Próba solidarności

Czyli „Dwa dni, jedna noc” Luca i Jean-Pierre`a Dardenne’ów (2014 r.)

Elwira Rewińska

„…nie robimy filmów z tezą, nie dajemy politycznej recepty, nie zmienię systemu. (…) Wystarczy jednak, że na kogoś blisko mnie spojrzę inaczej. Nie będę zagarniać wszystkiego dla siebie. Jeśli w ogóle wierzę w jakąś rewolucję, to właśnie taką – rewolucję małych gestów”.

Jean-Pierre Dardenne

Bohaterka filmu Sandra (Marion Cotillard) po dłuższej nieobecności w pracy z powodu choroby, dowiaduje się, że straciła etat. Może go odzyskać, jeśli współpracownicy zgodzą się zrezygnować z premii w zamian za jej miejsce. Musi ich do tego przekonać w ciągu dwóch dni i jednej nocy… W ogólniejszym sensie film braci Dardenne’ów jest – jak ich wcześniejsze filmy: „Dziecko”, „Rosette”, „Milczenie Lorny” – filmem społecznym, zaangażowanym. Mimo że sami protestują przeciwko zestawianiu ich filmów z lewicującym brytyjskim kinem małego realizmu, krytykującym nierówności społeczne i wyzysk, dramatem bohaterki zagrożonej utratą pracy wpisują się w ten nurt, odwołując się do lęku człowieka przed bezrobociem.

2dni2

Jednakże bardziej interesuje belgijskich reżyserów ludzka niż klasowa solidarność, choć nie bez znaczenia jest fakt, że wszyscy bohaterowie należą do niższej klasy średniej, są raczej biedni niż bogaci i w każdej chwili może ich spotkać to, co stało się udziałem Sandry i jej rodziny. Tak więc „Dwa dni, jedna noc” to tyleż film społeczny, co psychologiczny dramat – pokazujący funkcjonowanie systemu kapitalistycznego (zawsze niesprawiedliwego) i , przede wszystkim, człowieka, który nie daje się uwikłać w sytuacje dwuznaczne moralnie. To film o przekraczaniu siebie, swoich słabości, lęku, wstydu nie tylko Sandry; to film o budowaniu elementarnej solidarności. Sytuacje pokazane w filmie dają szansę wszystkim bohaterom.

„Porozmawiać z każdym z osobna”

Sandra jeszcze nie odzyskała sił po pobycie w szpitalu, a depresja daje o sobie znać zmęczeniem, uzależnieniem od tabletek, labilnością uczuciową, niemożnością wydobycia głosu w stresie itp. W tym stanie groźba utraty pracy załamuje ją. Jednak przy namowach, wsparciu męża, zachęcie i pomocy Julliette, która doprowadza do powtórnego, uczciwego głosowania, decyduje się „zawalczyć o pracę”, spotkać się twarzą w twarz ze współpracownikami i przekonać ich do rezygnacji z premii. Musi dotrzeć do 14 pracowników (dwie osoby głosowały za nią wcześniej – Juliettte i Robert) i uzyskać większość głosów. Żeby w ogóle spróbować, musi pokonać niewiarę w siebie, w tym momencie swoją główną cechę osobowości, ale i wstyd: „Wyjdę na żebraczkę”. To jeden z psychologicznych pewników: trudno jest prosić o coś dla siebie. Tym bardziej, że Sandra jest zarazem przekonana o racjach innych: „To normalne, że chcą swoją premię”.
2dni1

Mimo że każde spotkanie sprowadza się w istocie do pytania: „Czy mógłbyś zrezygnować z premii, żebym mogła wrócić do pracy”, mamy do czynienia z ukazaniem kilkunastu, bardzo różnych, zniuansowanych pod względem psychologicznym sytuacji. Bracia Dardenne’owie w mistrzowski sposób pokazują, jak rozmaicie można mówić „tak” i „nie”, ofiarować pomoc i odmówić jej. Często zależy to od sytuacji materialnej danej osoby i jej rodziny, pozycji zawodowej w fabryce (rodzaj umowy o pracę, niepewna sytuacja emigranta), wcześniejszych relacji z Sandrą, a także od charakteru czy nawet od aktualnego nastroju.

