Dokument kreacyjny – gatunek paradoksalny

Stefan Czyżewski

Ryzykowna może wydawać się teza, że tradycyjny podział na film dokumentalny i fabularny, podział będący kontynuacją lumierowskiej wiary w rzeczywistość i meliesowskiej wiary w prawdę fikcjonalnego obrazu, w ponad stuletniej już historii kinematografii istnieje tylko jako teoretyczny zabieg.[1] Jednocześnie jednak dość oczywista jest opinia, że współczesne kino, tak jak cała postmodernistyczna kultura współczesna, ujawnia proces coraz to głębszego zacierania się różnic gatunkowych i zagubienia w nieostrych i niefunkcjonalnych kryteriach i kategoriach podziałów.

Podstawa rozróżnienia „dokument/fabuła” wydaje się wciąż oczywista, polega na odmiennych relacjach pomiędzy obrazem prezentowanego na ekranie świata a będącą jego pierwowzorem rzeczywistością, do której on wszelako widza odsyła. Należałoby więc zacząć od prób definiowania „czystego” dokumentu, gdzie podniesiona byłaby kwestia autentyczności filmowanych ludzi i wydarzeń, których zachowania i przebiegi nie są zależne od warunków rejestracji, czyli zaistniałyby również i w taki sam sposób przebiegały, gdyby nie towarzyszyła im kamera. Nota bene, łatwo zauważyć modelowość takiej definicji i skonstatować, że jej spełnienie wydaje się praktycznie niemożliwe… Definicje kina fabularnego z kolei przechodzą nad fikcjonalnością rzeczywistości „przedkamerowej” do porządku dziennego, uznając to za atrybut kina, czyli że całkowite wytworzenie tej rzeczywistości jest aprobowanym faktem oczywistym. Akcentują one jednak konieczność „wiary widza” w „sztuczny autentyzm” obrazu prezentowanego na ekranie świata.

W obu przypadkach jednak środki wyrazowe filmu kształtujące obraz ekranowy są takie same, analogiczny też jest sposób ich użycia, choć – co jest swoistym paradoksem – w dokumencie tworzą często wykreowany autorsko obraz prawdziwego świata, a w fabule poprzestają na rejestracji wytworzonej rzeczywistości, by nie powodować w odbiorze obawy o jej realizm.

* * *

Historycy filmu powszechnie oddzielają fabułę od dokumentu, choć kinematografia w praktyce dostarczała i dostarcza dowodów istnienia interesujących gatunków pogranicznych, odkrywając na przykład, już u zarania swych dziejów, gatunek, który Oliver Stone w finezyjnej formie rozwinął w swym JFK[2] – gatunek paradokumentu kreacyjnego[3]. Już na początku XX wieku było tak: otóż Georges Méliès we własnym studiu w Montreuil w 1902 roku zainscenizował i sfilmował Koronację Edwarda VII, odbyło się to jednak przy współudziale autentycznego mistrza ceremonii z Westminster Abbey. Film pochwalił ponoć sam król Edward, a widzowie wierzyli, że widzą go na ekranie, choć był to przecież aktor. Tytuł ten przywoływano w Polsce już w latach 50.[4] Wspomnieć jednak należy o dość często występującym zjawisku związanym z danymi o filmach z przełomu XIX i XX wieku, które są nieprecyzyjne, a często niekompletne. Autorytatywny portal IMDb (The Internet Movie Database) na przykład, podaje dziesięć różnych wersji tytułu, m.in.: Coronation Day in London, „also known as”: Coronation of King Edward VII, można spotkać także wersję: Coronation of Their Majesties King Edward VII and Queen Alexandria[5] Przywołanie tego filmu w niniejszym tekście ma podwójne uzasadnienie. Po pierwsze dlatego, że jest on bodaj pierwszym przykładem tego typu, pochodzącym z samego początku XX wieku – kinematografia miała wtedy zaledwie siedem lat. Po drugie, że ujawnia on powstanie „gatunku” filmu inscenizowanego, czyli de facto – kreacyjnego, na podstawie realnych i autentycznych faktów i wydarzeń. Zwrócenie uwagi na ten „paradoks kreacji dokumentalnej” dostrzec można w przywołanym już tekście Płażewskiego (przypis 3). Autor – wykorzystując powszechną opinię „kreatora”, jaka wynikała z rodzaju twórczości filmowej Mélièsa – konfrontuje jego metodę realizacji z przeciwstawną, reprezentowaną przez braci Lumière, dla których wynajęty operator „(…) w 1896 r. filmował moskiewską koronację Mikołaja II”[6]. Konkludując, Płażewski używa określenia „inscenizowany «reportaż»” w stosunku do kilku filmów Mélièsa, nie tylko do Koronacji Edwarda VII, wymienia także Sprawę Dreyfusa i inne. Z innego tekstu Płażewskiego dowiadujemy się, że „(…) koronacja Edwarda VII nakręcona została wręcz – i wyświetlona! – na miesiąc przed faktem, kiedy nieznane były jeszcze niektóre szczegóły uroczystości, za to film zrealizowano pod kierunkiem specjalnie sprowadzonego do Paryża mistrza ceremonii katedry westminsterskiej”[7]. W sytuacji, jaka miała wówczas miejsce, filmy te odbierane były (i – czego nie można wykluczyć! – ciągle będą) jako dokumentalne! Jeśliby te krótkie filmy Mélièsa wyświetlić dziś w kontekście sugerującym tzw. archiwalia – to też byśmy uwierzyli, ba! mielibyśmy pewność, że oglądamy zapis autentycznych wydarzeń! Mechanizm psychologiczny wywołujący czy wręcz wymuszający poczucie realizmu jest niezwykle skomplikowany, wielopłaszczyznowy, co wszak nie przeszkadzało i nie przeszkadza temu, by w stosunkowo prosty sposób manipulować nim wielokrotnie w dziejach zarówno kina, jak i fotografii.[8] Na przykład znane zdjęcia z widowiska plenerowego (w reżyserii Mikołaja Jawreinowa) – zrealizowanego przed Pałacem Zimowym i na jego dziedzińcu – rekonstruującego rewolucyjny szturm na Pałac, wykonane zostały w trzecią rocznicę Października (tj. w 1920 roku)! Należy dodać, że wykonane zostały raczej z propagandowych niż artystycznych powodów. Zdjęcia te, jednak, znaleźć można było w każdym podręczniku historii jako autentyczne (dokumentalne) z czasów rewolucji.[9] W tym kontekście szczególne znaczenie mają specjalne fotografie – nie sposób tu nie sięgnąć po przykład ekstremalny, po te z Księżyca, zdobytego 20 lipca 1969 roku lądowaniem w trakcie misji Apollo 11.[10] Pośród nich jest ta najważniejsza, choć o charakterze „pamiątkowym”, bowiem Neil A. Armstrong sfotografował drugiego astronautę – Edwina E. Aldrina stojącego na Księżycu, ale to właśnie fotografia ta stała się ikoną cywilizacji XX wieku. Nikt nie podważa autentyczności zdjęcia astronauty w skafandrze, a jednocześnie wszyscy powątpiewamy w autentyzm zdjęć prasowych ukazujących UFO…

