Aladyn (2019)

Reż. Guy Ritchie

Data premiery: 24 maja 2019

Kamila Żyto

Dawno, dawno temu za siedmioma górami, za siedmioma lasami… Nie tak należy zacząć tę recenzję. Wcale nie tak dawno temu ani nie tak daleko jak mogłoby się wydawać, sprytny Aladyn zdobył serce pięknej księżniczki Dżasminy i został sułtanem egzotycznego królestwa. „Jak to? – zapyta czytelnik i zaprotestuje – Przecież wszystkie baśnie rozgrywają się w odległej i nieokreślonej przeszłości?”. Wszystko się zgadza, należy jednak pamiętać, iż baśń, mit czy legenda mają to do siebie, że powracają w tej czy innej formie (jako filmy animowane, seriale, przedstawienia teatralne, a nawet rewie na lodzie), bo ich uniwersalne przesłanie zawsze jest aktualne i wystarczy tylko odrobina dobrej woli i kilka dobrych pomysłów, by historie te ożywić, by wskrzesić ich bohaterów.

Najlepiej wie to wytwórnia Walta Disneya, której dobra passa nie przemija i która, jak historia o Aladynie, powstała dawno, dawno temu (no może nie aż tak dawno). Wróćmy jednak do początku. Historię zabawnych, wzruszających i pouczających przygód pewnego złodziejaszka, który wchodzi w posiadanie magicznej lampy z wszechmocnym Dżinnem zamkniętym w środku, amerykański koncern pokazał na ekranach kin po raz pierwszy w 1992 roku w wersji animowanej (Aladdin). Oscarowe sukcesy produkcji (trzy nominacje i dwie statuetki, za muzykę oraz piosenkę) skłoniły jej twórców do obdarzenia widzów kolejnymi dwiema pełnometrażowymi częściami przygód zabójczo przystojnego młodzieńca z Agrabahu [Aladyn: Powrót Dżafara (The Return of Jafar, 1994), Aladyn i król złodziei (Aladdin and the King of Thieves, 1996)] oraz serialem animowanym (Aladdin, 1994-95). Po ponad dwudziestu latach Disney postanowił „wskrzesić” swój kinowy przebój[1], który – przypomnijmy – został oparty na jednej z najbardziej popularnych opowieści z Księgi tysiąca i jednej nocy. Pierwotnie włożona była ona w usta królowej Szeherezady, w filmie o losach Aladyna swoim dzieciom opowiada Dżinn. Ponadto na ekranie oglądamy aktorów z krwi i kości, nie animowane postaci, zaś reżyseria zostaje powierzona specjaliście od kina wartkiej akcji [Przekręt (Snatch, 2000), Sherlock Holmes (2009)], który ma już za sobą doświadczenie „przepisywania” klasycznej historii [Król Artur: Legenda miecza (King Arthur: Legend of the Sword, 2017)]. Trudno nie zadać pytania, czy warto film zobaczyć i czemu? Odpowiedź jest pozytywna. Widzowie, którzy pamiętają animację z 1992 roku, będą obie wersje porównywać. Z całą pewnością niektórzy zaczną utyskiwać, że Robin Williams lepiej wypadł w roli Dżinna niż Will Smith, że fabuła nie uległa żadnym znaczącym modyfikacjom itp., a więc w gruncie rzeczy mamy do czynienia z przysłowiowym „odgrzewanym kotletem”. Pamiętajmy jednak, że jest wiele potraw, które następnego dnia smakuje nawet lepiej niż pierwszego, zaś Aladyna obejrzy przede wszystkim pokolenie, którego w latach dziewięćdziesiątych nie było jeszcze na świecie i ono narzekać (a także porównywać ) raczej nie będzie. Przejdźmy jednak do rzeczy.

