1800 gramów (2019)

Reż. Marcin Głowacki

Małgorzata Bazan, Maciej Dowgiel

Maciek: 1800 gramów Marcina Głowackiego to idealna propozycja na rodzinne wyjście do kina razem z dziećmi — może nie tymi najmłodszymi — ale z trzynasto-, czternastolatkami i starszymi. Film zapewne im się spodoba, utrzymany jest bowiem w znanej z telewizji konwencji produkcji obyczajowej z elementami komedii. Nastolatki chętnie wybiorą się do kina także ze względu na obsadę, w której znaleźli się m.in. Magdalena Różdżka, Danuta Stenka, Maciej Zakościelny, Roma Gąsiorowska, Piotr Głowacki, Wojciech Mecwaldowski. Występująca w filmie plejada gwiazd z pierwszych stron gazet sprawi, że będzie to wydarzenie kulturalne, na którym „modnie jest bywać”. Krótko mówiąc, zapowiada się kolejny komercyjny hit! Jednak tym razem będzie to przebój o dużym potencjale społecznym. Szkoda by było przegapić zatem okazję do porozmawiania z synami i córkami na różne tematy związane z miłością, ojcostwem, macierzyństwem, dziećmi, ciążą, adopcją i wszystkim tym, o czym, być może, nie dowiedzą się już w szkole.

Macierzyństwo, we wszystkich swoich wymiarach — tym radosnym i tym dramatycznym — zostało już mocno przez teksty kultury wyeksploatowane. Dlatego tym razem proponuję skupić się na ojcostwie. Przy czym do rozmów na ten temat zachęcam nie tylko rodziców chłopców, ale także i dziewczynek. A może nawet przede wszystkim dziewczynek, choćby z tego powodu, aby wiedziały, czym kierować się, wybierając właściwych mężczyzn na ojców swoich dzieci. Chłopakom też warto uświadomić, że koncepcja, iż prawdziwy facet musi spłodzić syna, zbudować dom i zasadzić drzewo, odchodzi powoli do lamusa. Spłodzenie bowiem sztuką wielką nie jest. Za to odnalezienie się w ojcostwie, wzięcie odpowiedzialności i wychowanie — już tak!

Dotychczas nie było przystępnego, atrakcyjnego polskiego filmu dostosowanego do możliwości młodszych nastolatków poruszającego problem ojcostwa. Sporo na ten temat powiedzieli w swych dziełach Marek Koterski i jego syn Michał (Adaś i Sylwuś Miauczyńscy) czy Maciej Ślesicki w melodramacie sądowym pt. Tato. W 1800 gramach ukazani są różni ojcowie — tchórzliwi, nieodpowiedzialni, wyrodni, zdradliwi i podli. Jest też jeden nawrócony i… kochający, choć niestandardowy. Przegląd filmowych ojców (także tych niedoszłych) nie jest być może zachwycający i budujący, jednak ma coś wspólnego z naszymi czasami. Mam tu na myśli niechęć do brania odpowiedzialności za własne czyny. Z czego to wynika? Być może ze strachu przed niepowodzeniem lub niesprostaniem trudnemu zadaniu. Z kulturowego schematu wychowawczego? Z niechęci do dojrzewania (przede wszystkim emocjonalnego), nawet gdy czas ku temu najwyższy. Ojcowie poddają się woli swych partnerek, bo gdyby nie one, pewnie czuliby się bezsilni. Ewentualnie przemocą wymuszają posłuszeństwo, gdyż nie stać ich na inne środki. To nie tata walczy w sądzie o prawo do opieki nad dzieckiem, ale robi to za niego partnerka. Facet w średnim wieku nie jest gotowy do adopcji, gdyż zajęty jest pracą i kolejnymi romansami. Mąż brutalnie zmusza żonę do pozbycia się nieswojego dziecka, nie mając przy tym odwagi na rozwód lub inne, pokojowe rozwiązanie sytuacji. Brat głównej bohaterki opuszcza swą rodzinę, gdyż nie radzi sobie z apodyktyczną żoną. W końcu główny bohater musi najpierw uciec od kobiety i dziecka, aby dopiero po pewnym czasie zrozumieć, powrócić i próbować naprawić swoje błędy. Jednak ten ostatni, gdy przychodzi co do czego, a rzecz dotyczy jego dziecka, stawia sprawę na ostrzu noża, posuwa się do szalonego działania i… płaci za to wysoką cenę. Tym samym o mało co nie doprowadza do kolejnej katastrofy, nieuniknionej, gdyby nie interwencja silnej kobiety-partnerki. Czyli męskość w pełnym kryzysie.

Dlatego właśnie, aby nie ugruntowywać tego mało chlubnego wizerunku mężczyzny, który dość często pojawia się w „kulturze codziennej”, warto rozmawiać na temat męskości, ojcostwa i odpowiedzialności z młodymi ludźmi. Wyjaśnienia może wymagać kwestia, iż macho-dzieciorób to raczej nie bohater, ale ofiara i tchórz. Luzak i bawidamek to nie ikona czy bohater wart naśladowania w życiu, a jedynie pewna postawa przejściowa, która wraz z wiekiem powinna przecież przeminąć. Pracę nad prawdziwymi mężczyznami należy rozpocząć, gdy są jeszcze chłopcami. Dziewczynkom zaś pokazywać, jacy powinni być ich partnerzy, aby wiedziały, na kogo już za kilka lat powinny uważać i jakie konsekwencje może mieć związek z takim człowiekiem. Tę pracę z młodymi ludźmi trzeba wykonać i liczyć, że dobrze odrobią filmową lekcję, a z rozmów po seansie — wyciągną odpowiednie wnioski. Ale… pamiętajmy też, że gdy przychodzi miłość lub choćby zauroczenie, logika, wiedza i pamięć stają się zawodne. Dowodzenie przejmuje serce, które bywa spontanicznym, ale niekiedy bardzo złym doradcą.

