Na głęboką wodę (2018)

Reż. James Marsh

Data premiery: 29 czerwca 2018

Jadwiga Mostowska

Czy i Państwo zabrnęli kiedyś w coś na tyle daleko, że potem trudno było się z tego wycofać? Pół biedy, jeśli była to sytuacja błaha – ot, obrana droga okazała się prowadzić w niewłaściwą stronę, ale zawrócić głupio, a spytać kogoś o prawidłowy kierunek nie wypada, więc brniecie dalej, tracąc przy tym kilka godzin z reszty swego życia, cały czas licząc na to, że przecież w końcu traficie na właściwy szlak i wszystko będzie w porządku. Gorzej, jeśli sprawa jest poważniejsza – chodzi o wybór drogi życiowej, o relacje z ludźmi. W takiej sytuacji jeszcze trudniej wykonać krok w tył, wycofać się w porę, przyznać przed sobą i innymi, że popełniło się błąd. Tym trudniej, że przecież żelazna konsekwencja, odwaga oraz wytrwałość to wartości, które wszyscy cenimy, a o tych, którzy wycofują się z raz powziętych zobowiązań, myślimy przeważnie źle.

Film Na głęboką wodę w reżyserii Jamesa Marsha jest opowieścią o człowieku, który nie potrafił się wycofać, bowiem w realizacji swego marzenia zaszedł tak daleko, że nie chciał (nie mógł?) zrobić kroku w tył. Brnął więc dalej i dalej – najpierw w ułudę, potem w kłamstwa i mistyfikacje, aż w końcu w obłęd, który doprowadził go do ostateczności. Jest zarazem opowieścią o prawdziwym człowieku – Donaldzie Crowhurscie, żeglarzu amatorze, który postanowił wziąć udział w słynnych regatach dookoła świata The Sunday Times Golden Globe, które odbyły się na przełomie 1968 i 1969 roku.

Marsh ponownie staje za kamerą, aby wyreżyserować film będący swego rodzaju filmową biografią. Wcześniej wyreżyserował wszak Teorię wszystkiego, której bohaterem był Stephen Hawking, a także zrealizował dokument Człowiek na linie o Philippe Peticie, który w 1974 roku przeszedł po linie rozwieszonej między wieżami World Trade Center, 417 metrów nad ziemią. Tym razem jednak nie jest to historia kogoś, kto pokonując przeciwności, odniósł sukces i spełnił swoje marzenie.

Brytyjczyk Donald Crowhurst to mąż i ojciec trójki dzieci, inżynier, były pilot RAF-u, właściciel małej, niezbyt dobrze prosperującej firmy sprzedającej urządzenia radiowe umożliwiające ustalenie położenia w terenie, który chętnie spędza wolny czas, żeglując z rodziną w słoneczne dni na spokojnych, przybrzeżnych wodach. Zainspirowany osiągnięciami Francisa Chichestera, który jako pierwszy samotnie okrążył świat i w 1967 roku otrzymał tytuł kawalerski, stając się angielskim bohaterem narodowym – postanawia wziąć udział w regatach dookoła świata bez zawijania do portu. Gdzieś w tle filmowej opowieści przewija się także specyficzny duch tamtej epoki pełnej marzeń i opowieści o tych ludziach-gigantach, którym udało się dokonać rzeczy niezwykłych. Końcówka lat 60. to wszak czas lotów kosmicznych oraz lądowania na Księżycu. Udział w zawodach miał być dla Crowhursta, jedynego amatora w stawce dziewięciu zawodowych żeglarzy, nie tylko spełnieniem romantycznych marzeń, ale także szansą na wypromowanie własnej firmy oraz podreperowanie domowego budżetu (najszybszy ze śmiałków miał otrzymać pokaźną jak na owe czasu nagrodę pieniężną). Crowhurst znajduje lokalnego sponsora, który decyduje się wyłożyć pieniądze na wyprawę pod zastaw firmy i domu. Zatrudnia także dziennikarza, Rodney’a Hallwortha, jako osobę odpowiedzialną za PR i oprawę medialną przedsięwzięcia, które od początku napotyka na liczne trudności. Problemy z wykończeniem oraz wyposażeniem łodzi stale opóźniają rozpoczęcie rejsu. Mimo to Crowhurst wypływa w ostatnim dopuszczalnym przez regulamin zawodów terminie. Ma nadzieję, że pewne niezbędne prace uda mu się wykonać w czasie rejsu, a jego trimaran osiągnie zakładane prędkości i pozwoli mu płynąc szybciej od rywali. Wkrótce jednak zdaje sobie sprawę, że nie będzie w stanie pokonać trasy regat na swym trójkadłubowcu i że podjęte wyzwanie zwyczajnie go przerasta. Jednak zamiast się wycofać, a co za tym idzie stracić nie tylko twarz oraz godność, ale i dorobek życia, postanawia przeczekać, dryfując po południowym Atlantyku i przesyłając fałszywe namiary z trimaranu (wskazujące na to, że bardzo szybko posuwa się naprzód). Ponieważ pod koniec lat 60. nie było jeszcze środków, które umożliwiłyby weryfikację położenia łodzi, do wyścigu planuje przyłączyć się dopiero wtedy, gdy rywale będą już w drodze powrotnej. Crowhurst ma nadzieję, że wyścig wygra ktoś inny i jego oszustwo nie wyjdzie na jaw. Wydarzenia przebiegają jednak inaczej.

