Jak zmontować własny film

Jakub Gajewski – Co zrobić, żeby nakręcić, zmontować i żeby było ładnie?

Różne programy do montażu oferują nam różne możliwości montażowe. Nie mam tu na myśli efektów rodem z Martix’a czy Władcy Pierścieni. Chodzi mi o bardzo podstawowe funkcje, dzięki którym nasz film może być jeszcze lepszy, atrakcyjniejszy i właśnie taki, jak powinien być!

Pamiętacie jak pisałem o filmowaniu w bardzo konkretnych planach, że to ułatwi nam montaż. Teraz bardziej rozwinę ten temat. Od bardzo bardzo, bardzo dawna, (czyli od stu lat) wiadomo, że pewne plany się montują, a inne nie. Oczywiście teraz postrzeganie filmu jest przez nas zupełnie inne niż bardzo bardzo bardzo dawno temu, ale mimo wszystko pewne zasady obowiązują,. Jak sądzicie, które plany najlepiej się Wam zmontują? Ktoś się odważy i strzeli? Odpowiedź będzie na następnej kartce, a teraz wypracowanie o misiach Koala.

(Phascolarctos cinereus) – gatunek torbacza z rodziny koalowatych, jedyny współcześnie żyjący przedstawiciel rodzaju Phascolarctos. Nadrzewne zwierzę roślinożerne, zamieszkujące wschodnią Australię. Koala schodzi na ziemię tylko po to, by przejść na kolejne drzewo. Żyje samotnie lub w niewielkich grupach złożonych z samca i kilku samic.

No i co ktoś odważny przeczytał o misiach? A może ktoś nawet wie, jakie plany się najlepiej montują? Taaaak macie rację!! Najlepiej montują się plany, które się od siebie wyraźnie różnią. Czyli półzbliżenie z półzbliżeniem kiepsko się zmontuje, jeszcze gorzej zmontuje się półzbliżenie ze zbliżeniem. Ale już plan amerykański ze zbliżeniem jak najbardziej! Dla ułatwienia można powiedzieć, że najlepiej montuje się, „co drugi” plan. Czyli ogólny z amerykańskim, pełny z półzbliżeniem i amerykański ze zbliżeniem. Oczywiście można też pokombinować dalej i zmontować pełny ze zbliżeniem.

A idąc dalej tym tropem, czy ktoś mi powie czy w takim razie montuje się ogólny ze zbliżeniem? I tu niestety znów zaczynają się schody, ponieważ moja pierwsza odpowiedź byłaby „nie”. Ale przecież, możemy pokazać pole bitwy, a później coś w zbliżeniu żeby wyglądało na lornetkę, ale wtedy ten obrazek musi nam tę lornetkę przypominać. Musimy dać sygnał widzowi, o co nam chodzi, żeby się bidula nie zgubił w naszym filmie. Tu mi ktoś może przerwać i powiedzieć, „ale ja właśnie chcę, żeby mój film był niedopowiedziany, żeby był awangardowy i taki jak ja chcę, a nie jak widzowie tego oczekują”. Ja wtedy powiem wszystko pięknie i jak najbardziej pochwalam, ale trzeba pamiętać, żeby nie przekroczyć granicy oryginalności, którą tylko my będziemy rozumieli. Najlepszym filmem awangardowym byłby taki, który na pierwszy rzut oka byłby nie do końca zrozumiały, ale za to bardzo inspirujący i zmuszający widza do głębokiej analizy. Poza tym pamiętajmy, żeby zrobić naprawdę dobry film awangardowy, całą „normalną”, akademicką wiedzę o sztuce filmowej musimy mieć w małym palcu. Trzeba znać konwencję, żeby później się nią bawić i wykorzystywać dla swoich celów.

W tym momencie skupmy się przez chwilę nad tym „normalnym” filmie. Takim, który chcielibyśmy pooglądać po ciężkim dniu, tak, żeby się w kinie jedynie rozerwać. Czyli coś pomiędzy „Indiana Jones’em”, a „Dniem Niepodległości”. Co te filmy mają w sobie, że tak dobrze się je ogląda, tak łatwo nam wchodzą, dużo łatwiej niż dramat psychologiczny o rozterkach artysty – alkoholika na skraju załamania nerwowego.