Pierwsza rozmowa, jakby próba generalna, jest niejako modelowa, a odbywa się, co znamienne, telefonicznie. Rozmowa z Kedarem, bez świadków, dużo ją kosztuje… Słyszymy tylko Sandrę, z jej odpowiedzi domyślamy się argumentów Kedara, który mówi m.in., że nie będzie głosował. Sandra przekonuje go, że to nie wystarczy. Widz odnosi wrażenie, że Kedar tylko zwodzi Sandrę, odwleka odmowę. Sandra w tej rozmowie, jak we wszystkich, jest bardzo delikatna, nie wywiera presji – „Nie czuj się zobowiązany. Wiem, że ci się przyda te 1000 euro”. Znaczące, że Sandra nigdy nie „zaszantażuje” słowami: „Postaw się na moim miejscu”. To inni, o ironio, będą tego oczekiwać, ba, wymagać od niej. W końcu Kedar obiecuje, że będzie głosować za nią. Sandra, zaskoczona, gorąco mu dziękuje: „Jesteś taki dobry” – mówi. Ten pierwszy sukces daje jej siłę, żeby próbować dalej.

Kolejne osoby mają swoje powody, żeby jej odmówić. Ta niemała premia jest potrzebna na czesne dla studiującej córki (Willy), trzeba urządzić się od nowa po rozwodzie z mężem (Mireille); te pieniądze pozwolą opłacić rachunki za gaz i prąd za cały rok (Hicham)… Ale nieraz „nie mogę” oznacza tak naprawdę „nie chcę” (Mireille). Ważniejsze od tych mniej lub bardziej przekonujących argumentów (czy wymówek) jest zachowanie się wszystkich, ich mowa ciała. Zwraca uwagę, że większość rozmawia na progu mieszkań, uchylając drzwi, nie zapraszając Sandry do środka (z wyjątkiem Anne). Nadine, „przyjaciółka”, uda, że jej nie ma w domu. Tak, jakby łatwiej było odmówić na zewnątrz, w domu byłaby już gościem, może wówczas trudniej powiedzieć „nie”.

Kilka scen zasługuje na dokładniejsze omówienie. Oto Willy, mężczyzna w średnim wieku, zajęty przy warsztacie na tyłach domu. Sandrę „eskortuje” żona i to jej obecność, milcząca (do czasu) presja, będzie miała wpływ na decyzję męża. Od tego, co mówi Willy („Nie głosowałem przeciw tobie, głosowałem, żeby dostać premię. To Dumont kazał nam wybierać”. Sandra: „Wiem, to chore kazać wam wybierać”), ważniejsza jest mowa ciała: ma spuszczone oczy, gniecie nerwowo robocze rękawice. Żona najpierw milcząco wyraża dezaprobatę mimiką, całą niechętną postawą, aż w końcu na jego niepewne: „Przemyślę to” ucina – „O czym chcesz myśleć. Nie możemy”. I usprawiedliwia się: „Chciałabym pomóc. Jestem na zasiłku od lutego”. Chcąc złagodzić odmowę, proponuje Sandrze herbatę… Wcześnie Willy zapyta: „A co mówią inni?” To pytanie zadają prawie wszyscy. Z jednej strony to wyraz konformizmu, strachu przed wyłamaniem się z grupy, z drugiej to kolejny argument, np. dla Mireille: Juliette może głosować za tobą (w domyśle: ryzykując utratę pracy), bo jej mąż dobrze zarabia. Sandra żegna się z Willym i jego żoną słowami: „Rozumiem, przepraszam”.

