Genesis 2.0 (2018)

Reż. Christian Frei, Maxim Arbugaev

Data premiery: 14 grudnia 2018

Kamila Żyto

Genesis, czyli rozpoczynająca Stary Testament Księga Rodzaju to na poły legendarny, na poły historyczny zapis genezy świata i ludzkiego rodu, opowieść o początku, o narodzinach, o powstaniu… Trudno wyobrazić sobie cywilizację, kulturę, literaturę oraz ich rozwój bez fundacyjnego mitu w niej zawartego, mitu, który stworzył podwaliny pod wiele innych narracji. Pytania o to, kim jesteśmy, skąd się wzięliśmy, jak głęboko sięgają nasze korzenie oraz gdzie ich szukać, od zawsze dręczyły ludzkość. Najnowszy film nominowanego do Oscara [Fotograf wojenny (War Photographer, 2001)] szwajcarskiego reżysera Christiana Freia i współpracującego z nim młodego Jakuta Maxima Arbugaeva stawia je na nowo i jednocześnie poświadcza ich uniwersalny charakter. Drugi człon tytułu wprowadza dodatkowy kontekst znaczeniowy. We współczesnym, cyfrowym świecie, wszystko jest 2.0 – kultura, marketing, media, a nawet ministerialne ustawy. Chodzi o nowy sposób wykorzystania informacji. W 2001 roku wraz z powstaniem Web 2.0 zawartość portali internetowych zaczęli kształtować ich użytkownicy, w ten sposób rozpoczęła się era „nowego” początku oraz „nowych” stwórców, co zbiegło się z przełomem tysiącleci. Internauci stali się ojcami genez, a ludzkość wzięła na siebie ciężar odpowiedzialności za akt kreacji cyfrowego świata. Dychotomiczny tytuł filmu wyznacza jego strukturę narracyjną i fabularną, buduje ambiwalentne sensy i jest fundamentem koncepcji znaczeniowej. W Genesis 2.0 wszystko podporządkowane jest, początkowo nieoczywistej, dwoistości. Mamy nawet dwóch reżyserów, doświadczonego profesjonalistę (Frei) i amatora-zapaleńca (Arbugaev), którzy ze sobą korespondują.

Zacznijmy jednak od początku. Dokument otwierają obrazy przedstawiające jeden z najodleglejszych zakątków świata. Wraz z Maximem i myśliwymi poszukującymi mamucich kłów wyruszamy na wyprawę na wyspy Nowej Syberii położone wśród lodowatych i nieprzychylnych podróżnikom wód Morza Arktycznego. Śmiałkowie to przede wszystkim zdesperowani i zdeterminowani warunkami życia Jakuci, mężczyźni w różnym wieku, dla których kość jest tym, czym ongiś dla osadników z Dzikiego Zachodu było złoto. Nagrodą dla znalazcy pozostałości po prahistorycznej bestii ma być pieniądz, papierowy kruszec wypełniający kieszenie chińskich kontrahentów. Ląd, do którego dobijają bohaterowie filmu, jest dziki i nieprzyjazny, krajobraz jawi się jako surowy i skąpy. Rozmarzająca powierzchniowo na kilka tygodni, brązowa i błotnista ziemia kryje liczne tajemnice – nie tylko kły (potencjalny zarobek oraz wielomiesięczne źródło utrzymania całych rodzin marzących o telewizorze), ale i zachowane w całości zwierzęta, ich przeszłość, a więc przeszłość planety… Jakuci w czasie swojego pobytu na wyspach wracają poniekąd „do początku”; zaglądając pod podszewkę Ziemi, cofają się w czasie. Warunki życia są skrajnie trudne, pożywienie monotonne, liche namioty nie wydają się być gwarancją bezpieczeństwa, nie dają należytego schronienia. Baza poszukiwaczy kłów to prowizoryczna, archaiczna wioska. Egzystencja jest prosta i przypomina życie pierwotnych plemion. Kamera Arbugaeva i jego relacja skupia się na codziennych czynnościach, na walce o przetrwanie. Dowiadujemy się, czym żywią się śmiałkowie, jak „polują” na mamucie kły. Widzimy, jak do ich bazy zbliżają się polarne niedźwiedzie. Poznajemy jednak także rytuały Jakutów, ich wierzenia, przesądy. Znalezienie szczątków pradawnego zwierza to zła wróżba, poszukiwacze przepraszają więc za naruszenie spokoju, składając w ziemi ofiarne paciorki. Ponadto w ścieżce dźwiękowej pojawia się kobiecy głos (Ilyana Pavlova) czytający narodowy poemat epicki pełen ostrzeżeń i przepowiedni. Puste przestworza zmarzniętej ziemi i nieprzewidywalna pogoda stanowią zagrożenie dla życia ludzi. W takiej scenerii mógłby się rozgrywać postkapitalistyczny film science fiction. Wykorzystana konwencja przywodzi na myśl (do pewnego momentu oczywiście) znany schemat filmów przyrodniczo-oświatowych o tematyce etnograficzno-antropologicznej. Nie jest ona obca miłośnikom kina i telewizyjnych kanałów tematycznych typu Discovery czy National Geographic. Co najważniejsze jednak, wektor tej historii skierowany jest ku przeszłości, ku temu, co było, co ukształtowało ludzkość, ku jej genezie. Poszukującymi resztek mamutów Jakutami kieruje jakieś nie do końca uświadomione dążenie, by wraz z kośćmi odkryć odwieczną tajemnicę istnienia, a żądza zysku, choć stanowi czynnik istotny, nie do końca tłumaczy ich zaangażowanie.

