Muzyka, młodość, stalinizm – „Był jazz” Feliksa Falka

Piotr Zwierzchowski

Feliks Falk zrealizował „Był jazz” w roku 1981, ale film wszedł na ekrany dopiero trzy lata później. Na pewno na to opóźnienie wpłynął czas historyczny. Film był realizowany w tzw. „karnawale Solidarności”, a więc w okresie między sierpniem 1980 a grudniem 1981 roku. Wprowadzenie w Polsce stanu wojennego zablokowało wiele inicjatyw i dzieł kultury. Ale w porównaniu do innych zrealizowanych wówczas filmów, tak samo jak „Był jazz” opowiadających o polskim stalinizmie, jak choćby „Dreszcze” Wojciecha Marczewskiego czy „Przesłuchanie” Ryszarda Bugajskiego, dzieło Falka wydaje się całkiem niewinne. Nie ma w nim obrazów tortur, ale jest przygnębiająca atmosfera codzienności, będący pozornie gdzieś w oddali, ale nieustannie wpływający na bohaterów aparat władzy, próba narzucenia sposobu życia i myślenia, a z drugiej strony siła spontanicznej kultury młodzieżowej. Wszystko to sprawiło, że film stał się ciekawym obrazem okresu stalinowskiego, ale też bez trudu można było odnieść go do rzeczywistości przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Nic więc dziwnego, że widzowie musieli poczekać trzy lata, aby obejrzeć „Był jazz”.

Kino rozrachunkowe

W latach 1980-1981 na polskich ekranach można zauważyć sporo filmów zaliczanych do tzw. kina rozrachunkowego. Opowiadały o czasach stalinowskich, czyli pierwszej połowie lat pięćdziesiątych. Nawiązania do stalinizmu zaistniały już wcześniej, choćby w „Zezowatym szczęściu” Andrzeja Munka czy rozpoczętych w 1967 roku, a dokończonych dopiero 14 lat później „Rękach do góry” Jerzego Skolimowskiego, ale na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych zarówno warunki polityczne, jak i nowe pokolenie twórców, których dzieciństwo i młodość przypadły właśnie na czas stalinizmu, spowodowały, że powstała cała grupa filmów poświęconych tej problematyce.

Najpierw pojawiły się filmy dokumentalne, z których warto zwrócić uwagę przede wszystkim na „Opowieść o człowieku, który wykonał 552% normy” (1973) i „Wanda Gościmińska – włókniarka” (1975) Wojciecha Wiszniewskiego. Pierwszym filmem fabularnym na ten temat był „Człowiek z marmuru” Andrzeja Wajdy (1976). Sukces tego filmu sprawił jednak, że władza była niechętna podejmowaniu podobnych zagadnień. Ponadto dominujące wówczas kino moralnego niepokoju było zainteresowane przede wszystkim współczesnością. Zaliczający się do niego filmowcy do przeszłości wrócili po kilku latach, kiedy w wyniku wydarzeń politycznych naciski cenzury nieco zelżały. Powstały wówczas: „Przyjaciele” Andrzeja Kostenki (1979), „Był jazz” Feliksa Falka, „Dreszcze” Wojciecha Marczewskiego, „Matka Królów” Janusza Zaorskiego, „Niech cię odleci mara” Andrzeja Barańskiego, „Wahadełko” Filipa Bajona, „Wielki bieg” Jerzego Domaradzkiego, „Stacja” Antoniego Krauzego (wszystkie 1981), „Przesłuchanie” Ryszarda Bugajskiego (1982), „Niedzielne igraszki” Roberta Glińskiego (1983) i „W zawieszeniu” Waldemara Krzystka (1986). Niektóre z tych filmów, w tym także „Był jazz”, mogły jednak wejść na ekrany dopiero po latach. Kino rozrachunkowe bywało niekiedy schematyczne, nie zawsze prezentowało równy poziom artystyczny, ale było ważnym głosem dotyczącym pamięci zbiorowej.