Aladyn Guya Ritchiego, podobnie jak pierwowzór literacki i wcześniejszej adaptacje tej historii, pozostaje obrazem przeznaczonym dla dzieci i jest skierowany przede wszystkim do widzów między ósmym a dwunastym rokiem życia, choć zapewne ucieszy także oko ich nieco starszych kolegów. Przesłanie, które zawiera, dowcip, jakim operuje, dostosowane zostały do możliwości i kompetencji młodzieży wczesnoszkolnej. Podział na dobro i zło jest tu więc jasny i klarowny (Dżafar to typek spod ciemnej gwiazdy, a Aladyn to chłopak biedy lecz uczciwy). Postaci być może nie zostają obdarzone psychologiczną głębią (jeśli ktoś ma dylematy moralne to jedynie Hakim, który ostatecznie podąża właściwą drogą), a ich motywacje i wybory są nazbyt oczywiste. Jednak dzięki temu dzieciom łatwiej jest identyfikować się z bohaterami, interpretować ich zachowanie i decyzje, odczytać przesłanie, które – sprawę upraszczając – można sprowadzić do morału „pieniądze szczęścia nie dają”. Aladyn niezmiennie stanowi dobry przyczynek do dyskusji o społecznych nierównościach i wadach ustroju opartego na klasowych podziałach, a także nad tym, do czego może doprowadzić nadmierna miłość do pieniędzy oraz władzy. To także wykład na temat wartości moralnych ważnych we współczesnym świecie, w którym wciąż jedne narody żyją w skrajnym ubóstwie, inne zaś pławią się w bogactwie, a kult złotego cielca promowany jest przez media. Warto więc umieścić tę opowieść w kontekście tego, co „tu i teraz”, poczynić analogie do rzeczywistości, która nas otacza, aby pokazać młodym widzom, że to niekoniecznie historia, która miała miejsce dawno, dawno temu.

Oczywiście w nowej wersji filmu pojawiają się także elementy, których nie odnajdziemy w animacji z 1992 roku. Guy Ritchie (nie tylko reżyser, lecz i scenarzysta) wprowadza nieliczne aluzje do aktualnej sytuacji politycznej i współczesne konteksty społeczne, które można przedyskutować z uczniami gimnazjów, a nawet liceów. Wykorzystać warto fakt, że akcja rozgrywa się gdzieś na Bliskim Wschodzie, w kraju arabskim. Pozwoli to poczynić analogie do sytuacji regionu. W filmie pobrzmiewają bowiem jej dalekie echa. Śmierć matki Dżasminy, dyktatorskie zapędy Dżafara i jego chęć rozpętania wielkiej wojny, a także pragnienie podbicia dotychczasowych sojuszników, polityczne plany ojca księżniczki oraz jego niepokój o bezpieczeństwo córki to elementy z tła przywołujące na myśl terroryzm i dżihad oraz podziały w łonie islamu. Ciekawa wydaje się także metamorfoza, której ulega bohaterka. Nie jest ona już tylko niewinną pięknością, której serce chce zdobyć nadobny młodzieniec, ale pewną siebie, wyemancypowaną kobietą, niewyrażającą zgody na uprzedmiotowienie. Dżasmina owszem kocha Aladyna, pragnie zostać jego żoną, jednocześnie jednak kocha swój lud i nie widzi powodów, za sprawą których miałaby nie stanąć na jego czele. Patriarchalna tradycja dziedziczenia władzy nie jest jej w smak. Jak wiele współczesnych feministek księżniczka walczy o swoje prawa do tronu, do samostanowienia, wreszcie płciowego równouprawnienia, a twórcy filmu pozwalają jej wykonać solową piosenkę i objąć tron. Ponadto uważny widz znajdzie też w filmie odniesienia do sposobu, w jaki funkcjonuje współczesny świat rozrywki i show biznesu. Aladyn wierzy, że tylko poprawa wizerunku i przemiana w księcia przekona do niego wybrankę serca. Dżinn staje się więc jednocześnie jego wizażystą, trenerem personalnym, menadżerem i doradcą do spraw sercowych. Początkowo chce pomóc głównemu bohaterowi dołączyć do świata celebrytów. Scena, w której dobiera odpowiedni strój dla nowego „księcia” przypomina oparte na metamorfozie formaty programów telewizyjnych. Z czasem zaczyna go jednak ostrzegać przez światem blichtru i tym, co się za nim kryje. W jednej z rozmów słyszymy, że „prawda prześwituje między rekwizytami”, gdyż tak naprawdę magia Dżinna „to tylko teatrzyk”. Aladyn jednak szybko zaczyna czuć się w swojej nowej roli swobodnie, nie dostrzega fasadowości własnej przemiany, chce, by reality show tak pięknie wyreżyserowane przez przyjaciela trwało wiecznie, co nie jest możliwe, bo każda kurtyna musi kiedyś opaść.

