Yuli (2019)

Reż. Icíar Bollaín

Data premiery: 2 sierpnia 2019

Jadwiga Mostowska

Kim jest Carlos Acosta (ur. 1973), wiedzą zapewne nie tylko miłośnicy tańca. Kubańczyk, który odnosił sukcesy na wielu scenach całego świata, uznawany jest za jednego z największych baletmistrzów swego pokolenia. W drodze do sukcesu Acosta przełamywał liczne bariery. Był, między innymi, pierwszym czarnoskórym tancerzem (principal) w Royal Opera House i pierwszym czarnoskórym, który wystąpił w partii Romea. Dziś odnosi sukcesy nie tylko jako tancerz i choreograf, ale także jako pedagog oraz autor książek – nie tylko własnej autobiografii zatytułowanej No Way Home, która stała się kanwą opowieści przedstawionej w filmie Yuli w reżyserii Icíar Bollaín, ale także powieści[1]. Droga, jaką przebył od biednych przedmieść Hawany do największych scen baletowych na świecie to bez wątpienia znakomity materiał na biopic, który (wcześniej pokazywany w ramach rozmaitych przeglądów) właśnie teraz trafia do polskich kin.

Tytułowy Yuli to oczywiście sam Acosta – tak nazwał go ojciec i tak wołano na niego na ulicach Hawany, gdzie dorastał, grając w piłkę i tańcząc breakdance. Jednak tata chłopaka Pedro, jest przekonany, iż dzieciak ma zadatki na klasycznego tancerza i praktycznie zmusza go do udziału w zajęciach baletowych w Escuela Nacional Cubana de Ballet (Narodowa Szkoła Baletowa Kuby). Dopiero z czasem to, co zdawało się nudnym obowiązkiem i stanowiło powód do drwin (sam Carlos oraz jego koledzy z podwórka uważają, iż taniec klasyczny jest dla maminsynków), zamienia się w największą pasję Yulego (przełomem okazuje się obejrzenie występu tancerza wykonującego słynną, niezwykle efektowną wariację z baletu Korsarz). Przychodzą pierwsze sukcesy, a przed czarnoskórym chłopakiem z Kuby otwierają się drzwi do najlepszych zespołów baletowych świata. Sława i kariera nie sprawiają jednak, że Carlos zapomina o swoich korzeniach i przestaje tęsknić za domem. Owa tęsknota skłania go do powrotu na Kubę, gdzie przygotowuje spektakl oparty na własnej biografii. To właśnie próby do tego widowiska stanowią swego rodzaju ramę dla opowiadanej w serii retrospekcji historii Yulego.

W tych partiach filmu oglądamy samego Acostę, który wspólnie z tancerzami odtwarza (poprzez różne choreografie) niektóre wątki z historii swego życia (te prawdziwe i te, w których rzeczywistość miesza się nieco z fantazją). W tańcu Carlos Acosta wciela się nie w siebie (te partie wykonuje inny artysta), ale w ojca, z którym łączyła go ważna i trudna relacja, a owo „wejście w rolę” staje się katalizatorem dla wspomnień i rodzajem autoterapii, sposobem na przepracowanie traum oraz zrozumienie motywów, jakimi kierował się Pedro. Owe partie filmu znakomicie pokazują również, jak wiele można opowiedzieć (czy też dopowiedzieć) samym ruchem i tańcem, jak wielką ma on siłę oddziaływania. Szczególnie wymowna i emocjonalna jest sekwencja, w której scena taneczna przeplata się (w warstwie wizualnej i audialnej) z retrospekcją (ojciec wymierza chłopcu karę za uciekanie z lekcji tańca). W scenie z dzieciństwa nie jest pokazane, jak ojciec bije Yulego, słychać jedyni krzyki matki i siostry chłopca i widać obie kobiety dobijające się do drzwi, za którymi rozgrywa się (niewidoczne dla naszych oczu) wydarzenie. To, czego nie oglądamy, dopowiada nam przejmująca w swej wymowie choreografia.

Kolejny ciekawy zabieg, który zastosowano w filmie, to włączenie do niego materiałów archiwalnych. Pokazany jest choćby występ młodziutkiego Acosty podczas konkursu Prix de Lausanne, gdzie zdobył pierwsze miejsce i zapoczątkował swoją międzynarodową karierę (owe obrazy oglądamy w filmie wraz z rodziną Carolsa, która usiłuje śledzić występ na małym, nieustanie szwankującym telewizorku). Widzimy go także jako Romea na deskach Royal Opera House w pas de deux wykonywanym z Tamarą Rojo[2]. Wykorzystanie materiałów archiwalnych dodaje filmowej opowieści autentyczności, a także w pewien sposób podkreśla, wydobywa z całej historii, milowe kroki w tanecznej karierze artysty.

