Italian race (2016)

Reż. Matteo Rovere

Data premiery: 15 grudnia 2017

Grzegorz Nadgrodkiewicz

W zalewie przedświątecznych premier, które zapewne zarobią krocie na corocznie ponawianym modelu fabuł spod znaku atrakcji i przygód mikołajowo-gwiazdkowo-reniferowych, Italian race jest propozycją raczej wyjątkową. Do pewnego stopnia zagadką jest bowiem strategia dystrybutora filmu, który zdecydował się na wprowadzenie go do kin właśnie w tym okresie, nie bacząc na konkurencję ze strony choćby kolejnej odsłony Gwiezdnych wojen. Można się jednak domyślać, że na tej decyzji zaważyło ogólne przesłanie filmu, który pod gatunkową etykietką kina akcji skrywa parę ważnych refleksji współgrających z rodzinno-pojednawczym charakterem świąt Bożego Narodzenia.

Matteo Rovere postawił na wartko poprowadzone kino gatunków, w którym sprawnie połączył wątek melodramatyczny z historią opartą na faktach, acz sowicie ubarwioną elementami fikcyjnymi. Italian race to opowieść o perypetiach 17-letniej Giulii De Martino, która pod opieką ojca jako jej trenera bierze udział w rajdach samochodowych. Kiedy podczas jednego z wyścigów jej ojciec umiera na atak serca, dziewczyna decyduje się nie porzucać kariery rajdowca, by móc wygrać kolejny wyścig i dzięki wiążącej się ze zwycięstwem nagrodzie ocalić swój rodzinny dom przed zlicytowaniem, a tym samym zapewnić spokojną przyszłość swemu młodszemu bratu Nico. Na ceremonii pogrzebowej pojawia się jednak jej starszy brat Loris – dawniej gwiazda wyścigów samochodowych GT (bohater wzorowany na historycznej postaci słynnego włoskiego kierowcy rajdowego Carla Capone), a teraz narkoman i awanturnik, który przez lata był skłócony z ojcem. Giulia nie może się sama opiekować małoletnim bratem, dlatego wbrew sobie zgadza się przyjąć pod swój dach Lorisa jako ich prawnego opiekuna. Ta przymusowa sytuacja stanie się jednak początkiem nowej, choć niełatwej, wspólnej drogi całego rodzeństwa.

Widzowie Italian race z pewnością błyskawicznie wychwycą podobieństwo tego filmu do wcześniejszej o ponad dekadę produkcji Louis-Pascala Couvelaire’a Najlepsi z najlepszych, gdzie mieliśmy do czynienia z podobnego sortu fajerwerkami rajdowymi. Analogie dotyczą tu najogólniej pojętej tematyki wyścigów samochodowych oraz zaciętej rywalizacji, ale także realizacyjnej taktyki estetyzowania – by tak to ująć – automobilizmu wyczynowego. Na podobnej zasadzie można by tutaj szukać porównań z jeszcze wcześniejszym filmem o zbliżonej tematyce – Szybkimi i wściekłymi Roba Cohena. Na tle tych realizacji Italian race jawi się jednak jako coś więcej niż tylko trzymający w napięciu film „o wyścigówkach”. Dzieje się tak prawdopodobnie dlatego, że kanwą całej historii stały się prawdziwe wydarzenia i autentyczne postaci. W eksplikacji reżyserskiej do filmu Rovere przyznaje, że odkąd tylko zaczął myśleć o przeniesieniu na ekran historii Carla Capone, od razu stawiał na sprawnie zrealizowane kino gatunkowe, które jednak musi być podbudowane wiarygodną historią bohaterów. Nie ujmując nic takim filmom, jak wspomniani Najlepsi z najlepszych czy Szybcy i wściekli, które z pewnością mają swych oddanych wielbicieli, trzeba przyznać, że inspiracja prawdziwym życiem wniosła do filmu niekwestionowany pierwiastek autentyczności. Nie ma tu komiksowo zarysowanych, płaskich postaci, jak w produkcji Couvelaire’a, czy epatowania scenami przemocy, jak w Cohenowskiej historii o porachunkach gangów. Rovere doskonale wyważył proporcje między scenami samych wyścigów a tymi ukazującymi odbudowywanie relacji rodzinnych i rozwiązywanie zadawnionych konfliktów. Wydaje się, że właśnie ten wątek jest w filmie najistotniejszy, choć oczywiście sam temat rywalizacji sportowej jest osią konstrukcyjną fabuły.