Film Ritchiego to także dzieło ciekawe gatunkowo, łączące różne konwencje i motywy, znane widzom z kina i nie tylko. Mamy tu do czynienia z postmodernistyczną grą tym, co już było. W rezultacie powstaje interesująca kulturowa mozaika, pełna odniesień i nawiązań. Po pierwsze, wytrawny widz bez problemu rozpozna konwencję bollywoodzkiego musicalu. Wiele piosenek zostało zaaranżowanych na nowo, a choreograficznie film nie ustępuje najlepszym dziełom z Półwyspu Indyjskiego, choć łączy różne style taneczne. Po drugie, w Aladynie dostrzec można elementy buddy movie, czyli filmu kumplowskiego. Po trzecie, znajdziemy tu sekwencje rodem z kina akcji. Otwierająca film ucieczka głównego bohatera przez kręte uliczki oraz zaułki i dachy miasta zrealizowana została w iście bondowskim stylu. To jednak nie wszystko. Sceny rozgrywające się w Jaskini Cudów przywodzą na myśl zarówno filmy kina nowej przygody, zwłaszcza te z Indianą Jonesem, jak i sekwencje z Władcy Pierścieni (Lord of the Rings, 2001, 2002, 2003) oraz kolejnych części Hobbita (Hobbit, 2012, 2013, 2014). Oczywiście nie zabrakło też motywów bardziej ogranych i nieco stereotypowych. Mamy tu bez wątpienia do czynienia z typowymi elementami komedii romantycznej, takimi jak motyw podwójnej randki (Aladyn zakochuje się w Dżasminie, a Dżinn w jej damie dworu) czy „przebieranki” (także zresztą podwójnej, bowiem najpierw księżniczka udaje służkę, a potem Aladyn księcia) oraz melodramatu (triumf dobra i miłości zostaje zwieńczony finałowym pocałunkiem). Jak na filmy animowane dla dzieci przystało, bohatera wspierają przyjaciele (zawadiacka małpa i oddany dywan), tworzący nowy wariant Brygady Ryzykownego Ratunku (Chip‘n Dale Rescue Rangers, 1989-1992). Bohater realizuje też dobrze znany scenariusz losu from rugs to riches i choć to schemat ograny, to jednak niezmiennie wart przypomnienia.

Nawet jeśli historia o Aladynie nie zaskoczy nas, nie damy się uwieść tej klasycznej fabule, to film Guya Ritchiego warto obejrzeć, bo jest w nim jeszcze inna, może najważniejsza magia. Czar, jaki reżyser rzuca na widza, a któremu ten nie jest się w stanie oprzeć bez względu na wiek czy płeć, czerpie swą moc z wizualnej finezji i wyrafinowania obrazu. Aladyn to feeria kolorów, kształtów, ruchów, zaklęć rzucanych przez rytm słów i dźwięków, które budują wizerunek Orientu, nie takiego, jakim on jest naprawdę, ale takiego, który znamy z literatury i takiego, jakim go sobie wyobrażamy. Wraz z bohaterem poznajemy egzotyczne miasto i bajkowy pałac sułtana, przemierzamy złote piaski pustyni i nurkujemy w lazurowym morzu, podziwiamy bogactwo strojów i biżuterii oraz piękno architektonicznych zdobień. Abrakadabra filmowego mise-en-scène przez dwie godziny utrzymuje widza w stanie hipnozy, a gdy znika z ekranu, chcemy nadal śnić ten sen. Magia kina właśnie na tym polega.

[1]Aktualnie strategia wytwórni w dużej mierze opiera się na wprowadzaniu aktorskich wersji kasowych sukcesów z lat dziewięćdziesiątych. Latem na ekrany kin powróci największy przebój wytwórni Król Lew, (The Lion King, 1994), a niedawno mogliśmy oglądać na przykład Piękną i Bestię (Beauty and the Beast, 1991 i 2017). Co ciekawe, Disney Company sięga także po klasyki z lat pięćdziesiątych, takie jak Kopciuszek (Cinderella, 1950 i 2015).

tytuł: Aladyn
tytuł oryginalny: Aladdin
rodzaj/gatunek:  musical, przygodowy, fantasy, familijny
reżyseria: Guy Ritchie
scenariusz: Guy Ritchie, John August 
zdjęcia: Alan Stewart
muzyka: Alan Menken
obsada:
Mena Massoud, Naomi Scott, Will Smith
produkcja:
USA
rok prod.: 2019
dystrybutor w Polsce: Disney
czas trwania: 128 min
odbiorca/etap edukacji: od lat 7/wczesnoszkolna, podstawowa (4-6), podstawowa (7-8)

Wróć do wyszukiwania