Gdzie leży granica zgodności tego, co widzimy, z naszym poczuciem rzeczywistości jako ekwiwalentem po arystotelesowsku rozumianej prawdy, której ułudzie uległy starożytne ptaki przylatujące dziobać winogrona namalowane przez Zeuksisa?[11]

Jest oczywiste, że problem nie zamyka się tylko w tym, „co” przedstawia film czy fotografia, a co jest logicznie akceptowalne z powodu zgodności z powszechnością doświadczenia wizualnego. Problem ten jest znacznie szerszy, rozciąga się na obszar, „w jaki sposób” owo przedstawienie jest skonstruowane, czyli w grę wchodzi nie tylko całość powyższych zagadnień oraz te związane z „problemem autora”, lecz również i te, kto i z jakiej perspektywy poznawczej ów przekaz obrazowy ogląda. Można sformułować dodatkową tezę, że niezwykle ważna jest także sytuacja wstępna, kiedy występuje rodzaj klasyfikacji preliminującej dalszy przebieg odbioru danego filmu, czyli: dokument = „realizm naturalny” albo fabuła = „realizm sztuczny”.

Z całokształtu dość skomplikowanych zagadnień komunikacji kulturowej, jaka została powyżej naszkicowana, najbardziej interesująca wydaje się ta część, gdzie dostrzec można mechanizm funkcjonowania konwencji kina fabularnego różny od dokumentalnego.

Systemem oczekiwań widza w stosunku do świata przedstawionego filmu fabularnego rządzi niekwestionowana zasada zrozumiałości reguł tego świata: zależności przyczynowo-skutkowych pomiędzy wydarzeniami, prawdziwości psychologicznych motywacji reakcji i działań bohaterów itd. itp. – jednym słowem: sens ponad wszystko. Ten warunek sensu realizowany jest także poprzez szeroki repertuar działań warsztatowych: m.in. przestrzeganie reguły 180o[12] (tzw. osi akcji), ciągłość charakteru fotograficznego, płynność przejść montażowych itd.[13] Realizowana jest w ten sposób kardynalna zasada rządząca ludzką percepcją – usensownianie danych i bodźców zmysłowych, warunek świadomego funkcjonowania w otaczającej nas rzeczywistości (działanie tego warunku, „kalkujemy” nieświadomie – funkcjonuje on samoistnie w trakcie percepcji obrazu filmowego). Sytuacja taka – dzięki mechanizmowi projekcji-identyfikacji – występuje najsilniej w trakcie percepcji filmu fabularnego[14], w tym również wszelkich jego „nierealistycznych” gatunków, w których wraz z prezentowaniem obrazów światów przedstawionych dostarczane są swego rodzaju „biblioteki wewnętrznych reguł logiki ich funkcjonowania”, umożliwiające, po wstępnej klasyfikacji i akceptacji, zaistnienie owego procesu usensownienia.

Ogólnie można przyjąć, że – w trakcie percepcji – każda wątpliwość i każde pytanie „dlaczego”, powinno mieć nieomal natychmiastową możliwość rozwiązania, wówczas bowiem proces komunikacji nie zostaje przerwany i kontynuacyjnie spełnia się, co jest warunkiem sine qua non kulturowego funkcjonowania filmu. Z tego też powodu wszelkie „niezrozumiałe” elementy przedstawianego świata (typu „nielogiczne” punkty widzenia kamery, „błędy” w definicji odwzorowania[15] itp.), uzyskać muszą rodzaj „cudzysłowu” stwarzającego widzowi możliwość wyjaśnienia owej anomalii, np.: jako subiektywne widzenie bohatera, sugestia obrazu stanu świadomości postaci itp.