Przywróci Sandrze nadzieję spotkanie z Timurem. Timur dorabia w weekendy jako trener i właśnie na boisku zastaje go Sandra. Konfrontacja z nim ma bardzo emocjonalny przebieg. „Jest mi wstyd”, mówi Timur płacząc. Obwinia się, że zagłosował na premię, zapominając o przysłudze, jaką oddała mu kiedyś koleżanka (zniszczył na początku pracy paletę, a Sandra wzięła winę na siebie). Obiecuje, że teraz zagłosuje sprawiedliwie, namówi Miguela, żeby poparł Sandrę. Słowa Timura: „Uda ci się, jestem pewien. Powodzenia!”, wywołują po raz pierwszy uśmiech Sandry, dodają jej energii. Rusza dalej pewnym, mocnym krokiem.
2dni4

Niestety, spotka się także z agresją („Jak śmiesz kraść nasze pieniądze!”, „Lubisz wkurzać ludzi!”), co nie tylko ją zniechęca, ale popycha wręcz do samobójczej próby. Uratuje ją Anne, która mimo zakazu męża, postanawia pomóc Sandrze. Przychodzi do domu Sandry i Manu, aby powiedzieć o swojej decyzji. Tym samym ratuje jej życie. Dosłownie. Anne przywraca koleżance wiarę w ludzi, ale i odwrotnie, można przypuszczać, że determinacja Sandry, mimo wszystko, dodaje Anne sił w walce o siebie. Postanawia opuścić męża, który „nigdy nie pozwolił jej o niczym decydować”. Sandra proponuje jej nocleg w swoim domu. Tak rodzi się chęć niesienia pomocy w krytycznych momentach, solidarność.

Szczególne będzie jedno z ostatnich spotkań, z młodym mężczyzną, „jedynym żywicielem rodziny”. Znowu odbywa się ono w progu, w ledwo uchylonych drzwiach… Ale ten kolega nie tylko czuje się niezręcznie, widać, że jest mu naprawdę ciężko z tego powodu, że musi odmówić Sandrze. Jego słowa nie tylko przekonują, są wręcz przejmujące: „Podziwiam cię, że walczysz. Powinienem ci pomóc. To będzie dla mnie tragedia, jeśli większość cię poprze, ale mam nadzieję, że tak będzie. Przepraszam”.

Wszystkie spotkania są w sensie artystycznym niby-etiudką filmową; każde ma swoją dramaturgię – „początek”, „środek”, „koniec”, nierzadko będący puentą. W sensie etycznym, egzystencjalnym są niby-przypowieścią, przykładem (exemplum). Prawie wszystkie możliwe zachowania, trudne psychologicznie, zostały pokazane – co ważne – bez taniego dydaktyzmu. Od obojętności (Mireille), poprzez skrępowanie, zażenowanie po agresję w przypadku odmowy oraz od wstydu, wahania, ważenia racji (np. scena z Alphonsem w pralni), poprzez pokonanie egoizmu do okazania solidarności z Sandrą.

„Walczyliśmy jak lwy, Manu!”

Sandra nie poszłaby do tych ludzi, gdyby nie Manu, jej mąż. Jest przy niej, dodaje sił, kiedy żona się załamuje. Motywuje ją do działania bardzo racjonalnym argumentem: „Bez twojej pensji nie starczy nam na ratę”. Ale przecież wiadomo, że chodzi przede wszystkim o wyciągnięcie Sandry z depresji, o odbudowanie jej wiary w siebie. Manu to mąż, który sprawdza się w ciężkich chwilach. Spokojny, opanowany, cierpliwy, rozumiejący, zawsze znajdujący właściwe słowa, gesty. Nie wywiera presji, która może byłaby paraliżująca. Raczej delikatnie popycha do działania, a sam stoi z boku. „Dlaczego nie spróbujesz? Może się uda” (a nie: musi się udać).

W filmie słowem-kluczem jest „walka”. Jedyny sposób, żeby „przestać płakać, jest zawalczyć o pracę”. Juliette do Sandry, po spotkaniu z Dumontem: „Wygrałyśmy pierwszą rundę!”, „Nie poddawaj się. Nie daj mu się”, „Podziwiam cię, jak walczysz”. Ale Sandra walczy nie tylko o pracę i o siebie, walczy z sobą. Musi stoczyć wewnętrzną walkę ze swoim wstydem, z brakiem pewności: „Jestem znowu w rozsypce”. Nie wierzy w siebie jako człowiek: „Nie istnieję, jestem nikim”. Nie wierzy w siebie jako pracownik: „Tylko Juliette i Robert o mnie pomyśleli. Jakbym nie istniała. Mają rację”. Nie wierzy w siebie jako kobieta: „Jest ci mnie żal, ale mnie nie kochasz. Nie przeszkadza ci to, że nie kochaliśmy się od czterech miesięcy?”, „Przeszkadza. Ale wiem, że to się zmieni” – Manu to dojrzały człowiek, mężczyzna, partner. Mimo wielu chwil zniechęcenia, zwykłego zmęczenia („Nie chcę już z nikim rozmawiać. Chcę wrócić do domu”), nieudanej, na szczęście, próby samobójczej, udaje się bohaterce odnieść zwycięstwo, również nad samą sobą, właśnie dzięki mężowi.

