Żona (2017)

Reż. Björn Runge

Data premiery: 7 września 2018

Jadwiga Mostowska

Starsze małżeństwo. On nie może zasnąć, jest zdenerwowany i wyraźnie na coś czeka. Jego zachowanie wyrywa ze snu ją – żonę, która próbuje tonować emocje, okazać mężowi wsparcie. Gdy już oboje zasną, nad ranem z objęć Morfeusza wyrwie ich telefon. Dzwoni przedstawiciel Szwedzkiej Akademii z informacją o tym, że mężczyzna – Joe Castleman, został laureatem Literackiej Nagrody Nobla! Słowa uznania oraz gratulacje dla wybitnego pisarza, a dla jego małżonki życzliwa prośba oraz rada, aby to ona odbierała telefony i chroniła małżonka przed nieuniknionym w tej sytuacji zainteresowaniem ze strony mediów oraz wszystkich tych, którzy będą chcieli złożyć mu gratulacje – taka wzmożona uwaga i atencja może okazać się niezwykle męcząca dla wielkiego literata. Joan Castleman deklaruje, że zatroszczy się o wszystko, a potem wspólnie z małżonkiem cieszy się z jego sukcesu („Dostałem Nobla!” – wykrzykuje Joe Castleman, skacząc po łóżku niczym dziecko, a Joan skacze wraz z nim).

Cóż za wspaniały widok – zgodne małżeństwo, które wciąż, mimo upływu lat, darzy się miłością i jest ze sobą blisko, razem świętuje niebywały sukces mężczyzny! Jednak już w tych otwierających film scenach uważny widz dostrzeże pierwsze sygnały mówiące o tym, że coś tu jednak jest nie tak. Czy to wyraz twarzy pani Castleman w trakcie rozmowy telefonicznej, czy to jej zachowanie – drobne, ledwo zauważalne gesty, nieco zbyt szybkie przejście od euforii w rutynę codziennych, porannych czynności? Na razie to tylko wrażenie, coś, co trudno nazwać. Dopiero kolejne sceny filmu będą powoli odsłaniać przed widzami prawdę o tym, czym tak naprawdę jest małżeństwo państwa Castlemanów, kim są Joe i Joan.

Prawdę tę ujawniają zarówno sceny rozgrywające się w trakcie wyjazdu do Sztokholmu po odbiór nagrody, jak i retrospekcje ukazujące początki związku Joego i Joan. Państwo Castlemanowie poznali się w końcu lat 50. – on wykładał literaturę w college’u, ona była jego, zdradzającą literacki talent, studentką. On dla niej zostawił żonę i córkę, ona dla niego porzuciła swoje ambicje zastania pisarką. Teraz, gdy on święci triumf jako wybitny literat, ona jest już tylko jego żoną – ledwie dostrzeganym przez otoczenie dodatkiem do adorowanego „geniusza”. Mąż wprawdzie wyraża publicznie wdzięczność swej żonie, mówi, jak wiele jej zawdzięcza. Jednak tylko Joan wie, ile Joe tak naprawdę jest jej dłużny i wszystkie te peany (zapewne przez innych odbierane jako przejaw niezwykłej kurtuazji oraz godnej podziwu miłości, jaką literat darzy swoją żonę) zdają się być dla niej nie powodem do dumy i radości, ale raczej upokorzeniem i poniżeniem. W Joan stopniowo narasta złość oraz skrywana przez lata frustracja, którą bez wątpienia potęgowały także liczne, niemal jawne zdrady oraz romanse małżonka. Dodatkowe napięcie generuje również obecność w Sztokholmie dorosłego już syna Castlemanów (także pragnącego realizować się w roli literata i zabiegającego o uznanie ojca-geniusza) oraz pisarza pracującego nad nieautoryzowaną biografią Joe Castlemana (ten, jak się wydaje, odkrył sekret pisarskiego sukcesu mężczyzny, a jego ujawnienie może wywołać skandal i zachwiać reputacją noblisty).