Skrótowo przedstawiony powyżej mechanizm, funkcjonuje na obszarze akademickiego kina klasycznego, określanego jako tzw. kino stylu zerowego[16], choć zauważyć należy, że we współczesnych formach „gry z widzem” – co jest swego rodzaju paradoksem – występuje również, stanowiąc jednak wówczas płaszczyznę, na której owa „gra” się rozgrywa.

Na obszarach filmu dokumentalnego moc działania jednolitej konwencji nie jest już tak silna. We wczesnych poglądach na film dokumentalny (np. Johna Griersona[17]) status prawdy o rzeczywistości był przypisywany tym filmom sam przez się, nawet niezależnie od intencji twórcy.[18] Dominowały wówczas „reprodukcyjne teorie” dotyczące medium filmowego (Siegfrieda Kracauera, André Bazina), lecz w miarę upływu lat sytuacja ulegała zmianie, uświadomiono sobie, że nie może istnieć „bezkreacyjny” przekaz.[19] Każda bowiem „rejestracja” jest efektem działania określonej grupy osób – twórców, jest rezultatem określonych wyborów i decyzji, których wykonanie jest obciążone znacznym stopniem zindywidualizowania. Począwszy od wyboru nośnika, na którym następuje rejestracja, rodzaju optyki, poprzez kadrowanie (wielkość planu i kompozycja kadru), po montaż – na każdym etapie istnieje szereg elementów, które dane są potencjalnie jako środki wyrazowe w pełnym zestawie, z niego zaś każdorazowo alternatywny wybór danej opcji przesądza o kształcie formy podawczej przekazu filmowego.[20]

W czasach współczesnych, zdominowanych rozwojem telewizji, nastąpiła komplikacja innego typu. Telewizja bowiem zaanektowała jako własne, jako jedne ze swych głównych „gatunków”, często jako jedne z podstawowych gatunków i poetyk przekazów telewizyjnych, wszystkie te, które wywodziły się z filmu dokumentalnego, bazując głównie na jego funkcji informacyjnej.[21] Telewizja jednak – jak to zaszeregował Derrick de Kerckhove – wprowadziła jednocześnie rodzaj hierarchii realizmu czy też – ujmując zagadnienie z innej strony – stopnie „zaniku” rzeczywistości.[22] Bardzo łatwo bowiem zauważyć różnice pomiędzy transmisją na żywo (jedność czasu akcji, narracji i relacji), transmisją zarejestrowaną i odtworzoną (jedność czasu akcji i narracji, różny czas relacji), skrótowej informacji o wydarzeniu w serwisie wiadomości telewizyjnych (powyższe czasy różne), dokumentem informacyjnym o charakterze obiektywnym i dokumentem autorskim o charakterze indywidualnej interpretacji (w dwu ostatnich przykładach płaszczyzny czasowe są także różne, lecz nie odgrywają już tak pierwszoplanowej roli). Powyższe „rozwarstwienie realizmu” jest wszak immanentnym składnikiem medium telewizyjnego i rezultatem możliwości, jakie ono stwarza w realizowaniu, z założenia, głównie funkcji informacyjnej.

Sytuacja taka spowodowała, że wszelkie odmiany dokumentu pozatelewizyjnego (o ile można tak je sklasyfikować, albowiem dla nich obszar dystrybucji to głównie emisja telewizyjna), w swoich formach podawczych bazują na autentyzmie postaci, faktów, wydarzeń, coraz rzadziej na autorskiej interpretacji tych kategorii. Rozwinęły się wszelkie formy tzw. autorskiej publicystyki, lecz jednocześnie prawie zanikł gatunek autorskiego dokumentu kreacyjnego (dość często w literaturze filmoznawczej nazywanego dokumentem inscenizowanym), który w latach siedemdziesiątych osiągnął niezwykłą siłę artystycznego wyrazu.

Niniejszy szkic jest próbą przypomnienia tego gatunku, poprzez przywołanie trzech jego przykładów zrealizowanych przez trzech niezależnych od siebie twórców: Wojciecha Wiszniewskiego, Bogdana Dziworskiego i Grzegorza Królikiewicza. Łączyło ich – wbrew pozorom – wiele! Od nieograniczoności ich autorskich wyobraźni poczynając, po miejsce i czas, gdzie mogli swoje utwory zrealizować, jakim była Wytwórnia Filmów Oświatowych w Łodzi w latach 1970/1985.[23] Pośród szerokiego spektrum dokonań tych twórców należałoby – dla pewnej choćby obiektywności porównań – wybrać jeden z łączących ich gatunków, jakim był tzw. kreacyjny dokument biograficzny, czyli film o konkretnej postaci, która realnie działając, uwikłana była we własne niefilmowe życie, a której życiorys i dokonania, dany twórca mocą własnej wyobraźni zwizualizował.

Będą to filmy:[24]

– Wojciecha Wiszniewskiego: Wanda Gościmińska – włókniarka, zdjęcia Zbigniew Rybczyński, 1975 r., film barwny, 20 min 30 sek., film biograficzny.