Małgosia: Filmy obyczajowe łączące elementy zarówno komediowe, jak i dramatyczne, często pojawiające się na ekranach kin właśnie przed świętami Bożego Narodzenia, dają rodzicom szerokie pole do rozmów z dziećmi na tematy różne. Głównie dotyczą one trudnych relacji międzyludzkich. Można nawet powiedzieć, że od pewnego czasu konstytuuje się podgatunek kina popularnego o zacięciu społecznym, który moglibyśmy nazwać „filmem przedświątecznym”. 1800 gramów nie odbiega od tego schematu. Jest to film przede wszystkim o skomplikowanych, czasami trudnych do wyjaśnienia — szczególnie bardzo młodym widzom — relacjach międzyludzkich. Być może dodatkowo sprawę komplikują nasze najbliższe otoczenie i rodzina, w których to rozgrywają się niekiedy porównywalne do filmowych sytuacje. Dzieci, szczególnie te starsze, nie są przecież tak naiwne, jakbyśmy czasem sobie tego życzyli. Od razu odnajdą analogię i wyciągną wnioski. Nie można wówczas chować głowy w piasek i upominać, aby nie podejmowały ważkich, acz bolesnych tematów przy rodzinnym obiedzie. Lepiej wytłumaczyć problem, doprowadzić do jego zrozumienia, a czasami nawet do pogodzenia się z daną sytuacją. Niedopowiedzenia i przypuszczenia lubią się mścić. W głowach młodych ludzi urastają do rangi skandalu, są tabuizowane, a myśli o nich prowadzić może do poczucia wstydu ze zdobycia „nielegalnej”, zakazanej dla dzieci wiedzy. Dlatego, nawet przy najtrudniejszych tematach (nie tylko filmowych), warto wykazać się szczerością i… wiarą w swoje dzieci. Nie dość, że młodzi ludzie problemy te zrozumieją, to zapewne jeszcze odnajdą ich odzwierciedlenie w otaczającej rzeczywistości. W końcu dorosłe problemy staną się kiedyś częścią także ich życia lub życia bliskich im osób.

1800 gramów to film nie tylko o mężczyznach (o czym pisał Maciek), ale może przede wszystkim o kobietach, o ich sile, o walce, jaką prowadzą o lepszą przyszłość swoją i innych. Samo centrum adopcyjne, w którym dzieje się akcja filmu, to miejsce szczególne. W nim bowiem ogniskują się problemy wszystkich bohaterek. Ewa ma bardzo trudne relacje z matką, która poświęciła życie pomocy innym, zapominając o potrzebach własnych dzieci. Jako szefowa ośrodka jest jednak twarda, nieustępliwa w kontaktach z biurokracją i urzędnikami, ale też empatyczna — kieruje się w swoich poczynaniach przede wszystkim dobrem podopiecznych przebywających w centrum adopcyjnym. Sama dzieci nie ma. W ośrodku spotykamy również kobiety, które je mają, ale nie mogą z nimi być. Dramatyczny wydźwięk mają sceny, gdy chora na schizofrenię pojawia się co chwila przy łóżku własnego dziecka i chce je zabrać do domu, albo gdy inna kobieta zostaje przez męża zmuszona do oddania córki. Natomiast bohaterka grana przez Romę Gąsiorowską bardzo pragnie dziecko adoptować — być może dlatego, że coś niedobrego dzieje się w jej małżeństwie, co przeczuwa intuicyjnie i w ten sposób chce ratować związek.

W komediowej formule 1800 gramów przedstawia zatem tematy na wskroś poważne, pokazując, że nie wszystko w życiu musi układać się po naszej myśli, że czasem plany i marzenia nie mogą się zrealizować, że życie bywa trudniejsze niż nam się mogło wydawać. Młodzi widzowie filmu mogą tego nie zrozumieć, również w kontekście głównego tematu, czyli adopcji, o której w szkołach rozmawia się przecież rzadko. Na dodatek pokutuje w społeczeństwie stereotyp, że oto w ośrodkach adopcyjnych czy domach dziecka przebywają wyłącznie dzieci porzucone przez rodziców, niekochane i zaniedbane. Oczywiście wątek dziecka traktowanego przez niedojrzałych rodziców jak zabawka, którą czasowo się oddaje, gdy pojawiają się życiowe kłopoty, też pojawia się w filmie. Jednak problem jest znacznie bardziej złożony i wymaga z pewnością dłuższej rozmowy z pociechą. Warto przy tej okazji wskazywać pozytywne filmowe przykłady wojowniczek i wojowników codzienności, którzy nie spoczną w swych działaniach dopóty, dopóki nie zbliżą się przynajmniej do swego szczęścia, czyli np. odzyskają swoje dziecko. O tym też mówi ten film i jest to temat na kolejną, poważną rozmowę. Tym razem bardziej budującą.

Oprócz tego, że warto jasno wytłumaczyć dziecku, czym jest adopcja i jak w Polsce można adoptować dzieci, można również poruszyć tematy kształtujące empatię, np. zwrócić uwagę na problem samotności, braku poczucia własnej wartości, odczuwania krzywdy, a ze starszymi można porozmawiać o przemocy psychicznej czy fizycznej. Nie zapomnijcie przy tym, aby tych zagadnień wyłącznie nie wskazywać, ale także wspólnie zastanowić się nad ich możliwymi rozwiązaniami.