Żona, będąca filmową adaptacją powieści Meg Wolitzer, to nie pierwsza opowieść o artystycznym geniuszu, za sukcesem którego tak naprawdę stoi ktoś inny. Podobny temat podejmowały choćby Wielkie oczy (2014) w reżyserii Tima Burtona, których kanwą były zresztą autentyczne losy malarki Margaret Keane. Oba filmy stawiają nieco podobne pytania: o miejsce i rolę kobiety w małżeństwie, społeczeństwie oraz sztuce; o to, czym jest sama sztuka i jak się odnosi oraz czym się mierzy sukces w tej dziedzinie (czy to komercyjny jak w przypadku Wielkich oczu, czy to artystyczny, jak w przypadku Żony); o artystę, jego rolę i sposób jego postrzegania – czy aby nim być, wystarczy tworzyć, czy trzeba jeszcze istnieć w szerszej świadomości odbiorców (być czytanym, oglądanym, a przede wszystkim docenianym). Żona – obraz zdecydowanie mniej barwny, surowy i chłodny (także atmosferą zimowego Sztokholmu), a nawet nieco statyczny, teatralny, rozgrywający się nieśpiesznie w zamkniętych, ograniczonych przestrzeniach (np. pokój hotelowy, limuzyna) – zdaje się sięgać do tych zagadnień znacznie głębiej. Stawia przy tym widza wobec pytań, na które wcale nie daje jednoznacznych, łatwych odpowiedzi. Nie czyni z Joan walczącej o emancypację ofiary toksycznej relacji, której należy współczuć. Także Joe nie jest tu potworem, który perfidnie i z premedytacją wykorzystuje swoją żonę. Z pewnością duża w tym zasługa znakomitych aktorów obsadzonych w rolach głównych (Glenn Close i Jonathan Pryce) oraz drugoplanowych (Max Irons jako David, syn Castlemanów i Christian Slater jako dociekliwy biograf), a także reżysera – Björna Runge’a, który oddał im prymat, pozwalając widzowi skupić się na postaciach (wiele mamy w Żonie bliskich planów i zbliżeń twarzy bohaterów niekiedy uwypuklanych dodatkowo płytką głębią ostrości) oraz ich wzajemnych relacjach. Dzięki temu ani praca kamery czy montaż, ani scenografia czy kostiumy (skądinąd udane), nie wysuwają się tu nigdy na pierwszy plan, a jedynie dopełniają obraz, stwarzają ciekawy kontekst, budują atmosferę.

Żona z pewnością może stanowić wdzięczny (bogaty w treści skłaniające do refleksji i prowokujące do stawiania pytań) materiał do pracy edukacyjnej ze starszą młodzieżą. Jedyne niebezpieczeństwo jakie dostrzegam, polecając jego obejrzenie z uczniami najstarszych klas szkoły ponadgimnazjalnej jest takie, iż młodzi ludzie mogą nie być wystarczająco zainteresowani nieśpiesznie rozgrywającą się przed ich oczami psychodramą, w której główne role odgrywają postacie będące w wieku ich dziadków. Problemy Castlemanów oraz ich tło (mające swe korzenie w także w zamierzchłej dla młodych ludzi przeszłości lat 50. i 60. XX w.) mogą im wydać się na tyle odległe, że trudno im będzie znaleźć dla nich osobisty punkt odniesienia.

A przecież takowy istnieje. Żona to obraz kobiety, która podporządkowała swoje życie mężowi. Oddała mu także swój talent, by sama żyć w cieniu i zbyt późno zorientowała się, iż wpadła w pułapkę, którą zastawiło na nią nie tylko patriarchalne społeczeństwo, ale także ona sama. Przekonana, że zdominowane przez mężczyzn środowisko literackie lat 60. nie potraktuje poważnie jej dzieł i nie będzie mogła zaistnieć jako autorka, nie podjęła próby wybicia się ze swoją własną twórczością i zdecydowała się na rolę żony stojącej u boku męża, czego teraz żałuje.

