziecka. Warto więc może porozmawiać z przyszłymi mamami i ojcami o szczegółach towarzyszących procesowi wychowawczemu. Spróbować odgadnąć, jak postępowała mama Eydis i Kariego, że jej dzieci miały niezachwianą wiarę w to, iż je kocha i zawsze im pomoże. (We wspomnieniach Eydis mama zawsze jest uśmiechnięta i skąpana w promieniach słońca.) Być może, do takiej dyskusji warto zaprosić również przedstawicieli starszego pokolenia, którzy – choć wychowywani w innych czasach i warunkach – posiadają bez wątpienia bagaż doświadczeń, którymi z chęcią się podzielą.

[1] Za Gerhardt S., Znaczenie miłości. Jak uczucia wpływają na rozwój mózgu, przekł. B. Radwan, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2010, s. 162.