Stalinizm

W kreowaniu obrazu przeszłości Falk stawia na dokładną rekonstrukcję ikonograficzną i dźwiękową. Nie mamy wątpliwości co do czasu akcji. Najważniejszym wydarzeniem historycznym, które zostało pokazane na ekranie, jest reakcja władz i społeczeństwa na śmierć Józefa Stalina. Zostało to tylko zasygnalizowane, ale dzięki niemu Falk zarówno sytuuje akcję w czasie, jak i wprowadza kolejny element budujący portret epoki. W tym celu wykorzystuje także jej symbole: portrety i popiersia przywódców, czerwone flagi, zielone bluzy i czerwone krawaty Związku Młodzieży Polskiej. Słyszymy pieśni rozbrzmiewające w radiu i na akademiach w pierwszej połowie lat pięćdziesiątych. W teatrze widzimy próbę czechosłowackiej socrealistycznej sztuki „Brygada szlifierza Karhana”. Na posiedzeniu partyjnym w rozgłośni radiowej jeden z bohaterów musi złożyć rytualną samokrytykę. Kiedy na moment kamera przenosi się do uniwersyteckiej auli, słyszymy prymitywną, ideologiczną interpretację twórczości Wyspiańskiego.

Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden zabieg uwiarygadniający film. Początek, jeszcze zanim tytuł pojawi się na ekranie, rozgrywa się współcześnie. Starszy mężczyzna jadący samochodem wraca pamięcią do lat swojej młodości i zastanawia się, dlaczego grali wówczas jazz. Ten starszy pan pojawia się nieprzypadkowo. W czołówce widzimy napis: „Realizatorzy serdecznie dziękują Jerzemu Matuszkiewiczowi, słynnemu leaderowi zespołu „Melomani” za konsultację, współpracę i opiekę artystyczną nad filmem”. Starszy pan to właśnie on – Jerzy „Duduś” Matuszkiewicz, znany kompozytor muzyki filmowej (m.in. „Kolumbowie”, „Janosik”, „Stawka większa niż życie” czy „40-latek”), a przede wszystkim członek legendarnego zespołu jazzowego. „Melomani” powstali już w 1947 roku, a później reaktywowali się na początku kolejnej dekady. W składzie znajdowali się między innymi Andrzej Trzaskowski, Andrzej Wojciechowski, Witold Kujawski, Krzysztof Komeda, Matuszkiewicz, a także Witold Sobociński, operator filmowy, autor zdjęć do wielu filmów, w tym do „Był jazz”. Wszyscy oni, oprócz nieżyjącego już Komedy, pojawili się w filmie Falka. Ich obecność zaświadczała o prawdziwości przedstawionego świata, jak równie o tym, że stalinizm i jazz należą do ich doświadczenia pokoleniowego.

Z drugiej strony, w „Był jazz” o wielu istotnych sprawach związanych ze stalinizmem nie mówi się wprost. Nie ma scen fizycznych i psychicznych tortur, jak choćby w nieco późniejszym „Przesłuchaniu” Ryszarda Bugajskiego. Dowiadujemy się, że mąż wokalistki siedzi w więzieniu, został zatrzymany krótko po wojnie, ale nie wiemy dokładnie dlaczego (po śmierci Stalina został zwolniony, wyszedł w bardzo ciężkim stanie). Kontakty z władzą, aczkolwiek uciążliwe, mogą do pewnego momentu wydawać się niegroźne: są to na przykład dyrektorzy domów kultury czy nauczyciele. Nawet spotkanie tajniaka w kawiarni, a później wizyta funkcjonariusza Urzędu Bezpieczeństwa w domu Tomka, nie wydaje się czymś bardzo niebezpiecznym. Okazuje się jednak, że sama ta złowroga obecność zmienia życie bohaterów, zapowiada śmierć jednego z nich i kłopoty sąsiadów drugiego. Buduje atmosferę nieustannej niepewności, w której jedno nieopatrznie wypowiedziane słowo, wydawałoby się – niewinne, może przynieść duże kłopoty. Dzieje się tak na przykład w czasie rozmowy Tomka i Siudyma ze wspomnianym człowiekiem z bezpieki.