– Bogdana Dziworskiego: Sceny narciarskie z Franzem Klammerem, (tytuł w dystrybucji TV – Spotkania z Franzem Klammerem) zdjęcia Zbigniew Rybczyński, 1980 r., film barwny, cz. I – 02 min 24 sek., cz. II – 02 min 35 sek., film sportowy.

– Grzegorza Królikiewicza: Prekursor, zdjęcia Stefan Czyżewski, 1986 r., film barwny, 18 min, dokument inscenizowany.

Warstwa wizualna każdego z nich jest niezwykle bogata i każda ze scen warta jest szczegółowego przeanalizowania. Dla potrzeb niniejszego tekstu należy dokonać wyboru jedynie fragmentów, przy czym – co należy zaznaczyć – wybór ten nie ma charakteru wartościującego, jest to raczej tylko efekt indywidualnego wrażenia wyniesionego z oglądania tych filmów po około 40 latach. Ten stosunkowo długi okres pozwolił na większe zdystansowanie się od ówcześnie aktualnych odniesień do tamtejszych kontekstów wszelkiego typu: od społeczno-politycznych, przez ekonomiczno-kulturowe, po realizacyjno-artystyczne. Czas ten umożliwił także uwolnienie od konieczności interpretowania – jak to historyczna praktyka „rozumienia” sztuki zaświadcza – doraźnie ważnych, lecz dziś już nie do końca czytelnych sygnałów znaczeniowych i metafor. „Dość powszechnie stosowana jest metoda analizy dzieł sztuki, określana jako: «sztuka w kontekście»[25] czy bardziej hasłowo «dzieło sztuki jest znakiem swego czasu»[26]. Metoda ta faworyzuje znajomość kontekstu historycznego jako swoistego «zestawu kluczy interpretacyjnych i ewaluacyjnych». Są one wręcz bezcenne w analizach dzieł literackich. Ich prymarność w malarstwie jest również oczywista, pozwala bowiem na właściwą interpretację danych dzieł, zwłaszcza na poziomie ikonograficznym, stosując terminologię Erwina Panofsky’ego, który odróżnił poziom ikonograficzny («opisu obiektywnego» – S.C.) od ikonologicznego, na którym – «Ikonologia jest (…) metodą interpretacji, która wynika raczej z syntezy niż z analizy»[27]”.[28] Pozostawmy jako bezdyskusyjne powyższe uwarunkowania, spróbujmy bez zobowiązań interpretacyjnych treści doświadczyć analitycznie formy tych filmów.

Będzie to pozornie chłodna próba dostrzeżenia i opisu komplikacji realizacyjnej, wynikającej z zastosowania danego układu filmowych środków wyrazowych, czyli anektując z obszaru badań nad literaturą pojęcie – analiza uporządkowania naddanego.

Wanda Gościmińska – włókniarka – to opowieść o tytułowej bohaterce w ośmiu rozdziałach. Film prezentuje obraz jej życia, tak jak go wykreował Wiszniewski, chociaż w warstwie dźwiękowej, jako off, referowane są poszczególne fakty z życiorysu bohaterki przez nią samą, przy czym to nie ona komentuje obraz, ona „czyta” swój życiorys, a Wiszniewski komentuje go obrazami. Wypowiedzi innych postaci filmu zostały napisane, tak jak pisze się dialogi do filmu fabularnego. Pomimo że w kilku scenach bohaterka występuje na ekranie, to wszystko to, co zostało sfilmowane, jest inscenizacją. Film nie zarejestrował żadnych realnie dziejących się faktów. Ponadto, sposób jego realizacji daleko odbiega od „stylu zerowego” dominującego w inscenizowanych dla potrzeb filmu fabularnego scenach. Odbiega także od sposobów realizacji filmu dokumentalnego, gdyż tu rzeczywistość przedkamerowa została dla potrzeb filmu zaaranżowana.

Oto jedna z nich z rozdziału Rodowód – jednoujęciowa scena trwająca 2 min 30 sek., zrealizowana z wahadłowo (lewo-prawo-prawo-lewo itd. – pięciokrotny przebieg, pięć zestawów ilustracji, każdy po pięć kadrów) wykonanej jazdy, z podmianami postaci w przestrzeni, która w danym momencie jest pozakadrową. Stwarza to dyskomfort poznawczy, względem standardowych kompetencji percepcyjnych, gdyż jednoznacznie odczuwana jest ciągłość czasu narracji/percepcji, lecz równocześnie zdecydowanie uświadomiony jest brak logiki prezentowanej przestrzeni (nieciągłość).

Inny przykład z rozdziału Dom – jazda, z transfokacją od detalu i najazdem do zbliżenia bohaterki z reprojekcją fragmentów kroniki filmowej w tle.

Zaprzeczanie kontynuacyjności przestrzeni pozakadrowej, względem zawartości scenograficznej kadru, poprzez zmiany jej elementów poza kadrem w trakcie jednego ujęcia, w którym przestrzeń ta pokazywana jest wielokrotnie; zdecydowana przewaga narracyjnych ruchów kamery nad akcyjnymi[29]; stopklatki; wykorzystywanie wzmagającej ekspresję wizualną, transformacji perspektywy poprzez stosowanie obiektywów szerokokątnych; „nieumotywowane” względami scenograficznymi oświetlenie – to najbardziej charakterystyczne przejawy stosowania środków wyrazowych w tym filmie.