Italian race to kino dobre warsztatowo, choć w sensie realizacyjnym nie znajdziemy w nim niczego ponad to, czego nie widzielibyśmy już w produkcjach choćby właśnie Cohena czy Couvelaire’a. Samochody jeżdżą szybko, są dynamicznie fotografowane, montaż jest bez zarzutu (nawet jeśli wziąć pod uwagę obecność bardziej nostalgicznych sekwencji przedstawiających próby porozumienia się Giulii i Lorisa), właściwie dobrana muzyka ilustracyjna dobrze akcentuje co smakowitsze kąski z kolejnych rajdów, w których biorą udział bohaterowie. Wszystko jest uszyte na miarę. Dodatkowo reżyser odważył się wprowadzić do tej miejscami melodramatycznej historii drobne akcenty komediowe, co z pewnością dobrze się przysłużyło całej opowieści, zanadto jej nie roztkliwiając. Wydaje się, że to całkiem sporo jak na film, który ma spełniać wymogi gatunku, a zarazem oferować rozrywkę na przyzwoitym poziomie i nie uchodzić za produkt spod sztancy.

Czy Italian race może pobudzić młodego widza do refleksji? Z pewnością tak. I to nie tylko z tego względu, że w sensie gatunkowym jest niejako właśnie do niego adresowany. Główna bohaterka, Giulia, to nastolatka, która zbyt wcześnie musiała stawić czoło problemom świata dorosłych. Walczy w wyścigach, ale przede wszystkim walczy o przetrwanie swojej rodziny. Jej postawa może nastoletnim widzom imponować również dlatego, że nie jest to postać papierowa, ale przeżywająca dylematy, stająca przed koniecznością podejmowania decyzji, które mogą zaważyć na życiu nie tylko jej samej, ale również jej bliskich. Sądzę, że są to zagadnienia, które łatwo prowokują do dyskusji, nawet jeśli widz sam podjąłby decyzję inną niż Giulia. Niewątpliwym walorem „pedagogicznym” filmu (choć podanym w sposób nienatarczywy) jest kwestia wpływu stosowania narkotyków na całą sferę naszego życia – zdrowie, postrzeganie świata, relacje rodzinne, społeczne, karierę etc. Rovere waloryzuje to zdecydowanie negatywnie (sceny narkotyzowania się Lorisa ukazują go jako postać zdegenerowaną w kontraście do Giulii podejmującej rywalizację sportową, która daje jej siłę do walki), odsłaniając całą skalę zniszczeń wiążącą się z tym nałogiem. Problem ten wart jest przedyskutowania również dlatego, że reżyser sytuuje go w kontekście życia rodzinnego jako czynnik jawnie destrukcyjny. Bezkompromisowość Giulii i jej sprzeciw wobec narkotyzującego się brata (choć sama ma związaną z tym chwilę słabości po jednym z wygranych wyścigów) są oznaką, że podjęta walka może pomóc odbudować więzi rodzinne i odnaleźć to, co wydawało się bezpowrotnie utracone.

tytuł: „Italian race”
tytuł: „Veloce come il vento”
gatunek: akcja, melodramat, romans, sportowy
reżyseria: Matteo Rovere
scenariusz: Filippo Gravino, Francesca Manieri, Matteo Rovere
zdjęcia: Michele D’Attanasio
muzyka: Andrea Farri
obsada: Stefano Accorsi, Matilda De Angelis, Roberta Mattei, Paolo Graziosi, Lorenzo Gioielli, Giulio Pugnaghi
produkcja: Włochy
rok prod.: 2016
dystrybutor w Polsce: Spectator
czas trwania: 118 min
Wróć do wyszukiwania