Bohaterowie starają się ignorować rzeczywistość, ale ona nie chce uczynić tego samego. Powoli ich osacza, najpierw delikatnie grozi, nie pozwala robić tego, co chcą, natomiast nakazuje dostosować się do oficjalnego systemu wartości, a przynajmniej zachowań, które są uważane za jego realizację. W pewnym momencie chłopcy rezygnują z muzyki. Wydaje się, że opresyjny system zwyciężył. Młodzi jednak nie potrafią wytrzymać bez grania. Śmierć jednego z nich sprawia wręcz, że staje się to ich powinnością. Klamra filmu zaświadcza o tym, że nie się ugięli.

Warto jednak spojrzeć na postać malarza Siudyma, mieszkającego w tym samym domu co Tomek. Siudym jest zagubiony w rzeczywistości. Zamiast uprawiać takie malarstwo, jakie jest mu bliskie, przyjmuje założenia realizmu socjalistycznego, który był wówczas jedyną obowiązującą metodą twórczą, całkowicie podporządkowaną zadaniom politycznym. Siudym zdaje sobie sprawę, że zaprzecza swojemu powołaniu i ideałom, ale nie chce rezygnować z malowania, a wie, że inaczej nie można. Albo inaczej – można, pod warunkiem, że nikt się o tym nie dowie, co w czasach nieustannej inwigilacji byłoby bardzo trudne. Co więcej, malarz musiałby zrezygnować z wystaw, uczestnictwa w życiu artystycznym, a na to nie potrafi się zdobyć. „Był jazz” stanowi więc także ciekawe pytanie o granice konformizmu, które zresztą pojawiało się w wielu ówczesnych filmach.

Jazz

W pierwszej połowie lat pięćdziesiątych w Polsce postrzegano jazz jako muzykę amerykańską, szkodliwą dla polskiej młodzieży, która miała się zająć budową socjalizmu, i wpajającą jej negatywne wzorce. To podejście zostało przejęte ze Związku Radzieckiego. Warto przy tym zauważyć, że o ile jeszcze przed drugą wojną światową stosunek władz radzieckich do jazzu był niejednoznaczny, to na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych, w związku z kampanią przeciwko kosmopolityzmowi i propagowaniu nacjonalizmu w kulturze, wrogość do tej odmiany muzyki była oczywista.

Nic więc dziwnego, że tak samo zaczęto traktować jazz w Polsce. Wcześniej bowiem, tuż po wojnie, jazz mógł się rozwijać, bez trudu można było dostrzec go w życiu muzycznym. W drugiej połowie lat czterdziestych ważnym ośrodkiem ruchu jazzowego była organizacja YMCA (Youth Men’s Christian Association), którą wspomina jedna z drugoplanowych postaci filmu. Zlikwidowano ją w 1949 roku, czyli wówczas, kiedy w Polsce rozpoczęła się stalinizacja, a jazz został uznany za muzykę zakazaną, kojarzoną z amerykańskim imperializmem. Prawie niemożliwe było zagranie go w miejscach publicznych czy rozgłośniach radiowych, ponieważ mogły się z tym wiązać poważne konsekwencje, zarówno dla grających, jak i udostępniających lokale. Jazz grano zatem w mieszkaniach. Film to bardzo dobrze pokazuje. Muzykę jazzową wiązano też często z bikiniarzami, czyli swoistą subkulturą pierwszej połowy lat pięćdziesiątych, dla których była sposobem manifestacji wolności i wspomnianej już fascynacji kulturą amerykańską.

Jazz kojarzy się z improwizacją, która nie mieściła się w sposobie myślenia kultury stalinowskiej. W niej wszystko musiało być zaplanowane, jazz jest zatem symbolem wolności. Stosunek do niego zaczął zmieniać się dopiero w połowie lat pięćdziesiątych, co należy łączyć z odwilżą polityczną w Polsce, której przejawy już wówczas można było zauważyć. W sierpniu 1956 roku w Sopocie odbył się I Festiwal Jazzowy. Jazz traktowano jako wyraz sprzeciwu politycznego, ale fakt, iż przełom 1956 roku (i związane z nim częściowe poluzowanie opresyjności kultury) nie przyniósł końca jego popularności, jasno świadczy o tym, że był przede wszystkim środkiem wyrazu radości, spontaniczności i autentyczności przeżyć młodego, choć nie tylko, pokolenia.