W rezultacie spotkań w ciągu dwóch dni i jednej nocy osiem osób zagłosuje za pozostawieniem Sandry w pracy, a osiem za premią. Zabrakło jednego głosu… Zakończenie to pokazuje, że tak naprawdę chodziło o coś więcej niż o pracę, tak ważną przecież. Chodziło o wiarę w siebie i wiarę w ludzi, jakkolwiek patetycznie to brzmi. Nawet mimo największego rozczarowania, jakim była Nadine („Lubiłyśmy się, a ona nie chciała nawet porozmawiać”), Sandra może szczerze podziękować tym, którzy stanęli po jej stronie, byli z nią solidarni. „Nigdy wam tego nie zapomnę”.

Sandra pukała nie tylko do drzwi, „pukała” do sumień ludzkich, odwoływała się do ich poczucia sprawiedliwości, przyzwoitości, do ich lepszej części. Dała im szansę… „Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono…” (Wisława Szymborska). Wzmocniona tym doświadczeniem może również stanowczo odmówić panu Dumontowi przyjęcia cynicznej oferty zostania na etacie kosztem innego pracownika.

Telefon do męża wykonuje inny człowiek – Sandra idzie energicznie, wyprostowana, uśmiechnięta, gotowa zmierzyć się z kolejnymi wyzwaniami: „Tak dobrze być twardą, Zacznę szukać [nowej pracy – E.R.] jeszcze dziś. Walczyliśmy jak lwy, Manu. Jestem szczęśliwa!”. Nie mamy powodu jej nie wierzyć.

Od drzwi do drzwi – „kino jednej akcji”

Ta prosta, nawet banalna historia, zyskuje w filmie braci Dardenne’ów wymiar uniwersalny. Już to swoistej rozprawy z niesprawiedliwościami kapitalizmu, już to psychodramy. A na jeszcze wyższym poziomie zyskuje charakter niemal przypowieści. Takie połączenie dwóch perspektyw, dwóch spojrzeń na świat możliwe jest, z jednej strony, dzięki dokumentalnym początkom belgijskich reżyserów, z drugiej zaś, dzięki kinu Bressona i dzięki „Dekalogowi” Krzysztofa Kieślowskiego, tym dwóm nieustającym źródłom inspiracji, o których mówią twórcy „Dwóch dni…”.

Kino posługujące się środkami wyrazu charakterystycznymi dla filmu dokumentalnego (poza dokumentem kreacyjnym), nie jest trudne w odbiorze. „Język” takiego filmu jest przezroczysty, styl zerowy (określenie Mirosława Przylipiaka) – „jak w życiu”. Bohaterkę widzimy najczęściej w planie pełnym lub amerykański, jeśli w zbliżeniu – to często od tyłu, w ujęciu trois quatre, np. w samochodzie. Wrażenie naturalności świata przedstawionego wzmacnia obecność naturszczyków czy brak muzyki z off-u. W opisywanym filmie muzyka „w kadrze” pojawi się dwukrotnie, za każdym razem z radia samochodowego. Najpierw będzie to liryczna piosenka, przed którą Manu chce chronić żonę. Za drugim razem będzie to rock, ulubiona muzyka Manu, która rozsadza samochód, tak jak radość „rozsadza” Annę, Sandrę i Manu.
2dni3