Stopniowo jednak wyłania się drugi wątek, który wydaje się niespodziewanie zmieniać bieg opowieści. Oto, na zasadzie kontrastu, przenosimy się do świata na wskroś nowoczesnego, jednocześnie dokonujemy skoku w przyszłość. W centrum biologii syntetycznej w Bostonie grupy studentów z zaangażowaniem – takim jak to, które obserwowaliśmy u jakuckich poszukiwaczy kłów – oddają się badaniom naukowym nad wykorzystaniem genetyki. W ośrodku w Seulu klonowane są psy, w chińskich laboratoriach uczeni tworzą hybrydy, a zebroid (połączenie zebry i konia) wydaje się równie fascynujący co mamut. Podpatrujemy także wysiłki naukowców, aby stworzyć „bibliotekę genotypów” wszystkich istot żyjących. Zespoły ludzi w różnych miejscach globu głowią się nad istotą życia – pracują z komórkami czy DNA, zmieniają je, manipulują nimi, zajmują się sekwencjonowaniem i zaprzedają swoją duszę postępowi. Pada oczywiście wciąż aktualne i powracające w różnych kontekstach pytanie etyczne o to, czy aby na pewno człowiek ma prawo wchodzić w rolę Boga? Czy w świecie ery 2.0 „użytkownicy” życia nie stali się jego współtwórcami, a – co pada w filmie – „Życie to big data”? Przewodnikiem po świecie pełnym sterylnych pomieszczeń, przeszklonych przestrzeni biurowych oraz krystalicznie czystych powierzchni rodem tym razem z futurystycznego kina science fiction jest Christian Frei. W pewien sposób wraz z nim, jak wcześniej z Arbugaevem, także odbywamy podróż, co więcej – w rejony równie niedostępne jak syberyjskie wyspy. Tyle że to podróż do wnętrza, dzięki rozmowom z badaczami – biologami czy genetykami – spoglądamy niejako w głąb życia, ku jego najbardziej elementarnym cząstkom. Z dokumentu wyłania się (w wypadku obu przeplatających się wątków) obraz ludzi, których działaniami kieruje, bez względu na pochodzenie i miejsce zamieszkania, ta sama fascynacja – fascynacja wielkim misterium stworzenia. Pragnienie, które skłania Jakutów do mozolnego poszukiwania szczątków prehistorycznego mamuta napędza także zamkniętych w laboratoriach profesorów, ludzi w białych fartuchach przyklejonych do mikroskopów. Czy dążenie do zrozumienia tego, co było na początku, przybierające różne formy i oblicza, nie jest więc tajemnicą uniwersalną, którą objawić próbowała już Księga Rodzaju?

Choć początkowo wydaje się, że zasadą konstrukcyjną Genesis 2.0 będzie dysonans, kontrast, antyteza – oto natura zostaje przeciwstawiona nauce, to, co racjonale kontrastuje z tym, co religijne i mistyczne, wiara zderza się z wiedzą, a życie ze śmiercią – to jednak twórcy dokumentu poszukują wspólnego mianownika dla opowiadanych równolegle historii. Na planie znaczeń i sensów jest nim tkwiące w ludziach, niedające się opanować dążenie do odkrywania „nowych lądów”, dążenie do tego, by poznać tajemnicę istnienia. Choć ma ono znamiona obsesji czy szaleństwa (jeden z Jakutów, Spira, na skutek wyprawy zapada na depresję; bogaci Amerykanie wydają bajońskie sumy, aby uczeni sklonowali ich ukochanego pupila), to determinuje rozwój cywilizacyjny. W planie fabularnym opowieści spotykają się za sprawą postaci dwóch braci: Piotra – myśliwego, który zarzucił studiowanie historii i Siemiona – paleontologa i dyrektora Muzeum Mamuta w Jakucku. Ten pierwszy zarabia na życie, odkopując szczątki, ale jednocześnie pomaga bratu, którego marzeniem jest znalezienie żywej komórki mamuta i odrodzenie tego gatunku. To Siemion jeździ po ośrodkach badawczych, licząc na to, że któryś z nich będzie w stanie zrealizować jego plany. Przeszłość spotyka się w ten sposób z przyszłością, a dzieło Freia i Arbugaeva okazuje się być wehikułem czasu, dzięki któremu w trakcie dwóch godzin projekcji przemierzyliśmy tysiące, jeśli nie miliony lat. Pozostaje udzielić odpowiedzi na pytanie, czy warto wraz z twórcami filmu tę podróż odbyć?

Szeroki zakres problematyki, jakiej dokument dotyka (w powyższej recenzji zasygnalizowałam jedynie cześć poruszanych przez twórców Genesis 2.0 zagadnień) sprawia, że film może być pretekstem do dyskusji na bardzo wiele tematów. Będzie on pomocny tak na lekcjach z przedmiotów ścisłych, jak i humanistycznych. Nauczyciele biologii, chemii czy informatyki mogą się nim wesprzeć, wprowadzając zagadnienia związane z genetyką, budową komórki, rozwojem internetu i Web 2.0. Dla polonistów, historyków, osób wykładających etykę, wychowawców Genesis 2.0 stanowi doskonały pretekst do poruszenia, takich kwestii, jak odpowiedzialność w świecie współczesnej nauki, losy cywilizacji, rola człowieka w dziejach świata, przyszłość a postęp technologiczny itd.

tytuł: Genesis 2.0
rodzaj/gatunek: dokumentalny
reżyseria: Christian Frei, Maxim Arbugaev
scenariusz: Christian Frei
zdjęcia: Peter Indergand, Maxim Arbugaev, Vladimir Egorov
produkcja: Chiny, Rosja, USA, Szwajcaria, Korea Południowa
rok prod.: 2018
dystrybutor w Polsce: Against Gravity
czas trwania: 113 min
odbiorca/etap edukacji: od lat 15/ponadpodstawowa, wyższa

Wróć do wyszukiwania