Kultura oficjalna i nieoficjalna

„Był jazz” nie pretenduje do tego, aby stać się syntezą stalinizmu, pokazuje jednak jego bardzo istotną cechę: zderzenie kultury oficjalnej i nieoficjalnej, założoną przewagę tego, co publiczne, nad tym, co prywatne (kwestie polityczne wpływają nawet na to, czy należy obchodzić urodziny czy imieniny). Nawet jeśli młodzież musiała uczestniczyć w zorganizowanym życiu publicznym, grana przez nich prywatnie muzyka pozwalała im na wewnętrzną niezależność, była sposobem ucieczki od rzeczywistości. Nie chodzi tylko o kwestie polityczne, ale o pozbawioną wdzięku codzienność. Dominuje szarość, większość postaci żyje w tzw. „komunałkach”, czyli wspólnych mieszkaniach. Dobrym przykładem jest też scena, w której bohaterowie grają w restauracji. Goście nie są w stanie docenić ich muzyki, a pijany mężczyzna żąda walczyka i wpycha im pieniądze.

Na początku widzimy bohatera, jadącego na ciężarówce i grającego na banjo, co wywołuje jednoznaczne skojarzenia z kulturą amerykańską lat dwudziestych i trzydziestych (zainteresowanie jazzem wynikało w dużej mierze z fascynacji kulturą amerykańską, co w filmie nie jest wyraźnie podkreślone). Za chwilę oglądamy młodych ludzi, którzy niosą czerwone flagi oraz portrety Marksa i Stalina. Dzięki tym scenom nie tylko orientujemy się w czasie akcji, ale też nie mamy wątpliwości, że to jazz jest najważniejszy. Falk stale zderza te dwie rzeczywistości – albo dzięki montażowi, albo w inscenizacji (przygotowywaniu sali do kolejnej ideologicznej imprezy towarzyszą dźwięki jazzu). Manifestacje, akademie, są sztuczne (wymuszane oklaski), uczestnicząca w nich młodzież nudzi się, ale musi być obecna. Sceny, w których młodzież gra i bawi się przy muzyce jazzowej są inaczej montowane. Film zdaje się nagle przyspieszać, nabierać radości życia.

Kultura nieoficjalna jest autentyczna, młodzież ją przeżywa, w przeciwieństwie do oficjalnej, opartej na fałszu i przymusie uczestnictwa. Równie istotna jest świadomość tego fałszu i pogodzenie się z nim. Warto wszakże dostrzec w „Był jazz” także zaangażowanie młodzieży w nowy ustrój. Nie wszyscy podchodzą do życia i rzeczywistości społecznej tak jak bohaterowie, który muszą czasem bronić się przed swoimi rówieśnikami. Preferowanym wzorem osobowym był idealny ZMP-owiec, członek Związku Młodzieży Polskiej, bez reszty oddany ideologii, wierzący we wszystkie polityczne hasła, szukający i zdecydowanie potępiający wrogów, a wielu młodych ludzi w niego uwierzyło. W przeciwieństwie jednak do głównych bohaterów, przedstawiciele młodzieżowych organizacji zostali ukazani w sposób dość schematyczny.

Muzyka była głosem sprzeciwu bohaterów wobec dominującej kultury oficjalnej, ale oni grali przede wszystkim dlatego, że lubili „tę muzykę, bo ona ma rytm i żywiołowość, której nie miały ani walczyki, ani pieśni masowe”. Dzięki współczesnej ramie film zdaje się być optymistyczny w tym sensie, że dawni „Melomani” – może bohaterowie filmu, może nie – po latach spotykają się na cmentarzu, przy grobie dawnego kolegi. Okazało się, że racja była po ich stronie, a system nie zdołał rozbić ich przyjaźni. Nie oznacza to jednak, że nie pozostawił w nich śladu. Nie mogli w pełni wykorzystać własnej młodości, trwa w nich bolesna pamięć, a jeden z nich został na cmentarzu. Połączenie przeszłości z teraźniejszością można odczytać w jeszcze jeden sposób. Oto dawne czasy nie zniknęły, są obecne w pamięci społeczeństwa, ale też i poszczególnych ludzi.