Realizm, wręcz naturalizm scen, skupiona gra aktorska Marion Cotillard, „odartej z glamouru” określenie Tadeusza Sobolewskiego), grającej bez histerii i patosu, podkreśla wiarygodność przedstawionej historii. Ta pozornie monotonnie opowiedziana historia, mimo ascetycznego stylu wciąga widza psychologicznymi subtelnościami, a niespieszny rytm pozwala widzowi na refleksję, którą wyrazić można m.in. słowami Jacka Żakowskiego: „Sens pracy tylko częściowo polega na bezpośrednim tworzeniu bogactwa, za które pracodawca płaci pracownikowi. Ważne jest też budowanie więzi między ludźmi, odbywające się w pracy i możliwe dzięki pracy, nadawanie poczucia sensu życia, samorealizacja (…), dostarczanie powodów do dumy itd.”. Budowanie więzi między ludźmi, lojalność, solidarność, zwykłe koleżeństwo wreszcie, które nie potrzebuje wielkich gestów, słów innych niż te, które usłyszała od niektórych Sandra: „Cieszę się, że mogłam ci pomóc, będę po twojej stronie, możesz na mnie polegać”.

Mały, wielki film.

Zobacz też analizy filmów o podobnej tematyce:

Vincent na wagarach z życia, czyli „W poniedziałek rano” Otara Iosselianiego

Godność i praca, czyli „Poniedziałki w słońcu” Fernando Leona de Aranoa

Nota biograficzna

Jean-Pierre Dardenne (1954 r.), Luc Dardenne (1951 r.)

Belgijscy twórcy filmowi, wspólnie reżyserują, produkują oraz piszą scenariusze własnych filmów. Od 1973 r. realizują filmy dokumentalne, by, podobnie jak Kieślowski, przejść do fabuły, która pozwala na ingerencję w świat bohatera, bez obawy skrzywdzenia go.

Sławę międzynarodową przyniósł braciom film „Obietnica”, w Polsce znani są dzięki filmom „Dziecko”, „Milczenie Lorny”, „Chłopiec na rowerze” i ostatniemu, jak dotąd, „Dwa dni, jedna noc”. Sami twórcy mówią, że interesują ich historie ludzi uwikłanych w skomplikowane sytuacje, a nie typowy problem klasowy czy problemy z emigracją. Można chyba ich nazwać zaangażowanymi humanistami (Luc z wykształcenia jest filozofem, a Jean-Pierre aktorem).

Ważniejsze nagrody to: Złota Palma w Cannes za „Rosette” (1999 r.), Grand Prix Cannes za film „Chłopiec na rowerze” i wiele nagród za scenariusz, reżyserię.

Pytania pomocne w dydaktyce

1. Jak chroni się dzieci przed kryzysową sytuacją w filmie „Dwa dni, jedna noc”?

2. Napisz e-mail Sandry do Nadine…

3. W oparciu o filmy „W poniedziałek rano”, „Poniedziałki w słońcu” oraz „Dwa dni, jedna noc” napisz esej na temat: Dlaczego pracujemy?

Bibliografia

1. Andrzej Kołodyński, „Dwa dni, jedna noc” [w:] „Kino” nr 2/2015 r.

2. Ewa Mazierska, „Świat w filmach braci Dardenne” [w:] „Kino” nr 11/2011 r.

3. Tadeusz Sobolewski, „Bajka o nowym prekariacie” [w:] „Gazeta Wyborcza” 26.06.2015 r.

4. Janusz Wróblewski, „Dwóch braci, jedno kino” [w:] „Polityka” nr 5/2015 r.

5. Jacek Żakowski, „Niech odpowiedzą, dlaczego” [w:] „Polityka” nr 35/2015 r.

Pani z Ukrainy (2002)
tytuł: „Dwa dni, jedna noc”
tytuł oryg.: „Deux jours, une nuit”
gatunek: dramat
reżyseria: Jean-Pierre Dardenne, Luc Dardenne
scenariusz: Jean-Pierre Dardenne, Luc Dardenne
zdjęcia: Alain Marcoen
obsada: Marion Cotillard, Fabrizio Rongione, Catherine Salee, Batiste Sornin, Pili Groyne, Simon Caudrym, Alain Eloy
produkcja: Belgia, Francja, Włochy
rok prod.: 2014
dystrybutor w Polsce: Kino Świat
czas trwania: 95 min
Wróć do wyszukiwania