Sceny narciarskie z Franzem Klammerem – ich obraz zmontowany został z piętnastu scen-sekwencji oraz kilku pojedynczych ujęć „przerywników”. Jest to film bezdialogowy, warstwę dźwięku stanowi muzyka i dźwiękowe efekty synchroniczne[30], lecz te nie reprodukują całości tła dźwiękowego, tylko niektóre z nich zostały wyselekcjonowane i spreparowane. Wszystko to, co zostało sfotografowane, było najpierw dla potrzeb filmu zainscenizowane i należy dodać, że są to sceny, których „treść” jest raczej surrealistyczna niż realistyczna. One zostały nie tylko dla potrzeb filmu zainscenizowane, lecz także tylko dla potrzeb filmu wymyślone!

Oto jedna z nich, zrealizowana montażem ciętym, ze świadomie zrywaną płynnością przejść montażowych i odczuwalnym brakiem ciągłości ruchu i faz czynności pomiędzy ujęciami, zauważyć w niej można nieznaczny efekt slow motion[31]. Partnerka bohatera przebiera go z kostiumu narciarskiego we frak. Scena ta, na ostro połączona jest ze sceną w operze, gdzie bohater… dokonuje „powietrznych akrobacji” na batucie, który jest poza kadrem.

Interesująca, ze względu na „anomalie” oświetleniowe i brak stałości relacji jasności pierwszy plan – tło, jest krótka scena gry bohatera w szachy z samym sobą.

Inny, bo chyba najbardziej surrealny charakter ma scena „w restauracji”.

Zdjęcia zwolnione i przyśpieszone; z ruchem wstecznym; łączenie technologii rejestracji barwnej i czarno-białej; wszelkie „nieprawidłowości” możliwe do zrealizowania w montażu: zacięcia („niedokończenia”) ujęć, brak kontynuacyjnej ciągłości logicznej pomiędzy ujęciami, przeskoki osi akcji[32], niezgodności położenia dominującego punktu percepcyjnego w kadrze w ujęciu przed i po sklejce itp.; łamanie charakteru fotograficznego w obrębie sceny – głównie poprzez anomalie oświetlenia (kolor, kontrast), jak również poprzez niekonsekwencje w stosunkach jasności: pierwszy plan – tło; „nadużywanie” szerokiego kąta skutkującego „nadmiarem” ekspresji wizualnej – to zespół środków wyrazowych, których działanie zdominowało warstwę obrazu tego filmu.[33] Film ten ma nawet element poetyki autotematycznej – jedna ze scen pokazuje Rybczyńskiego filmującego Klammera jeżdżącego na nartach (drugą kamerę, rejestrującą tę scenę, prowadził Dziworski). Wprowadzenie takiego rozwiązania jest rodzajem cudzysłowu, sugerującym konwencyjność prezentowanego filmu.

Prekursor – to blisko 19-minutowy film o polskim cybernetyku Marianie Mazurze, lecz jest to także film o konsekwencji wyboru, o wolności człowieka, pomimo otaczających go konfliktów i – jak to określił reżyser – braku skuteczności terroru władzy w stosunku do takich bezkompromisowych postaw. Wielowątkowy narracyjnie, wręcz kalejdoskopowy w warstwie wizualnej, całkowicie zainscenizowany, nawet w scenie, w której udział wzięła wdowa po bohaterze. Wszystkie sceny zostały dla potrzeb filmu wymyślone, a sposób ich wizualizacji świadomie eksploatuje założoną wielostylowość. Poniżej przykłady kadrów z różnych scen filmu.

Te 5 poniższych pochodzi z jednego ujęcia – panoramy 180o w pionie.

.

Narracyjne ruchy kamery; stosowanie barwnego – „nierealistycznego” oświetlenia; głęboka podekspozycja (niedoświetlenie – efekt ciemnego obrazu); transformacja perspektywy poprzez stosowanie obiektywów szerokokątnych; „nierealistyczna” charakteryzacja; „nierealistyczne” scenograficznie interwencje w obiekty naturalne; adresowanie percepcji widza do przestrzeni pozakadrowej; brak płynności montażowej, głównie na skutek zacięć faz ruchu i końcówek ujęć, choć w innych połączeniach montażowych zastosowano miękkie przenikania – to główne wyróżniki warstwy wizualnej, będącej efektem warsztatowych manipulacji.

*  *  *

Biograficzny dokument kreacyjny…, a może biograficzny poetycki dokument kreacyjny to bardziej właściwa nazwa dla tego rodzaju filmów, których trzy realizacje przedstawione zostały powyżej? To, że wszystkie one przedstawiają realnego bohatera (w dwu z nich występują oni na ekranie), łączy je – niejako – na płaszczyźnie autentyczności świata przedstawianego; przymiotnik „poetycki” podkreśla jednocześnie niekonkretność i niejasność obrazu owego świata, co stwarza rodzaj paradoksu sygnalizowanego tytułem niniejszego artykułu.