Po pierwsze nauczeni jesteśmy, że tego typu filmy dają nam czystą rozrywkę, czasem lepszą, często gorszą, ale rozrywkę. Gdy widzimy na ekranie, na plakacie Jean-Claude Van Damme’a to nie oczekujemy, że będzie grał rolę, wspomnianego wcześniej, artysty – alkoholika. Nastawiamy się na to, że będzie rozwalał ściany kopniakami i tłukł złoczyńców na kwaśne jabłko.

To nasze przyzwyczajenie jest bardzo ważne i na bazie tego doświadczenia producenci filmowi wiedzą, jaki film chcemy oglądać. Dlatego też pewni aktorzy obsadzani są tylko w konkretnych filmach. Są bardziej lub mniej zaszufladkowani.

Wiadomo, że Bruce Willis będzie grał byłych policjantów, Meg Ryan samotną matkę szukającą męża, a Van Damme będzie tłukł na kwaśne jabłko.

Ale dla nas cenniejszą informacją będzie to, że filmowcy (szczególnie amerykańscy) do perfekcji nauczyli się kręcić i montować filmy, tak żeby widz wiedział wszystko to, co się dzieje w filmie i żeby przyjmował to bez najmniejszych problemów. Ważne jest, że widz na takim filmie nie musi myśleć, wszystko jest mu podawane na tacy i to w niedużych kawałkach. Takich w sam raz do połknięcia.

Po ostatnim akapicie ktoś mógłby pomyśleć, że nie jestem fanem kina komercyjnego, właśnie takiej papki amerykańskiej w stylu „Dnia niepodległości”. Jest w błędzie! Kino komercyjne jest potrzebne kinematografii jak fast foody gastronomii. To właśnie dzięki komercyjnym produkcjom dystrybutorzy mają pieniądze na projekty awangardowe, czy choćby dokumentalne.

Ale dosyć teorii, jak Ci filmowcy to robią, że ich filmy są tak łatwo przyswajalne? Przez wszystkie lata nauczyli się wielu sztuczek montażowych, którymi się z Wami podzielę.

Co podczas montowania musimy osiągnąć, żeby nasz film był dobrze zmontowany? Musimy tak naprawdę ukryć fakt, że zmontowaliśmy swój film. Możemy na przykład ukryć nasze sklejki pod przenikaniami. Wtedy plany, które nie będą się montowały, będą wyglądały razem troszkę lepiej. Możemy jeszcze podłożyć muzykę do naszego filmu. Zyska wtedy na dynamice i scali nasze cięcia montażowe. Pamiętajmy, nie wolno przesadzić z głośnością muzyki ani z jej intensywnością. Nie możemy podłożyć pod obiad rodzinny muzyki z Gwiezdnych Wojen. No chyba, że u Was przy stole dzieją się gwiezdne wojny! Pamiętajcie, że jak wychodzicie z kina i nie możecie przypomnieć sobie muzyki z tego filmu, to znaczy, że była ona bardzo dobra. Ona ma wzmocnić to, co Wy pokażecie na ekranie, a nie zagłuszyć cały film.

Możemy dogrywać potrzebne dźwięki. Jeżeli ktoś na naszym filmie otwierał drzwi, a z jakiś powodów nie nagraliśmy dźwięku na planie filmowym, to dograjmy to jeszcze raz i wmontujmy w materiał. Dzięki temu widz będzie miał poczucie autentyczności obrazu. Niestety Ci, którzy będą te nasze filmy oglądali już nie są tak naiwni jak ich odpowiednicy sto lat temu. W dobie efektów specjalnych kina 3D bardzo trudno nam będzie wcisnąć im jakiś kit. Natychmiast go rozpoznają, także do dźwięków przyłóżcie się podwójnie.

Od czasu do czasu pomoc nam mogą napisy, ale z napisami trzeba uważać jeszcze bardziej niż z muzyką. Muszą być rzadko i małe, tak żeby, znów to podkreślę, były jedynie dopełnieniem tego, co chcemy pokazać, a nie przeszkadzały w odbiorze filmu.