Jednak Yuli to nie tylko nieźle zagrany (na słowa uznania zasługują zwłaszcza Edlison Manuel Olbera Núñez wcielający się w postać Carlosa w wieku dziecięcym oraz Santiago Alfonso jako Pedro) i ciekawie sfilmowany (przez nominowanego za te zdjęcia do nagrody Goya Alexa Catalána) film o wybitnym tancerzu i o tańcu, okraszony świetnie wykonanymi klasycznymi oraz współczesnymi choreografiami – czyli obraz, który ma szansę spodobać się miłośnikom tańca i kinomanom lubiącym oglądać filmy biograficzne. To także opowieść wyraźnie osadzona w pewnych społecznych i politycznych realiach (scenarzystę filmu jest Paul Laverty od wielu lat współpracujący z Kenem Loachem), ukazująca problemy, z jakimi muszą borykać się mieszkańcy Kuby (na pierwszy plan wybijają się tu kwestie ekonomiczne, polityczne i rasowe), a także sam Carlos – najpierw we własnym środowisku rodzinnymi czy szkolnym, a potem wyrwany z niego i próbujący jakoś odnaleźć się w innej rzeczywistości, na obczyźnie.

Patrząc na film Yuli z tej perspektywy, można uczynić go punktem wyjścia do rozmowy z młodzieżą (począwszy od ostatnich klas szkoły podstawowej – dla młodszych widzów obraz ten może okazać się zwyczajnie mniej interesujący) nie tylko na temat historii samej Kuby (okres zimnej wojny, kryzys gospodarczy lat 90.) i obecnej sytuacji tego kraju, ale także szerzej – problemów społecznych czy ekonomicznych, z jakimi borykają się ludzie w różnych częściach świata. Warto porozmawiać także o stereotypach, kwestiach związanych z rasą i pochodzeniem (czy i na ile mają one wpływ na życie oraz perspektywy ludzi; czy ludziom o innym niż biały kolorze skóry, z biednych krajów i defaworyzowanych środowisk trudniej jest się wybić, a historia Carlosa Acosty to jedynie wyjątek potwierdzający regułę; czy może jest ona jednak dowodem na to, iż liczy się wyłącznie ciężka praca oraz talent i każdy, bez względu na to, skąd pochodzi, kim jest, jaki ma kolor skóry, ma szansę odnieść sukces). Yuli może również stać się przyczynkiem do refleksji nad relacjami rodziców i dzieci. Czy rodzice, dostrzegając talent dziecka, mają prawo zmuszać je do obrania pewnej drogi? Czy to, że Carlos odniósł sukces i jest ostatecznie wdzięczny ojcu za to, iż tak nim pokierował, może usprawiedliwić okrucieństwo i fizyczną przemoc, do której niekiedy uciekał się Pedro? Jak rodzice mogą zachęcić dziecko do rozwijania swego potencjału i wspierać je w rozwoju? Co może sprawić, iż młody człowiek zechce podjąć trud rozwijania własnego talentu wtedy, gdy jeszcze nie widzi (nie wyobraża sobie), co może przynieść taki wysiłek? Czy rodzice zawsze właściwie identyfikują potencjał swoich dzieci? Co może się stać, jeśli nie mają racji? Lista pytań i tematów do refleksji, które sprowokować może obejrzenie filmu Yuli, wydaje się długa, co samo w sobie stanowi dowód na to, iż jest to obraz, jakkolwiek nie wybitny, to jednak wart uwagi nie tylko fanów Carlosa Acosty.

[1] Choć sam pierwszą książkę przeczytał dopiero będąc po dwudziestce, bo jako dziecko nie miał dostępu do literatury. https://kultura.onet.pl/wiadomosci/carlos-acosta-z-baletu-do-swiata-literatury/lmbbxm2

[2] Wykorzystany materiał pochodzi ze spektaklu nagranego i wyemitowanego w BBC w 2007 r.

tytuł: Yuli
rodzaj/gatunek: dramat, biograficzny
reżyseria: Icíar Bollaín
scenariusz: Paul Laverty
zdjęcia: Alex Catalán
muzyka: Alberto Iglesias
obsada:
Carlos Acosta, Santiago Alfonso, Keyvin Martínez
produkcja:
Hiszpania, Wielka Brytania, Niemcy
rok prod.: 2018
dystrybutor w Polsce: Aurora
czas trwania: 104 min
odbiorca/etap edukacji: od lat 13/podstawowa (7-8), ponadpodstawowa, wyższa

Wróć do wyszukiwania