Niejasność i niejednoznaczność[34] – tak typowe dla przekazów poetyckich, zdominowanych ponadto poprzez uporządkowanie naddane występujące w sposobie organizacji ich formy podawczej, to kategorie wypracowane na gruncie teorii literatury, które rzadko aplikowane są, w bezpośredni sposób, w refleksji nad rozwiązaniami warsztatowymi przy realizacji filmu, a także w innych dyscyplinach sztuki. Dzieje się tak, ponieważ obraz filmowy tradycyjnie obciążony jest jednoznacznością przedstawiania, wynikającą z kodowania ikonicznego i trudno dostrzec w nim np. metaforyzację czy też innego rodzaju sposoby organizujące przesunięcia znaczeniowe tego, co na ekranie widać. Dołącza się do tego także, osadzony mocno w kompetencjach kulturowych, przymus – wspomnianego wyżej – percepcyjnego usensowniania, bazującego na ikonicznym dekodowaniu, czyli dołącza się cała tradycja funkcjonowania obrazów malarskich i fotograficznych, zastosowana samoistnie w recepcji filmu fabularnego.

Refleksja nad sztuką w ujęciu komunikacyjnym – jakiej byliśmy świadkami w drugiej połowie XX wieku – dokonała swego rodzaju unifikacji poszczególnych jej dyscyplin. Teoria dzieła otwartego dotyczyła ich wszystkich. Problematyzowała granicę pomiędzy sztuką a informacją, poprzez usankcjonowanie dwu aspektów związanych z dziełem oraz odbiorcą. Po stronie dzieła zatwierdziła istnienie obszaru jego niejednoznaczności i tym samym otwarcia na odbiorcę, który domykając dzieło, niejako współtworzył jego ostateczny kształt. Po stronie odbiorcy zaś zalegalizowała pewien margines indywidualnej interpretacji danego dzieła, powodujący zarazem zwolnienie odbiorcy z „obowiązku” pełnego zrozumienia dzieła, tj. usensowienia wszystkich jego elementów.[35]

W tym kontekście łatwo zrozumieć zarówno malarstwo abstrakcyjne (wcześniejsze), jak i iberoamerykański boom literacki (późniejszy) z jego sztandarowym realizmem magicznym. W kontekście tym znakomicie funkcjonują przedstawione wyżej filmy, będące tylko przykładami zjawiska, jakim był kreacyjny dokument poetycki.

[1] Wyczerpująco analizuje ten obszar zagadnień w oparciu o liczne przykłady z całej historii filmu Alicja Helman [w:] Film faktów i film fikcji. Dialektyka postaw i poetyk twórczych, Uniwersytet Śląski, Katowice 1977, tam zwłaszcza rozdział: Modele realizmu (s. 87); Pojęcie kreacji w filmie (s. 169).

[2] JFK (1991), Film o zamachu na prezydenta Johna F. Kennedy’ego w Dallas 22.11.1963 roku trwający 3 godz. i 9 min. Uznawany za „paradokumentalny” ze względu na inscenizację wydarzeń historycznych i wykorzystanie istniejących materiałów filmowych oraz ze względu na realizację na negatywie 16 mm, a tylko niektórych sekwencji na 35 mm oraz w systemach Super 8/8 mm i wideo. Zastosowano także dwa procesy zdjęciowe: 1,33:1 (sferyczny) i 2,39:1 (anamorficzny), oba zarówno jako barwne, jak i częściowo czarno-białe; całość – kopia projekcyjna 35 mm, anamorficzna 2,39:1. Te technologiczne różnice widoczne są w fakturze finalnego obrazu – ostrości, rozdzielczości szczegółów, szerokości odwzorowania szarości/koloru itp. https://www.imdb.com/title/tt0102138/technical?ref_=tt_dt_spec [dostęp: 28.10.2019].

[3] Ogólne spojrzenie na tę problematykę [w:] Bogacki Michał, Film fabularny jako paradokument oraz: Baran-Kozłowski Wojciech, Film jako źródło historyczne – uwagi źródłoznawcy [w:] Dokument filmowy i telewizyjny, red.: Szczurowski Maciej, Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2005.

[4] Toeplitz Jerzy, Historia sztuki filmowej, t. I, Filmowa Agencja Wydawnicza, Warszawa 1955, s. 24.

Płażewski Jerzy, Mała historia filmu w ilustracjach, Filmowa Agencja Wydawnicza, Warszawa 1957, s. 14.

[5] Coronation of Their Majesties King Edward VII and Queen Alexandria (1902), reż. Georges Méliès, George Albert Smith. https://www.imdb.com/find?s=tt&q=Coronation+of+King+Edward+VII&ref_=nv_sr_sm [dostęp: 28.10.2019].
Film czarno-biały, niemy, trwający 4 min, proces zdjęciowy: 1,33:1 (sferyczny) 35 mm, kopia projekcyjna 1,33:1, sferyczna 35 mm. https://www.imdb.com/title/tt1242615/?ref_=fn_tt_tt_6 [dostęp: 28.10.2019].

[6] Płażewski Jerzy, Mała historia…, cyt. wyd., s. 14.

[7] Płażewski Jerzy, Georges Méliès pierwszy reżyser i scenarzysta kina [w:] Sztuka na wysokości oczu. Film i antropologia, red. Zbigniew Benedyktowicz, Danuta Palczewska, Teresa Rutkowska, Polska Akademia Nauk, Instytut Sztuki, b.m. i b.r.w., s. 61.