Nie można jednak rozpatrywać „Był jazz” tylko w kontekście lat pięćdziesiątych. W filmach rozrachunkowych dzięki krytyce stalinizmu dokonywano oceny współczesności. Nie chodziło bowiem jedynie o scenografię i kostiumy, ale przede wszystkim relacje władzy (na różnych poziomach) i obywatela, problem wolności zarówno jednostek, jak i społeczeństwa, czy wreszcie ograniczenia kultury. Można zatem odwrócić perspektywę. „Był jazz” pokazuje bowiem nie tylko symboliczne zwycięstwo, choć okupione ofiarami młodzieży, ale też porażkę kultury narzuconej przez władze polityczne, kultury ujednoliconej i schematycznej. W tym kontekście na film Feliksa Falka można spojrzeć jako na ostrzeżenie wobec kultury oficjalnej przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych.

Nota biograficzna

Feliks Falk (ur. 25 lutego 1941 w Stanisławowie) – reżyser filmowy, pisał także sztuki teatralne i słuchowiska radiowe, studiował również na Akademii Sztuk Pięknych. Jest uważany za jednego z twórców kina moralnego niepokoju. Zrealizował między innymi takie filmy, jak: „Wodzirej” (1977), „Szansa” (1979), „Był jazz” (1981, premiera 1984), „Idol” (1984), „Samowolka” (1993), „Komornik” (2005), „Joanna” (2010). W jego twórczości często pojawia się problem moralnej uczciwości, ludzie zagubieni w swoich wyborach i rzeczywistości. Przygląda się także sytuacjom społecznym, podkreślając, jak bardzo wpływają na życie i postawy bohaterów. Interesują go również zło i manipulacja.

Pytania pomocne w dydaktyce

1. Na podstawie filmu i własnych doświadczeń oceń, w jaki sposób przez muzykę można wyrażać swój system wartości.

2. Wskaż, za pomocą jakich środków w filmie została odtworzona i scharakteryzowana przeszłość.

Bibliografia

1. Dobrochna Dabert, Kino moralnego niepokoju, Poznań 2003.

2. Marek Haltof, Obraz stalinizmu w polskim kinie, [w:] tegoż, Kino polskie, tłum. Mirosław Przylipiak, Gdańsk 2002.

3. Mariusz Hermanowicz, Kinematografia polska a stalinizm. Film rozrachunkowy w latach 1977-1987, [w:] W kręgu filmu, telewizji i teatru, „Studia Filmoznawcze” t. XI, red. Jan Trzynadlowski, Wrocław 1992.

4. Joanna Preizner, Feliks Falk – cena sukcesu, [w:] Autorzy kina polskiego, t. 3, red. Grażyna Stachówna, Bogusław Zmudziński, Kraków 2007.

5. Hanna Świda-Ziemba, Młodzież PRL. Portrety pokoleń w kontekście historii, Kraków 2010.

Pani z Ukrainy (2002)
 tytuł: „Był jazz”
 gatunek: dramat, obyczajowy
 reżyseria: Feliks Falk
 scenariusz: Feliks Falk
 zdjęcia: Witold Sobociński
 obsada: Bożena Adamek, Andrzej Grabarczyk, Kazimierz Wysota, Andrzej Chichłowski, Jacek Strzemżalski, Jacek Sas-Uhrynowski, Michał Bajor, Jerzy Gudejko
 produkcja: Polska
 rok prod.: 1981
 dystrybutor w Polsce: Zespół Filmowy „X”
 czas trwania: 96 min
 film od lat: 14 lat
Wróć do wyszukiwania