Trzeba przyznać, że Marsh z wielką wyrozumiałością i sympatią odmalowuje filmowy portret Donalda Crowhursta. Nie jest to niedojrzały, rządny przygód wieczny chłopiec, ale raczej dobroduszny marzyciel, dla którego zachowanie twarzy staje się ważniejsze niż zdrowy rozsądek. Z pewnością obsadzenie w roli Crowhursta Colina Firtha będącego uosobieniem angielskiego gentlemana ten generalnie pozytywny wizerunek głównego bohatera dodatkowo wzmacnia.

Na drugim planie oglądamy Rachel Weisz jako żonę Donalda. Niestety, utalentowana aktorka nie dostała zbyt wiele pola do pokazania swych umiejętności, a jej obecność na ekranie można podsumować słowami popularnej niegdyś piosenki śpiewanej przez Alicję Majewską: (…) bo męska rzecz być daleko, a kobieca – wiernie czekać. W finale dostaje wprawdzie szansę na wypowiedzenie krótkiego monologu, w którym o tragedię Crowhursta oskarżone zostają rządne coraz to nowych sensacji media, co jednak wydaje się być zbyt daleko idącym uproszczeniem.

Nie ulega wątpliwości, że media są w jakimś stopniu odpowiedzialne za to, co spotkało Crowhursta, a wątek związany z ich działaniami oraz poczynaniami Rodney’a Hallwortha (David Thewlis ma tu nieco większe pole do aktorskiego popisu niż wspomniana Weisz) jest jednym z ciekawszych i bardziej dynamicznych motywów filmu. Spec od PR robi wszystko, aby podkręcać zainteresowanie rejsem Crowhursta. Wyolbrzymia i kreuje jego sukcesy, co z kolei podchwytują rządne sensacji media. W efekcie doprowadza do tego, że wciąż mający nadzieję na wywikłanie się z całej tej sytuacji „po cichu” główny bohater, znajduje się w centrum zainteresowania i nie ma już szansy na wyjście z niej z twarzą.

Na głęboką wodę to opowieść o klęsce, a więc taka, jaką kino oferuje nam nieczęsto. Historia jej bohatera oraz problematyka, jaką porusza z pewnością może stanowić wdzięczny materiał do szeregu dyskusji ze starszą młodzieżą (choć w filmie nie ma scen nieodpowiednich dla nieco młodszych widzów, to jednak zarówno jego tematyka, jak i powolna, klasyczna narracja czyni go bardziej odpowiednim dla starszej widowni). Czy wszystkie marzenia należy spełniać? Czy zawsze należy postępować z żelazną konsekwencją? Czy wycofanie się z raz podjętego zobowiązania to zawsze powód do wstydu i tchórzostwo? Czy w swych wyborach nie kierujemy się aby zbyt często myślą o tym, co powiedzą (pomyślą) o nas inni? Czy honor jest ważniejszy niż życie? Jaką cenę warto zapłacić za sukces? Jak media kreują bohaterów i przegranych? To ledwie garść pytań (problemów), jakie można postawić przed nastoletnimi widzami po lekturze filmu Na głęboką wodę, w którym bez wątpienia tkwi potencjał do wielu głębszych refleksji (niestety, nie do końca spełniony).

Warto również wykorzystać tę produkcję jako pretekst do zajęć poświęconych językowi filmu. Mamy bowiem w tym klasycznie i raczej poprawnie skonstruowanym obrazie fragmenty, które mogą posłużyć jako dobry przykład sposobów wykorzystania dźwięku w filmie. W sekwencji rozgrywającej się na jachcie, gdy głównemu bohaterowi coraz bardziej doskwiera samotność oraz ciężar podjętych, błędnych decyzji, słyszymy momentami jedynie dźwięki, które można zinterpretować jako odgłosy wydawane przez sam jacht (naprężenia lin, metalu, stukoty, szumy). Z czasem trudno jest powiedzieć, czy pochodzą one z trimaranu czy może to już umysł bohatera coraz bardziej pogrąża się w szaleństwie; czy wciąż przynależą one do warstwy diegetycznej filmu czy może sytuują się poza nią. Sceny te stanowić mogą ciekawy przykład tego, w jaki sposób w filmie, nie tylko za pomocą obrazu, ale przy użyciu dźwięku i efektów dźwiękowych można kreować znaczenia oraz budować nastrój. Także więc i w tym obszarze Na głęboką wodę ma pewien, wart wykorzystania, potencjał edukacyjny.

tytuł: Na głęboką wodę
tytuł oryginalny: The Mercy
rodzaj/gatunek: dramat, biograficzny
reżyseria: James Marsh
scenariusz: Scott Z. Burns
zdjęcia: Éric Gautier
muzyka
: Jóhann Jóhannsson
obsada: Colin Firth, Rachel Weisz, David Thewlis
produkcja: Wielka Brytania
rok prod.: 2018
dystrybutor w Polsce: Best Film
czas trwania: 102 min
odbiorca: od lat 15 wzwyż

Wróć do wyszukiwania