A teraz wejdziemy w technikę jeszcze głębiej. Co zrobić, gdy nagraliśmy kogoś dwa razy w różnych planach. Mamy pana idącego w lewą stronę i nagraliśmy go w planie amerykańskim i zbliżeniu. Musimy pamiętać o ciągłości ruchu, czyli o tym, że gdy człowiek maszeruje, to macha rękami i jeżeli jedno ujęcie utniemy tak, że prawą rękę będzie miał z przodu to w następnym ujęciu ta sama ręka też musi być z przodu. Oczywiście pamiętajmy, że jeżeli nagrywamy kogoś w dwóch lub więcej planach (to samo ujęcie) nie możemy przekroczyć osi, czyli obowiązuje tu zasada 180 stopni. Więc jeżeli zapomnieliśmy o tym podczas kręcenia, to teraz możemy spróbować odwrócić lewo-prawo, nasz obraz efektem, niektóre z programów do montażu oferują nam taką możliwość.

Wierzę, że nagraliście bohatera dobrze. Pamiętacie jak niedawno wstawał z kanapy po pilot? Możemy go ciachnąć w wielu momentach, ale najbardziej niewidocznym cięciem będzie cięcie „na ruchu”, i to w bardzo konkretnym momencie. Dla lepszego zobrazowania sytuacji niech teraz każdy z Was przestanie czytać, wstanie z krzesła czy łóżka i niech zobaczy, jak to robi. Bardzo jestem ciekawy, ile osób zauważyło, że każda nasza czynność, nawet tak banalna jak wstanie z krzesła, składa się z kilku etapów. Załóżmy, że siedzimy na krześle z oparciami dla rąk, żeby się z niego podnieść wykonujemy tak naprawdę trzy czynności. Najpierw pochylamy się w przód, później opierami ręce na opraciach i dopiero wtedy się podnosimy. A dlaczego o tym piszę? Ano dlatego, że moment pomiędzy taką jedną mikroczynnością a drugą jest idealnym punktem cięcia na ruchu. Jeżeli chcemy uzyskać efekt płynności, to tniemy bohatera pomiędzy tym jak oparł ręce na oparciach a przed podniesieniem się. A chcecie wiedzieć, dlaczego pomiędzy tymi konkretnymi mikroczynnościami? Proszę bardzo, ponieważ prawdopodobnie siedział na krześle w planie bliższym niż ten, w którym z niego wstaje. I dla estetyki kadru będzie lepiej, gdy bohater będzie mial zapas przestrzeni nad głową, a trudno to zrobić nawet przy półzbliżeniu. Nie wierzycie?? No to śmiało niech ktoś usiądzie na krześle, nakręćcie go w półzbliżeniu, tak, żeby widzieć popiersie i żeby miał czubek głowy troszkę poniżej górnej krawędzi kadru. Założę się, że zabrało Wam co najmniej pięć prób, zanim zrobiliście ładny, nierwany ruch kamery, a kolejne pięć prób, żeby jeszcze nie uciąć naszemu bohaterowi głowy.

Zachęcam bardzo, bardzo gorąco do prób, zobaczycie, że wcale nie tak łatwo ustawiać kamerę. Jeszcze trudniej „ładnie” ustawić kamerę. A najtrudniej ustawić ją tak, żeby później się ładnie wszystko zmontowało. Ale mimo wszystko mam nadzieję, że pomogłem Wam poszerzyć swoją wiedzę filmową i że po przeczytaniu wypracowania o misiach Koala wiecie już wszystko, co chcieliście wiedzieć, ale baliście się zapytać!

Rozdziały poradnika montażu

1. Czym kręcić, jak już nakręcimy się na kręcenie?
2. Czym zmontować, żeby się jeszcze bardziej nakręcić?
3. A może nakręcić i zmontować od razu w kamerze?
4. A teraz jak kręcić, żeby nakręcić i żeby było ładnie!
5. Co zrobić, żeby nakręcić, zmontować i żeby było ładnie?