Niczyja, do nikogo, donikąd…Papusza

Tomasz Kałucki

Publiczne Gimnazjum nr 1 w Woli Rzędzińskiej

„Ach, ludzie, chcielibyście poznać nasze życie,

prawdziwe o Cyganach wieści.

Już moja noga nie postanie

Gdzie kiedyś jeździli Cyganie.”

(Bronisława Wajs)

Ten, kto nie widział reklamy filmu, bądź nie zna języka romskiego z tytułu nie wywnioskuje, że film ten będzie opowieścią biograficzną. Ci jednak, którzy interesują się kinem i filmem, będą wiedzieć, że jest to historia życia romskiej poetki Bronisławy Wajs, zwanej Papuszą.

Preludium do filmu stanowi scena, gdy prosto z aresztu, w którym przebywała za kradzież kury, posępna tytułowa Papusza zostaje przewieziona na koncert, podczas którego artyści wykonują jej utwory, a ona swoją obecnością uświetnia to elitarne wydarzenie.

Już wtedy słyszymy jej tajemnicze słowa: „Żadnych wierszy nigdy nie pisałam”. Narracja filmu przeplatana jest licznymi retrospekcjami, które wraz z rozwojem akcji stanowią odpowiedzi na pojawiające się pytania. Fabuła obejmuje okres życia artystki od narodzin po starość ze szczególnym uwzględnieniem etapu życia, w którym Bronisława Wajs poznaje Jerzego Ficowskiego.

Bronisława Wajs za namową przyjętego do taboru poety Jerzego Ficowskiego spisuje swoje improwizacje do lasów i dróg, do „wody, która wędruje”. Kiedy w 1956 roku Ficowski pod tytułem „Pieśni Papuszy” publikuje zebrane i przetłumaczone wiersze, Bronisława zostaje uznana za zdrajcę tajemnic cygańskich; po osądzeniu przez starszyznę zostaje wygnana ze społeczności romskiej i odseparowana od reszty plemienia. Odrzucenie przez pobratymców sprawia, że Papusza przestaje cieszyć się życiem. Mentalnie umiera, bo jak żyć, kiedy wykorzenione zostają: kultura, nawyki, sposób na życie? Intymne przemyślenia pisane wierszem wypiera ze świadomości obwiniając je o swoją tragedię – powtarza: „Ja żadnych wierszy nigdy nie pisałam”.

Produkcja filmowa nie przedstawia ani złego, ani dobrego wizerunku Romów; nie generalizuje i nie ośmiesza ich. Pokazuje ich życie takim, jakim ono było w ówczesnych czasach. Priorytetem tamtejszych i ówczesnych Romów jest zachowanie prywatności i ustrzeżenie swej kultury, języka, tradycji przed Gadziami (nie-Romami, osobami z zewnątrz). Taki też jest świat wędrowców przedstawiony w filmie – niedostępny i zamknięty, obcy i nieznany.

Dzieło małżeństwa Joanny i Krzysztofa Krauze nie jest tylko opowieścią o cygańskiej, pojedynczej jednostce, ale stanowi szkic społeczności romskiej w I połowie XX wieku. W produkcji mało jest Papuszy w Papuszy i mało Cygana w Cyganie, ponieważ bohaterowie przedstawieni są jak za mgłą. Wyłącznie dostrzegamy niewyraźny i niepełny zarys sylwetek, co nie daje nam możliwości emocjonalnego powiązania się z tytułową Bronisławą Wajs (Jowita Budnik), jej mężem – Dionizym (Zbigniew Waleryś) i Jerzym Ficowskim (Antoni Pawlicki).

W zachowaniu Papuszy widać wewnętrzną walkę pomiędzy dwoma zupełnie odmiennymi obliczami. Z jednej strony silna chęć bycia wśród „swoich” i wola przynależenia do grupy, z drugiej strony wewnętrzny głos „wyzwolonej cyganki” i podświadomość każąca pisać. Jowita Budnik, mimo obaw (wspomina: „Nigdy w życiu nie stałam przed takim wyzwaniem: skonstruować postać, która jest do mnie niepodobna w żadnym calu, ani fizycznie, ani mentalnie, ani w sposobie bycia”), świetnie kreowała oba oblicza Bronisławy Wajs.

W porównaniu z innymi „cygańskimi filmami” (np. „Diabły, diabły”, „Różowe sny”) „Papusza” najwiarygodniej oddaje nastrój i klimat panujący w taborze – to zasługa aktorów i statystów, których grali prawdziwi Romowie. Określenie, którego użyłem (grali) jest nieco omylne, ponieważ Cyganie na planie filmowym improwizowali, po prostu tam byli. Prowadzili życie taborowe, które dla nich jest codziennością. Krzysztof Krauze i Joanna Kos-Krauze zapewniają, że ani jedna scena taborowej codzienności nie była reżyserowana.

Unieruchomiona kamera nagrywająca w planie dalekim (panoramicznym) cygańskie tabory wkomponowane w zapierające dech w piersiach plenery daje olśniewający efekt kojarzący się z obrazami wiejskiej sielanki Pietera Bruegela. To właśnie te „ożywione obrazy” stanowią wizualną ucztę dla kinomana.

Biało-czarna stylistyka produkcji jest dla mnie zaskoczeniem, ponieważ postacie cyganów kojarzę z barwnymi kostiumami i bogatą paletą kolorów, i malowideł na wozach. Może reżyser chciał usunąć z kadru wszystko, co rozpraszałoby oko (w tym żywe kolory), aby skupić uwagę widza na najistotniejszym – Papuszy. Powyższe twierdzenie tłumaczyłoby również skromność dekoracji ograniczonej do podstawowych rekwizytów, jak np. instrumenty cygańskich grajków.

Dzisiaj wyklęta Bronisława Wajs jest chlubą polskiej Romy. Symbolem. Jej wiersze spisane w trzech tomach są tłumaczone na sześć języków świata. „Papusza” to propozycja godna polecenia. Co prawda, nie ma w niej jakże modnej we współczesnej kinematografii romantycznej opowieści, a tylko czysta proza życiowa.

tytuł: „Papusza”
gatunek: biograficzny, dramat
reżyseria: Joanna Kos-Krauze, Krzysztof Krauze
produkcja: Polska
rok prod.: 2013

 

 

Wróć do wpisów