[8] Spektakularne przykłady takich realizacji m.in. [w:] Kosińska Barbara, Aura wiarygodności, „Fotografia 6 x 9”, 1991 nr 5, X–XII, s. 3–13; Kosidowski Jan, Strzaskane lustro rzeczywistości, tamże, s. 14–17; LoPiccolo Phil, Czy ta fotografia kłamie? (przedruk z „Computer Graphics Works”, tłum. Alfred Lichota), tamże, s. 18.

[9] Jest to powszechnie znany fakt ilustrujący przywołany problem…, zob. m.in.: Farsa w Pałacu Zimowym [w:] Cała prawda o historii, Wydawnictwo Reader’s Digest, Warszawa 2006, s. 140–143.

[10] AS-11, Vintage Color – NASA Photo ID: AS11-40-5903, http://stellar-views.com/Photos_Apollo_P3.html [dostęp: 31.01.2016].

[11] Nawiązanie do powszechnie znanej historii o Parrazjosie, który „(…) wdał się podobno w zawody z Zeuksisem i kiedy ten przyniósł winogrona namalowane tak łudząco, że na scenę przylatywały ptaki, on sam okazał płótno namalowane z taką wiernością, że Zeuksis, pękając z dumy z powodu wystawionej mu przez ptaki cenzurki, zażądał, aby usunął wreszcie płótno i pokazał obraz. Kiedy zrozumiał swą pomyłkę ustąpił pierwszeństwa szczerze zawstydzony, bo sam wprowadził w błąd ptaki, Parrazjos zaś jego – artystę”. Cyt. za.: Pliniusz Starszy, Historia naturalna (Wybór), przekł. i koment. Ireny i Tadeusza Zawadzkich, Ossolineum, Wrocław 1961, t. II, s. 395. Ta wielokrotnie przytaczana anegdota, dotycząca malarzy greckich dojrzałego okresu klasycznego (Parrazjos, vel Parrásios), żył na przełomie V i IV w. p.n.e.), jeśli nawet nieprawdziwa, to zauważyć należy, że odcisnęła ona silne piętno na postawach twórców, zarówno w aspekcie ogólnoideowym (dążenie do maksymalnego efektu trompe l’œil w malarstwie), jak i szczególnie, jako temat obrazu będący swoistym wyznaniem wiary w realizm malarskiego kopiowania natury, poprzez kultywowanie przypowieści o winogronach i kotarze.

[12] Określenie dotyczące organizacji/podziału „przestrzeni akcji” i „przestrzeni widza” – wyczerpująco omówione [w:] Przylipiak Mirosław, Kino stylu zerowego, Gdańsk 1994, tam zwłaszcza: Część III. Styl zerowy.

[13] Przykłady spośród wielu określeń skomplikowanych zagadnień warsztatowych realizacji filmu – omówione w wielu źródłach, np. m.in: Czyżewski Stefan, Sitarski Piotr, Kamera – Światło – Montaż, Kraków 2001; Mascelli Joseph, Pięć tajników warsztatu filmowego, Warszawa 2007.

[14] Na istnienie tego zjawiska projekcji-identyfikacji zwrócono uwagę stosunkowo wcześnie w dziejach kina, m.in. w latach trzydziestych XX wieku Bela Balasz, szczegóły [w:] Wybór pism, Warszawa 1961, s. 61–63. Wersja tej teorii – Edgar Morin, Dusza kina, Projekcja-Identyfikacja [w:] Kino i wyobraźnia, przekł. Konrad Eberhardt, Warszawa 1975, s. 116–153.

[15] Właściwie: „definicji obrazu” – pojęcie z zakresu warsztatu operatorskiego. Oznacza jakość obrazu zależną od: ilości szczegółów odtwarzanych na jednostce powierzchni (analogicznie jak rozdzielczość DPI w drukarkach komputerowych i skanerach), ostrości konturowej, kontrastu i szerokości fotograficznej skali walorowej lub/i kolorystycznej. Więcej: Czyżewski Stefan, Definicja obrazu – zanikająca jakość sztuki operatorskiej, „Kamera. Film & Tv”, nr 4/2003 (9).

[16] Przylipiak Mirosław, Kino stylu zerowego, cyt. wyd.

[17] Szkocki filmowiec, pionier filmu dokumentalnego, współtwórca brytyjskiej szkoły dokumentalnej.

[18] Nichols Bill, Jak możemy zdefiniować film dokumentalny?, „Kwartalnik Filmowy” 2011, nr 75–76.

[19] Niezwykle szeroką panoramę tych zagadnień prezentuje wielu autorów, patrz m.in.: Mirosław Przylipiak, Poetyka kina dokumentalnego, Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego, Wydawnictwo Pomorskiej Akademii Pedagogicznej w Słupsku, Gdańsk – Słupsk 2004; także: Zbigniew Czeczot-Gawrak, Zarys dziejów teorii filmu pierwszego pięćdziesięciolecia 1895–1945, Wrocław 1977, także ogólnie [w:] Historia myśli filmowej, red. Alicja Helman, Jacek Ostaszewski, Gdańsk 2007.

[20] Metody dokumentalne w filmie, red. Dagmara Rode, Marcin Pieńkowski, Wydawnictwo Biblioteki Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej, Łódź 2013.