Żona pokazuje przy tym, że owo przekonanie Joan o mniejszych możliwościach rozwoju dla artystek czy badaczek nie było kiedyś (scena w wydawnictwie z lat 60. niczym z serialu Mad Men) i nie jest pozbawione pewnych podstaw także i dziś (znakomicie ukazują to sceny rozgrywające się w trakcie rozmaitych spotkań poprzedzających uroczystość wręczenia nagrody – laureatami są sami mężczyźni, ich żonom w ramach pobytu w Sztokholmie proponuje się wizyty w spa oraz zakupy).

Warto porozmawiać z młodzieżą – nie tylko ze stojącymi u progu własnych życiowych wyborów dziewczętami, ale także z chłopcami – o tym, dlaczego im wyżej znajdujemy się hierarchii zawodowej i naukowej, czym większy prestiż, uznanie oraz zarobki, tym mniej jest tam kobiet. Czy wynika to wyłącznie z ich mniejszych zdolności (artystycznych, naukowych) i ambicji albo inaczej ukierunkowanych zainteresowań? A może problem jest jednak nieco bardziej złożony? Warto porozmawiać choćby o tzw. efekcie Matyldy, jak również zastanowić się, dlaczego tak mało jest kobiet wśród laureatek Nagrody Nobla (w dziedzinie literatury 14, w naukach ścisłych i medycynie 18, nagrodę pokojową otrzymało 16 pań), a także dlaczego niektóre, mimo swych osiągnięć, zostały pominięte, a ich koledzy zostali wyróżnieni.[1]

Kolejny wart podjęcia z młodzieżą wątek to pytanie o wartość sztuki oraz o to, co to znaczy być wybitnym artystą? Czy wartość tę można zmierzyć poprzez ilość nagród (wszak wielu wybitnych twórców nigdy nie zostało nagrodzonych, a ich dorobek niekiedy odkrywano i doceniano wiele lat po śmierci)? Czy za wybitnym dziełem stoi zawsze jeden twórcy geniusz? Jakie zasługi dla jego powstania może mieć otoczenie artysty? Jaka jest cena bycia artystą? Ile przychodzi zapłacić za sławę i uznanie? Kto jest autorem dzieła – ten, kto jest pod nim podpisany, czy może jest to kwestia bardziej złożona (jak to wyglądało w historii kultury, jak to wygląda współcześnie, np. w przypadku filmu, który jest wszak dziełem realizowanym zespołowo; co z wybitnymi tłumaczeniami dzieł literackich – jaka jest tu zasługa tłumacza?). Ciekawy, dodatkowy kontekst dla refleksji w tym obszarze dopisały także ostatnie skandale związane z przyznawaniem Nagród Nobla w dziedzinie literatury prowadzące do decyzji o jej nieprzyznaniu w 2018 roku.[2]

Choć Żona może się wydawać obrazem mało efektownym, będącym jedynie kawałkiem solidnego filmowego rzemiosła, to jednak jego siłą są właśnie owe pytania, wobec których, bez względu na to, jakich my sami udzielimy na nie odpowiedzi, skłonny do refleksji widz nie powinien pozostać obojętny.

[1] Zob. np. http://wyborcza.pl/1,75400,20779745,dlaczego-kobiety-dostaly-tak-malo-nagrod-nobla-to-zapewne-efekt.html?disableRedirects=true (dostęp: 7.09.2018)

[2] Zob. np. https://kultura.onet.pl/wiadomosci/nagroda-nobla-nie-bedzie-w-tym-roku-literackiej-nagrody-nobla/rdxdn8g (dostęp: 7.09.2018)

tytuł: Żona
tytuł oryginalny: The Wife
rodzaj/gatunek: dramat
reżyseria: Björn Runge
scenariusz: Jane Anderson
zdjęcia: Ulf Brantås
muzyka: Jocelyn Pook
obsada: Glenn Close, Jonathan Pryce, Christian Slater, Max Irons
produkcja: Szwecja, USA
rok prod.: 2017
dystrybutor w Polsce: United International Pictures Sp z o.o.
czas trwania: 100 min
odbiorca/etap edukacji: od lat 15 wzwyż/ponadpodstawowa, wyższa

Wróć do wyszukiwania