Kurczak mały (2005)

Reż. Mark Dindal

Hanka Arend, Maciej Dowgiel

Kurczak Mały

Hanka: Co prawda mamy „gorący” (nie myślę o pogodzie…) tydzień przedświąteczny, ale ustalmy na początku – Kurczak Mały nie ma nic wspólnego z Wielkanocą (zbieżność nazwisk jest zupełnie przypadkowa).

Można powiedzieć, że jest to film o tym, jak sobie radzi mężczyzna, kiedy w jego życiu zabraknie kobiety i sam musi zająć się wszystkim, w tym wychowaniem dziecka. O tym, jak ważny jest ojciec dla syna (przecież to od niego mały chłopiec uczy się bycia mężczyzną). Ojciec stanowi wzór do naśladowania…, a co, jeśli nie można temu wzorowi dorównać? To także film o trudnych, męskich rozmowach, a raczej o ich braku (podobno mężczyźni niechętnie rozmawiają chociażby o emocjach). O zamykaniu się, które prowadzi do stresu i „wypadania piór”. O budowaniu relacji, zaufaniu, szacunku i poczuciu własnej wartości. O dzieciach, które wiecznie mają uwagi w swych dzienniczkach („opuszcza zajęcia, bije się na WF-ie, włączył alarm PPOŻ i rozebrał się”) i zawstydzonych rodzicach wydeptujących ścieżki do szkoły w ich sprawie. O niszczącej sile plotki i hejtowania oraz oddzielaniu prawdy od fikcji.

Akcja filmu zaczyna się brawurowo – od alarmu w sprawie „spadającego nieba” wywołanego przez naszego bohatera – Kurczaka Małego. W konsekwencji w miasteczku dochodzi do ogromnej paniki, wkroczenia mediów (podgrzewających sprawę) i kiedy okazuje się, że rodzinnej miejscowości nie grozi inwazja obcych – wszyscy mają pretensje do malca. Zawstydzony ojciec stara się co prawda sprawę załagodzić, ale konsekwencje tego faktu są długofalowe – mały jest wyszydzany i wyśmiewany, jego historia jest nagłaśniana przez wszystkie możliwe nośniki, a w szkole trafia do grupy nielubianych!!!. Jak by tego było mało, od taty słyszy, że „ma się nie wychylać i nie wyróżniać”. A nasz kurczak ma już plan na zmycie hańby. Potrzebuje tylko szansy. Tą szansą może być gra w drużynie baseballowej (grał niegdyś jego ojciec nazywany Asem). Niestety, tata nie wiedział, jak wesprzeć swego syna, a teksty od dyrektora szkoły w stylu: „byłeś najlepszy na boisku, Twój syn w niczym Cię nie przypomina” pogłębiają frustrację. Stracił zaufanie do syna, nie wierzy w jego możliwości i, starając się uchronić przed kolejną, (jego zdaniem) nieuchronną kompromitacją, ogranicza go w marzeniach i planach. Ale mały kurczak nie poddaje się, wspierany przez nielicznych, ale prawdziwych przyjaciół ciężko pracuje na swój sukces. I udaje mu się – dzięki niemu miejscowa drużyna po raz pierwszy od dwudziestu lat wygrywa. Przy okazji ratuje Ziemię przed kosmitami i wszystko dobrze się kończy jak przystało na bajkę dla maluchów. Tata jest dumny, mieszkańcy miasteczka wdzięczni i tylko zadbajmy o to, aby nasze dzieci nie odnosiły wrażenia, że muszą sobie zasłużyć na miłość.

Aha, i jeszcze jedno – ROZMAWIAJMY z dziećmi – nie jest prawdą, że tylko kobiety to potrafią.

Maciek: Święta Wielkanocy to czas wyjątkowy. Kurczak jest ich symbolem, ale na tym nie kończy się logika wyboru kwietniowego filmu do Seansu rodzinnego. Kwiecień to miesiąc budzenia się przyrody po zimie. Czas odrodzenia, czego zresztą symbolem jest kurczak. Także Kurczak Mały. Bo właśnie Kurczak Mały ukazuje trudny, długotrwały i bolesny dla obu stron proces odradzania się szczerych, ojcowsko-synowskich relacji: zaufania, wzajemnej dumy, szacunku… A dodatku w przyjazny dla młodego widza sposób diagnozuje, co może doprowadzić do ich nadszarpnięcia.

To film pokazujący, jak ważne dla dziecka (choć czasem i dla dorosłych) jest wsparcie rodziców. W przypadku tej filmowej, niepełnej rodziny – ojca. To on jest autorytetem, wzorem do naśladowania, kimś, kim chce się zostać, kiedy się w końcu dorośnie… Kiedy jest się chłopcem (lub jak w filmie – kurczakiem), tata to ten, który wie wszystko. Wszystko też robi najlepiej. Niedobrze, gdy żyjemy w jego cieniu, choć czasem i to ma swoje plusy, motywuje do dalszych treningów, do bycia coraz lepszym, aby w końcu dorównać mistrzowi. Przed ojcem wstydzimy się najbardziej za popełnione głupstwa. To zresztą naturalne, jest on takim ziemskim odpowiednikiem Boga (nomen omen Ojca), a więc ma także moc rozgrzeszania, czyli wybaczania nawet największych szaleństw. Później w te synowsko-ojcowskie relacje wkracza Freud i wszystko się skomplikuje. Na szczęście (dla dzieci), austriackiego twórcy psychoanalizy w filmie nie ma, co nie znaczy bynajmniej, że dla ukazanej w nim relacji jest on całkowicie nieistotny.

Jest to też istotna dla dzieci i ich opiekunów lekcja zaufania, o które coraz trudniej w dzisiejszej rzeczywistości. Czasem kłamstwo już w bardzo młodym wieku staje się mechanizmem obronnym przed nie zawsze sprawiedliwą rzeczywistością szkolną czy koleżeńską. Czasem jest też tak, że kłamstwo staje się ważnym (i niekiedy nieodzownym) elementem socjalizacji do życia w szkole lub w innym niż domowe środowisko. Rodzic zaś powinien być wsparciem dla swego dziecka, tak aby nigdy nie bało się powiedzieć mu całej prawdy (nawet choćby wydawała się kosmicznym absurdem). Do tego niezbędne jest właśnie zaufanie. Dzięki niemu wspólnie będziecie mogli oswoić często nieprzyjazną rzeczywistość. W końcu zaś stworzycie rodzinną drużynę, której niestraszne będą żadne wyzwania, bo spajać ją będzie miłość, a więc wspólna radość, gdy wszystko idzie dobrze oraz świadomość wzajemnego wsparcia i znalezienia pociechy, gdyby coś nie wyszło zgodnie z planem.