[21] Szczurowski Maciej, Dokument filmowy i telewizyjny. Określenie problematyki badawczej [w:] Dokument filmowy i telewizyjny, red. Maciej Szczurowski, cyt. wyd.

[22] Autor w punkcie wyjścia wykorzystuje film dokumentalny Petera Raymonta The World is Watching, który przedstawia zagadnienia manipulacji przez sieci telewizyjne przekazywanymi informacjami, patrz: Kerckhove Derrick de, Powłoka Kultury. Odkrywanie nowej elektronicznej rzeczywistości, Warszawa 1996, s.127.

[23] Siedemdziesięcioletnią historię Wytwórni Filmów Oświatowych – poprzez omówienie warunków powstawania i przedstawienie arbitralne, w sensie autorskim, wybranych filmów – przybliżają Michał Dondzik, Krzysztof Jajko i Emil Sowiński w książce Elementarz Wytwórni Filmów Oświatowych, Łódź 2018. Tekst zawiera, rzadko spotykaną na tym obszarze tematycznym filmoznawstwa, szczegółową bazę danych merytorycznych czerpanych z materiałów źródłowych archiwum WFO.

[24] Więcej szczegółów o filmach: http://www.filmpolski.pl

[25] Historycy sztuki, zwłaszcza w tradycyjnej metodologii jej uprawiania, powszechnie stosują metodę „sztuka w kontekście”. M.in.: Mossakowski Stanisław, Sztuka jako świadectwo czasu. Studia z pogranicza historii sztuki i historii idei, Wydawnictwo Arkady, Warszawa 1980. Także eseje ze zbiorowego tomu: Symbole i obrazy, red. Jan Białostocki, PWN, Warszawa 1982. Również w syntetycznych ujęciach dziejów sztuki metoda ta wydaję się być szczególnie uprawnioną. Do modelowych wręcz opracowań zaliczyć można: Dzieje sztuki w zarysie. Praca wydana przez Arkady, autorów: Mieczysława Porębskiego – tom I, Warszawa 1976; tom III, Warszawa 1988 i Ksawerego Piwockiego – tom II, Warszawa 1977.

[26] Hasło „dzieło sztuki jest znakiem swego czasu” jest kolokwialnym skrótem sentencji Wasyla Kandyńskiego – „Dzieło sztuki jest zawsze dzieckiem swego czasu, często kolebką naszych uczuć”, z książki Kandyński W., O duchowości w sztuce, tłum. Stanisław Fijałkowski, Państwowa Galeria Sztuki, Łódź 1996, s. 23.

[27] Panofsky Erwin, Ikonografia i ikonologia [w:] Studia z historii sztuki, oprac. Jan Białostocki, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1971, s. 15.

[28] Czyżewski Stefan, Eseistyczne meandry wokół abstrakcji. „Dyskurs”, Zeszyty naukowo-artystyczne ASP we Wrocławiu, nr 18/2014, s. 8–9.

[29] Narracyjne ruchy kamery to te, które mają uzasadnienie autorskie – kamera w przyjętym arbitralnie tempie i dynamice ruchu przedstawia elementy scenografii, działania aktorów itp., ale ruch ten nie jest zrelatywizowany z ruchem (i jego istnieniem) w filmowanym ujęciu. Akcyjne ruchy kamery to te, które są ściśle związane z ruchem w filmowanym ujęciu, kamera śledzi akcję, np. przemieszczanie się aktora i gdy ten się zatrzymuje, kamera też.

[30] Efekty synchroniczne – efekty dźwiękowe, których źródła widoczne są na ekranie (należą do świata przedstawionego filmu – przez filmoznawców określane są jako diegetyczne).

[31] Fachowa nazwa efektu wizualnego polegającego na dostrzegalnym dla widza zwolnieniu tempa ruchu postaci, obiektów itd. na ekranie jako skutku zastosowanych środków technicznych (kamera filmuje z większą liczbą klatek na sekundę niż jest to potem odtwarzane w czasie projekcji). Efekt jest nierealistyczny w sensie braku zgodności z wykształconym u widzów sposobem wizualnego postrzegania świata.

[32] Świadome utrudnianie widzowi orientacji w przedstawianiu rozdziału „przestrzeni akcji” i „przestrzeni widza” – patrz przypis 11.

[33] Wszystkie wymienione efekty wynikają ze sposobu zastosowania warsztatowych środków wyrazowych, patrz przypisy 11 i 12, odsyłające do odnośnych lektur.

[34] Pojęcia określające specyfikę komunikatów o dominującej funkcji estetycznej, wykorzystywane w estetyce semiologicznej, opracowane teoretyczne m.in. w Umberto Eco, Komunikat estetyczny [w:] Pejzaż semiotyczny, Warszawa 1972. Tam zwłaszcza rozdział B. Spojrzenie nieciągłe, s. 153–270.

[35] Klasyczną pracą szczegółowo przedstawiającą tę problematykę jest książka Umberto Eco, Dzieło otwarte. Forma i nieokreśloność w poetykach współczesnych, Warszawa 1973, tam zwłaszcza tekst na stronach 38–57.

Łódź, maj 2007


Reedycja dla wortalu EdukacjaFilmowa.pl, luty 2020

Tekst ukazał się pierwotnie w czasopiśmie „FILM & TV Kamera” nr 2/2007 (23), pt. Dokument kreacyjny – gatunek paradoksalny.